• Przepisy unijne wymagają zbierania danych i przechowywania ich przez całe życie samochodu.
  • System OBFCM w teorii ma monitorować zużycie paliwa – w praktyce zbiera znacznie więcej danych.
  • Dane pobierane przez auta i przekazywane przez producentów władzom, nie są wcale anonimowe.

OBFCM: co to takiego?

System OBFCM (z ang. On Board Fuel Consumption Monitoring), czyli pokładowy układ monitorowania zużycia paliwa to obowiązkowe wyposażenie nowych aut wyposażonych w silnik spalinowy – w tym również i huybryd. Przez lata przyzwyczailiśmy się do tego, że nasze auta są wyposażone w układ OBD, czyli diagnostykę pokładową, która ma wykrywać usterki, przede wszystkim takie, które mogą mieć wpływ na poziom emisji spalin. W nowszych modelach część danych diagnostycznych na bieżąco mogła być transmitowana do producentów aut.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Układy OBFCM to jednak zupełnie coś innego – to wymagany przez przepisy unijne system, który pod pretekstem monitorowania zużycia paliwa, zbiera znacznie więcej danych i przekazuje je władzom.

To, że taki "pokładowy donosiciel" trafił do aut, to m.in. pokłosie "dieselgate" – afery z notorycznie fałszowanymi przez producentów wynikami oficjalnych testów emisji spalin i zużycia paliwa.

Badanie emisji spalin Foto: Bosch / Bosch
Badanie emisji spalin

W największym skrócie: od 2021 r. nowe modele aut muszą być wyposażone w system pozwalający na zbieranie i przekazywanie danych dotyczących zużycia paliwa, osiąganych prędkości i wszystkich innych, ważnych danych dotyczących warunków eksploatacji pojazdu – i to przez cały czas jego użytkowania!

Co się dzieje z danymi zbieranymi przez OBFCM?

Unijne przepisy przewidują kilka możliwości przekazywania danych z auta. Może się to odbywać na bieżąco, w trybie online, albo przy okazji przeglądów i badań diagnostycznych, kiedy tylko pojazd jest podłączany pod komputer diagnostyczny. Dane te trafiają najpierw do producenta/importera pojazdu, który raz do roku musi je przekazać Komisji Europejskiej – zebrane informacje są przechowywane na serwerach Europejskiej Agenci Środowiska (EEA). Z danych tych mogą korzystać instytucje poszczególnych krajów – oficjalnie po to, żeby móc kontrolować, czy poziom zużycia paliwa i emisji spalin podczas eksploatacji w warunkach "życiowych" odpowiada temu, jaki deklarują producenci i jaki osiągają auta podczas badań homologacyjnych. Zestawienia dotyczące rzeczywistych wyników emisji spalin i zużycia paliwa dla poszczególnych, monitorowanych modeli są publikowane od grudnia 2022 przez Komisję Europejską.

Co auto "kabluje" władzom?

Pokładowy układ monitorowania zużycia paliwa monitoruje znacznie więcej niż tylko zużycie paliwa. Zgodnie z unijnymi przepisami, w autach z napędem spalinowym i w standardowych hybrydach zbierane są dane dotyczące m.in.:

  • pokonywanego przebiegu (przez całe życie pojazdu);
  • osiąganych prędkości;
  • zużycia paliwa (w tym nie tylko podczas jazdy, ale też podczas pracy silnika na postoju).

Dodatkowo w przypadku hybryd plug-in zbierane są informacje dotyczące tego:

  • jak często auto porusza się w trybie elektrycznym;
  • jak często jest ładowane;
  • ile zużywa paliwa w trybie ładowania akumulatorów, a ile podczas jazdy wspomaganej elektrycznie;
  • ile prądu pobrano z sieci energetycznej do ładowania akumulatora.

To wszystko nie wróży raczej dobrze hybrydom plug-in, bo wiele z nich przez większość swojej eksploatacji nie widuje gniazdka.

Władze wiedzą, czyje to auto

Na czym polega problem z wszystkimi tymi danymi? Choć w teorii mają one służyć do przygotowywania zanonimizowanych raportów dotyczących uśrednionych parametrów dla danego modelu, to dane są pobierane wraz ze wskazaniem numeru VIN pojazdu, z którego one pochodzą. Różne instytucje mają przecież możliwość ustalenia po numerze VIN, do kogo dane auto należy lub przez kogo w danym momencie było użytkowane.

Ponieważ precyzyjne dane o użytkowaniu pojazdu mogą być przypisane konkretnym użytkownikom, to podlegają one ochronie – w teorii użytkownik auta np. podczas wizyty w serwisie może zastrzec, że nie życzy sobie, żeby dane pobrane przez OBFCM zostały przekazane dalej. Przy zakupie auta warto też czytać przedstawiane do podpisu dokumenty – może być w nich np. nasza zgoda na przekazywanie danych o tym, jak korzystamy z samochodu. Mamy prawo takiej zgody odmówić.

Czy w przyszłości od przebiegu zapłacimy podatek?

Aktualnie dane z OBFCM są wykorzystywane do monitorowania rzeczywistego zużycia paliwa, a co za tym idzie, również emisji spalin. Nieoficjalnie mówi się jednak o tym, że wszystkie te dodatkowe informacje, które zbiera system, mogą zostać w przyszłości wykorzystane do wprowadzenia "wirtualnego myta" – czyli opodatkowania przejazdów na podstawie pokonanego przebiegu i rzeczywistej emisji dwutlenku węgla.

Kto nie musi obawiać się szpiegowania przez OBFCM?

System OBFCM jest obowiązkowy od 2021 r. w przypadku aut wyposażonych w silniki spalinowe, w tym również w hybrydach i hybrydach plug-in. Nie są za to monitorowane auta elektryczne, choć przecież również w ich przypadku rozbieżności między deklarowanym przez producentów zużyciem prądu a zużyciem rzeczywistym, są często wyższe niż w przypadku aut spalinowych, a do tego dochodzą jeszcze gigantyczne w wielu przypadkach straty przy ładowaniu – różnice między "kupionym" na ładowarce prądzie a ilością energii, która rzeczywiście trafiła do akumulatora, sięgają czasem ponad 20 proc.