- Hyundai Ioniq 9 to elektryczny SUV o długości ponad 5 m i przestronnym wnętrzu z opcją układu siedzeń 2+2+2
- Auto oferuje zasięg WLTP do 620 km w wersji z tylnym napędem i mocą silnika 160 kW
- Wersje z napędem na cztery koła może mieć nawet moc do 435 KM i przyspieszenie do 100 km/h w 5
- W polskich salonach auto ma się pojawić za trzy miesiące
To jest model, który może trafiać w oczekiwania kadry managerskiej w dużych korporacjach, gdzie coraz częściej firmy pozwalaj pracownikom wybierać tylko spośród modeli elektrycznych, ale adresowany jest też do rodzin i do wszystkich, którzy potrzebują samochodu z dużą ilością miejsca w kabinie – tak przedstawiciel marki Hyundai określił grupę docelową modelu Ioniq 9 podczas polskiej premiery, która odbyła się w Warszawie. Rzeczywiście, auto robi wrażenie i z pewnością nadaje się do roli samochodu biznesowo-reprezentacyjnego, ale też i rodzinnego.
Przeczytaj także: Nowy samochód do miasta już za 59 900 zł. To nie jest model z Chin. Środek tego auta nas zaskoczył
Przy długości nadwozia i wynoszącej 5,06 m i rozstawie osi wynoszącym 313 cm i szerokości niemal 2 m, wnętrze jest po prostu olbrzymie. Auto jest o rozmiar większe od topowego, spalinowego (hybrydowego) SUV–a Hyundaia, czyli modelu SantaFe, który ma 4,8 metra długości i 281 cm rozstawu osi. Wersja pokazana w Warszawie ma fotele w układzie 2+2+2, przy czym środkowe, kapitańskie fotele można nie tylko przesuwać, ale i obracać – o takiej konfiguracji w dużych sedanach można tylko pomarzyć, a i vanach nie jest ona wcale standardem.
Co ciekawe, nawet z kompletem foteli auto ma wciąż całkiem użyteczny bagażnik (338 l, do tego frunk, czyli przedni bagażnik, który w zależności od odmiany ma od 52 do 88 l). Niestety, dla designerów na liście priorytetów wyżej znajdowało się to, żeby auto było aerodynamiczne i ładne, niż to, żeby bagażnik był maksymalnie praktyczny – przez opadającą ku tyłowi linię dachu, klapa bagażnika jest nieco mniejsza niż w wielu SUV-ach podobnej wielkości, choć trzeba uczciwie przyznać, że nie na tyle, żeby większość użytkowników miała z tym jakikolwiek problem.
Hyundai Ioniq 9: wnętrze z recyclingu, ale i tak premium
We wnętrzu widać aspiracje do segmentu premium, świetne wrażenie robią użyte materiały, choć Hyundai chwali się, że wiele z nich pochodzi z recyclingu – aż trudno uwierzyć, jak szlachetne wykończenia da się wyprodukować m.in. z resztek sieci rybackich, kukurydzy, przemielonych opon i aluminium z odzysku. Poza przestronnością wnętrze przekonuje do siebie także ciekawym miksem nowoczesności z klasycznymi rozwiązaniami. Hyundai nie uległ powszechnej modzie na sterowanie niemal wszystkim za pośrednictwem wszechobecnych ekranów dotykowych.
Ekrany oczywiście są, ale do większości ważnych funkcji mamy szybki i łatwy dostęp za pomocą fizycznych przycisków – ergonomia jest wzorowa. Prezentowany egzemplarz wyposażony był w opcjonalne, cyfrowe lusterka, czyli kamery w miejscu lusterek i pokazujące obraz z nich ekrany wewnątrz auta. W wielu modelach nie mogę ścierpieć tego rozwiązania, którego zaletą ma być przede wszystkim obniżenie oporu aerodynamicznego (wielka kolubryna Hyundaia osiąga imponujący wynik: jej CX to tylko 0,258 w wersji ze wspomnianymi lusterkami). Tu, przynajmniej przy pobieżnym kontakcie, nie mam się do czego przyczepić – ekrany znajdują się tam, gdzie odruchowo spoglądam, szukając lusterek, a pole widzenia kamer mogę regulować dokładnie takimi samymi manipulatorami, jak w przypadku klasycznych lusterek – nowoczesne technologie, ale podane tak, że nie wymagają zmiany utartych nawyków – to lubię! Środkowe lusterko też w rzeczywistości jest wyświetlaczem pokazującym obraz z tylnej kamery, czyli nawet jeśli zapełnimy bagażnik po dach, nie tracimy widoczności do tyłu.
Ciekawym dodatkiem, który docenią zarówno rodziny, jak i użytkownicy biznesowi, jest to, że gniazda USB-C na pokładzie (po jednym dla każdego z pasażerów), mają moc 100 watów, co wystarcza nie tylko do szybkiego ładowani smartfonów, ale też do zasilania laptopów – to wcale nie jest oczywiste!
Hyundai Ioniq 9: wersje silnikowe, pojemność baterii
A co z techniką? Auto dostępne jest w trzech wersjach silnikowych: z tylnym napędem, o mocy 160 kW (ok. 218 KM), z dwoma silnikami i napędem na obie osie, o mocy 230 kW (ok. 312 KM) oraz najmocniejszej (320 kW czyli ok. 435 KM), także z napędem na obie osie. Co ciekawe, niezależnie od wersji akumulator trakcyjny zawsze jest taki sam, o imponującej pojemności 110 kW. Równie ważne, jak pojemność, jest w tym przypadku to, że wykonano go w technologii 800 V, co oznacza, że potrafi on wykorzystać możliwości szybkich ładowarek – o ile uda się w Polsce taką znaleźć, bo jest ich wciąż za mało, to w ciągu 15 minut da się doładować akumulator na ponad 300 km jazdy.
Zaletą podstawowej wersji silnikowej ma być przede wszystkim jej wysoki zasięg, wynoszący do 620 km według procedury WLTP (co oznacza, że w sprzyjających warunkach, w ruchu miejskim da się dojechać nawet dalej, ale w trasie, szczególnie przy prędkościach autostradowych trzeba ładować auto znacznie wcześniej – ale przy rozsądnej jeździe przejechanie ok. 400 km bez ładowania nie powinno być problemem), za to wersja najmocniejsza przyspiesza w nieco ponad 5 sekund do setki. No i jak na dużego SUV-a przystało, Hyundai Ioniq 9 może ciągnąć przyczepy o masie do 2,5 tony (wersja jednosilnikowa do 1,6 tony).
Hyundai Ioniq 9: za trzy miesiące w polskich salonach
W polskich salonach Hyundai Ioniq 9 ma się pojawić za ok. 3 miesiące. Dokładne ceny nie są jeszcze znane, ale wiadomo, że wariant podstawowy (ale i tak bogato wyposażony, o nazwie Techniq, z napędem na tył) ma kosztować nieco ponad 300 tys. zł. Dla porównania, zbliżona pod względem technicznym Kia EV9, zbudowana na tej samej platformie, ale nieco niżej pozycjonowana i z nieco mniejszą baterią, oferowana jest w promocyjnej cenie od ok. 275 tys. zł , bez uwzględnienia rządowych dopłat, przy cenie cennikowej wynoszącej aż 379 tys. zł. Jak to w przypadku modeli marki Hyundai, auto objęte jest 5 letnią gwarancją, a gwarancja na baterię trakcyjną to 8 lat.