Jednym z pomysłów rządu na przyszłoroczne ceny prądu jest zagwarantowanie tańszej energii tym gospodarstwom domowym, które zużywają nie więcej niż 2000 kWh energii rocznie. Ten limit wystarczy mieszkańcom bloków, ale jest zbyt niski w przypadku domów jednorodzinnych. O aucie elektrycznym ładowanym w domu tanim prądem można od razu zapomnieć. Wystarczy policzyć, ile kosztuje jazda na prądzie przy cenie 2 zł za 1 kWh.
Auto Świat / Robert Rybicki
Ładowanie samochodu elektrycznego przy komercyjnej cenie energii w większości przypadków przekreśla ekonomiczny sens inwestycji w elektromobilność
Limit zużycia energii uprawniający gospodarstwa domowe do skorzystania z tańszych, urzędowych stawek za prąd miałby od nowego roku być ustalony na poziomie 2000 kWh
W tym limicie bez problemu mieszczą się użytkownicy małych i średniej wielkości mieszkań w bloku. Na dom to jednak za mało
Samochód elektryczny, w zależności od modelu i warunków jazdy, zużywa od kilkunastu do ok. 30 kWh na 100 km jazdy
Podczas ładowania baterii pojawiają się jednak straty energii, co ostatecznie podwyższa rachunek
Jazda elektrykiem na "komercyjnym" prądzie nie miałaby sensu zwłaszcza zimą, gdy znaczna część energii — często nie mniej niż na napędzanie auta — zużywana jest na ogrzanie wnętrza
2000 kWh to dla większości odbiorców energii liczba abstrakcyjna. Mało kto ma w głowie przeciętną liczbę kilowatogodzin energii zużytej w domu. Ilość prądu większość z nas przelicza na złotówki, a nie na kilowatogodziny. Deklaracja o limicie uprawniającym do taniej energii powinna jednak zaniepokoić każdego. Ja też zalogowałem się na stronę swojego dostawcy energii, aby zobaczyć, czy mieszczę się w przyszłym limicie. Niestety, nie. Wygląda na to, że nie dam rady się w nim zmieścić, nawet jeśli już nigdy nie naładuję w domu samochodu na prąd.
Ile energii zużywa auto na prąd?
Trudno przewidzieć, ile zapłacimy w przyszłym roku za prąd, jednak przy bardzo ostrożnym założeniu, iż komercyjna cena 1 kWh kosztowałaby 2 zł, jazda autem elektrycznym przestaje się opłacać.
Samochód elektryczny zużywa od ok. 15 kWh/100 km do nawet 30 kWh/100 km. Wiele zależy nie tylko od modelu, lecz także od warunków. Mały samochód przy niewielkiej prędkości i przy temperaturze zewnętrznej rzędu kilkunastu st. C spokojnie zmieści się w 15 kWh/100 km. Gdy trzeba włączyć klimatyzację albo ogrzać wnętrze, zużycie prądu rośnie. Zimą najwięcej prądu zużywają samochody z dużym wnętrzem i dużą powierzchnią okien. Zużycie energii, zwłaszcza zimą, zależy także od długości pokonywanych odcinków. Zależność jest taka sama jak w samochodach spalinowych: gdy uruchamiamy auto na krótko, zużycie energii rośnie, bo w ciągu pierwszych kilkunastu minut jazdy auto dogrzewa albo chłodzi wnętrze, oprócz tego dogrzewa albo chłodzi baterie.
Dochodzą straty energii: auto pobiera z sieci więcej prądu, niż ostatecznie mieści jego akumulator. Strat nie da się uniknąć: podczas ładowania grzeje się akumulator oraz ładowarka. W zależności od warunków i jakości ładowarki straty wynoszą od kilku do kilkunastu procent i tę wartość należy ostatecznie doliczyć do rachunku.
Prąd po 2 zł za 1 kWh: ile kosztowałaby jazda elektrykiem?
Trudno przewidzieć, ile zapłacimy w przyszłym roku za prąd, jednak przy bardzo ostrożnym założeniu, iż komercyjna cena 1 kWh kosztowałaby 2 zł, jazda autem elektrycznym przestaje się opłacać.
Przy założeniu, że na 100 km zużywamy 15 kWh (na krótkich trasach w mieście, zwłaszcza zimą, jest to mało realne) prąd na 100 km kosztuje nas 30 zł. To równowartość 4,7 l benzyny. Gdy zużycie energii sięga 30 kWh, prąd na 100 km kosztuje już tyle i 9,3 l benzyny. Gdzie tu ekonomiczny sens?
Jazda elektrykiem przez rok: ile by to mogło kosztować?
Jeśli 100 km jazdy kosztowałoby 30-60 zł, to energia potrzebna na przejechanie 1000 km kosztowałaby 300-600 zł. 10 tys. km to już wydatek 3000-6000 zł. 15 tys. km – 4500-9000 zł. To nie jest tanio!
Ile prądu zużywa mieszkanie, a ile dom?
Od pierwszego kwietnia do końca 2021 r. zużyłem już 5400 kWh energii. W tym roku od stycznia już prawie 5000 kWh, a do końca roku daleko. Strasznie dużo? Wcale nie. Swój niewielki dom częściowo ogrzewam prądem, czasem naładuję w garażu auto elektryczne. Z energii elektrycznej korzystam oszczędnie: unikam zbędnego oświetlenia oraz grzania wody, jeśli to nie jest konieczne. Według zakładu energetycznego w tym roku mam zużycie niższe o 9 proc. i już więcej raczej nie zaoszczędzę.
Spośród ludzi, którzy mieszkają w domach jednorodzinnych, znakomita większość, nawet jeśli nie mają ogrzewania elektrycznego, w ciągu roku przekracza limit 2000 kWh. Za to, jeśli ktoś mieszka w bloku, 2000 kWh zwykle mu wystarcza. Jeśli nie, pomoże wymiana najbardziej energochłonnych urządzeń na lepsze.
Co do zasady im więcej osób w domu, tym większe zużycie energii, dlatego limit na poziomie 2000 kWh uderzy szczególnie w rodziny wieloosobowe.
Limit 2000 kWh – diabeł tkwi w szczegółach
Pozostaje też kwestia szczegółów planowanego rozwiązania, których nie znamy. Nie wiemy, czy rząd planuje zapewnić tańszą energię tylko tym gospodarstwom domowym, które mieszczą się w limicie 2000 kWh, czy też naliczać wyższe stawki za energię dopiero po przekroczeniu zużycia 2000 kWh. Zwłaszcza w tym pierwszym przypadku, gdy ktoś jest na granicy rocznego zużycia 2000 kWh, "zatankowanie" auta elektrycznego mogłoby okazać się kosztowne. Przekraczasz limit – dopłacasz dostawcy energii np. 2500 zł! To samo może zresztą dotyczyć właścicieli paneli fotowoltaicznych: większość użytkowników instalacji PV nie jest samowystarczalnych, prawie każdy musi dokupić trochę energii. W takiej sytuacji też należałoby się zastanowić, czy dalsze korzystanie z samochodu na prąd się naprawdę opłaca.
Ciekawe, czy rząd bierze to pod uwagę?
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.