- Finałowe wyścigi 10. sezonu Mistrzostw Świata Formuły E okazały się prawdziwym świętem motoryzacyjnym
- Tor ExCel w Londynie przyciągnął mnóstwo fanów wyścigów samochodowych, oferując kibicom szereg atrakcji, w tym możliwość spotkania z kierowcami
- Zarówno dla kierowców, jak i inżynierów, emocje związane z wyścigami elektrycznych bolidów są równie duże, jak w przypadku tradycyjnych wyścigów
- Zachęcamy do oddawania głosów w specjalnej ankiecie, która znajduje się pod artykułem
Śledzenie poczynań zawodników zespołu DS Penske było podstawą do wyjazdu na finałowe wyścigi 10. sezonu Mistrzostw Świata Formuły E ABB FIA. Oczywiście, żeby zobaczyć zawody, nie trzeba ruszać się z domu, ale podobnie jak w przypadku meczów piłkarskich czy innych wydarzeń sportowych, uczestnictwo na żywo daje zupełnie inny obraz sytuacji.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoTylne zawieszenie i sposób zarządzania energią kluczem do sukcesu
Nie ukrywam, że wybierając się do Londynu, miałem obawy, czy to nie będzie zmarnowany czas. Szereg zasłyszanych negatywnych opinii o wyścigach elektrycznych samochodów budził pewien niepokój. Wiele osób jak mantrę powtarza, że brak ryku silników pozbawia e-wyścigi emocji, które towarzyszą wyścigom "prawdziwych" bolidów. Ale gdy znalazłem się w boksie zespołu DS Penske, od razu widać było, że zarówno dla obecnych tam inżynierów i mechaników, jak i kierowców, emocje i oczekiwania związane z zawodami są praktycznie takie same, jak w każdej pozostałej serii wyścigowej.
Zanim zrobiłem pierwsze zdjęcie, usłyszałem, że nie można fotografować ekranów monitorów, na których wyświetlane są dane analizowane przez inżynierów. To tajemnica zespołu, podobnie jak konstrukcja tylnego zawieszenia, które pozwala na wprowadzenie własnych rozwiązań. Pozostałe elementy wyścigówek, niezależnie od zespołu, są takie same. Żeby nie było wątpliwości, w boksie cały czas obecna jest osoba, która sprawdza, czy zespoły nie wprowadzają niedozwolonych zmian.
Już podczas piątkowych treningów w boksach działo się mnóstwo rzeczy. To był ostatni moment na wprowadzanie korekt, ale i czas na sprawdzenie opon. Kierowcy z zespołów biorących udział w zawodach wyjeżdżali na przemian, by po przejechaniu kilku okrążeń wrócić do boksu i po zmianie ogumienia ruszyć na kolejne okrążenia.
Widząc m.in. pełne zaangażowanie mechaników i inżynierów, łatwo było zapomnieć, że mamy do czynienia z wyścigami samochodów elektrycznych. Co więcej, mimo cichego napędu konieczne okazało się zakładanie słuchawek, o ile chciało się słyszeć komunikaty przekazywane kierowcom przez inżynierów.
Wyścig Formuły E — motoryzacyjne święto dla dużych i małych
Największym zaskoczeniem okazał się dzień wyścigu. Już od sobotniego poranka w stronę toru ExCel w Londynie ciągnęło mnóstwo ludzi. Można było spotkać pojedynczych fanów e-sportu, ale też i całe rodziny. W przypadku części kibiców od razu można było też rozpoznać, któremu zespołowi dopingują — czapeczki i koszulki jednoznacznie wskazywały, która drużyna jest ich ulubieńcem.
Z myślą o miłośnikach motosportu organizatorzy przygotowali szereg atrakcji. Kibice mogli z bliska zobaczyć m.in. auta ścigające się w Formule E, obejrzeć niecodzienne wersje seryjnych modeli producentów wystawiających swoje bolidy, czy też posłuchać koncertu. W sobotę na scenie pojawiła się brytyjska wokalistka Ella Henderson.
W ramach atrakcji dla gości przewidziano również Pit Lane Walk, podczas którego kibice mogli stanąć oko w oko z kierowcami ścigającymi się w tegorocznym sezonie Formuły E. W hali obok wyznaczonego toru nie mogło zabraknąć również wyzwań sportowych. Po odczekaniu w kolejce chętni mogli spróbować swoich sił w jeździe elektrycznymi gokartami, czy też zmierzyć się w grach wyścigowych.
