• Pożar samochodu elektrycznego dużo trudniej ugasić niż spalinowego, choć pojawiają się na to sposoby
  • Czechom udało się zniwelować ogień powstały przez elektryka i to w garażu podziemnym
  • Mimo głosów o tym, że samochody elektryczne gaszą się trudno i są wyzwaniem, w tym przypadku poszło całkiem szybko

Ryzyko zagrożenia pożarem w przypadku samochodów elektrycznych jest jednym z czynników, które niezbyt sprzyjają elektromobilności. Takie auta nierzadko sprawiają problemy straży pożarnej. Potrafią się palić dłuższy czas i czasami bardzo trudno je ugasić. Potrzebują także znacznie dłuższej "opieki", jeśli dojdzie do samozapłonu ich akumulatorów. Powoli jednak odpowiednie służby nabierają wprawy w radzeniu sobie z elektrykami, co pokazała czeska straż pożarna, podczas akcji w garażu podziemnym w Pradze.

Czechom udało się sprawnie ugasić elektryka w garażu podziemnym

W miniony czwartek 4 maja doszło tam do zapłonu Jaguara I-Pace, który znajdował się na poziomie –1 w zamkniętym garażu podziemnym. Strażacy zaopatrzeni w maski tlenowe zaczęli gasić samochód z każdej możliwej strony, głównie wlewając wodę do środka. Następnie podnieśli Jaguara na podnośniku hydraulicznym, specjalnym urządzeniem Cobra przebili obudowę akumulatora, co umożliwiło jego bezpośrednie gaszenie. W międzyczasie chemicy kontrolowali natężenie zanieczyszczeń w powietrzu. Pobrano także próbki wody gaśniczej do dalszych badań na obecność chemikaliów.

Pożar udało się ugasić w garażu, choć trwało to aż dwie godziny. To jednak nie był finał akcji. Strażacy musieli jeszcze wyprowadzić auto z garażu, co wymagało podłączenia zapasowego źródła zasilania do windy. Wcześniej główne zasilanie w całym budynku odcięto.

Auto wyprowadzono, wstawiono do kontenera, przygotowanego właśnie dla "niebezpiecznych" elektryków i wywieziono w bezpieczne miejsce pod czujnym okiem kamer termowizyjnych i strażaków. Jak przekazano, samochód w odosobnieniu ma stać przez "niezbędny czas".

Jak informuje czeska straż pożarna, przyczyną pożaru miała być usterka techniczna podczas ładowania auta. Na zdjęciach widać zresztą, że Jaguar był podłączony do ładowarki. Wartość strat właściciel wycenił na około 200 tys. zł.

Co prawda akcja gaszenia samochodu elektrycznego trwała dłużej, niż miałoby to miejsce w przypadku klasycznego auta spalinowego (nakład środków gaśniczych raczej też był większy, niż zazwyczaj), ale wygląda na to, że akcja gaśnicza przeprowadzone sprawnie, przez strażaków, doświadczonych w tego typu zadaniach, nie spowodował aż takich strat, jak niektórzy mogliby sądzić, ani takiego zagrożenia, przed jakim ostrzegają przeciwnicy samochodów elektrycznych. Służby szybko uczą się, jak postępować w takich przypadkach.