Formuła E — kwalifikacje z pojedynkami w tle
Pierwsze emocje związane z nadchodzącym wyścigiem pojawiły się wraz z początkiem kwalifikacji. Co zrozumiałe, najatrakcyjniejsze były pojedynki, w których o pozycje startowe walczyli w parach najlepsi zawodnicy. Ale i tak to był dopiero przedsmak tego, co miało nadejść o godz. 18.00.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoTuż przed wyścigiem atmosferę podgrzała oprawa świetlno-muzyczna. Niemal całkowite chwilowe wygaszenie świateł, wybrzmiewający z głośników "Thunderstruck" zespołu AC/DC i końcowe odliczanie przed startem, widziane na żywo, zrobiły na publiczności niesamowite wrażenie. A gdy bolidy już ruszyły, w hali pojawiła się wystarczająca ilość dźwięku, aby z łatwością można było zapomnieć o tęsknocie za rykiem silników spalinowych.
- Przeczytaj także:
Prawdziwe emocje od startu do mety
Sobotni wyścig w Londynie okazał się niezwykle atrakcyjny z jeszcze jednego powodu. Być może dlatego, że zawodnicy mieli do pokonania tylko 37 okrążeń, a tor był dość ciasny, bardzo szybko doszło do prawdziwej walki. Tę coraz trudniej zobaczyć na torach Formuły 1. W efekcie dochodziło do częstych przetasowań nie tylko w dalszej części stawki, ale też i na pozycji lidera. O tym, jak zażarty był wyścig, świadczy choćby fakt, że dwukrotnie na torze musiał wyjechać Safety Car, a sędziowie zadecydowali o wydłużeniu zawodów o dwa okrążenia.
Jak się później okazało, te dwa dodatkowe okrążenia to było wszystko, na co mogli pozwolić sobie sędziowie. Co jakiś czas na telebimach pojawiała się informacja, jak duży procent energii pozostał w poszczególnych bolidach. Gdy auta przekraczały linię mety, poziom zapasu energii w niemal wszystkich autach wynosił... 1 proc.
Wbrew pozorom to pokazuje, jak mocno do przodu posunęły się napędy elektryczne. Wiele osób śledzących zmagania kierowców w Formule E z pewnością pamięta, że kilka lat temu zawodnicy musieli w trakcie wyścigu przesiadać się do czekających na nich bolidów. Wtedy ilość zgromadzonej energii w akumulatorach i niedopracowane jeszcze zarządzanie mocą nie dawały szans na dotarcie do mety bez konieczności zmiany auta.
- Przeczytaj także:
Wyścigi Formuły E mają sens
Zawody Formuły E w Londynie udowodniły, że deprecjonowanie wyścigów samochodów elektrycznych nie ma najmniejszego sensu. Z punktu widzenia kibiców, jak i samych kierowców oraz zespołów, emocji jest wystarczająco dużo, aby śmiało można było polecić uczestnictwo w tym wydarzeniu każdemu zainteresowanemu. Bezemisyjny napęd pozwala przenieść zawody pod dach, a to otwiera przed organizatorami nowe możliwości. Z drugiej jednak strony, część osób może odczuwać niedosyt, gdy na wolnym powietrzu widzi ścigające się samochody i dominującymi odgłosami są szum opon i rozmowy widzów.
Warto wrócić jeszcze do zakończonego 10. sezonu Formuły E. Zespół DS Penske ostatecznie uplasował się na trzecim miejscu i tym samym awansował o dwa miejsca w porównaniu z wynikiem z poprzedniego sezonu. Kierowca Jean-Eric Vergne, który pozostaje z zespołem także w kolejnym sezonie, został sklasyfikowany na piątym miejscu i w nadchodzących zawodach będzie ścigał się bolidem GEN3 EVO. Ten według zapowiedzi producenta ma być znacznie szybszy i wydajniejszy od obecnego. Zwycięzcą całej serii został Pascal Wehrlein (Porsche), za którego plecami znaleźli się Mitch Evans (Jaguar TCS Racing) i Nick Cassidy (Jaguar TCS Racing).