• Kodeks drogowy zawiera liczne przepisy, które wprost zabraniają wielu zabaw na śniegu
  • Nie brakuje w nim też paragrafów, pod które można takie zabawy "podciągnąć"
  • Nawet na terenie prywatnym, poza drogami publicznymi obowiązują zasady, za których złamanie grożą wysokie kary
  • Mandat możesz dostać nawet za wygłupy na własnej posesji

Kilkadziesiąt lat temu mistrz kierownicy Sobiesław Zasada w swojej kultowej książce "Szybkość bezpieczna" namawiał, żeby od pierwszych opadów śniegu trenować poślizgi;

No cóż, czasy się zmieniły i dziś, stosując się do rad mistrza, można wprawdzie rzeczywiście nauczyć się lepiej panować nad samochodem, ale przy okazji można też... na dłużej przestać być kierowcą. Dawno temu za "dzikowanie" po śniegu na uboczu czy na pustych parkingach groziło zwykle najwyżej pouczenie, teraz kończy się to wysokimi mandatami, punktami karnymi czy nawet sprawą w sądzie. A ma być jeszcze gorzej.

Zabawy na śniegu — policja pojawia się szybko

Oczywiście, magia zimy działa nadal – kiedy tylko zaczyna padać śnieg, na parkingach pod centrami handlowymi pojawiają się chętni, żeby zgodnie z radami mistrza sprzed lat – trochę poćwiczyć jazdę poślizgami. Niemal natychmiast pojawia się też policja albo z własnej inicjatywy, albo wezwana przez zarządców nieruchomości – niemal na wszystkich takich parkingach i placach działa monitoring. Zabawa szybko robi się droga i ryzykowna!

Co kierowcy szalejącemu po ośnieżonym parkingu mogą zarzucić policjanci? Właściwych paragrafów w kodeksie nie brakuje! Najprostsza kwalifikacja to art. 86 Kodeksu wykroczeń, czyli "spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym".

Paragraf 1 tego przepisu brzmi: "Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, nie zachowując należytej ostrożności, powoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, podlega karze grzywny". Zgodnie z taryfikatorem grozi za to kara w wysokości kwoty mandatu przypisanego do naruszenia stanowiącego przyczynę zagrożenia powiększona o 1000 zł, a do tego 10 punktów karnych.

Na mandacie czy nałożonej przez sąd grzywnie wcale się jednak sprawa nie musi skończyć – bo paragraf 3 tego samego przepisu mówi: "W razie popełnienia wykroczenia określonego w § 1 przez osobę prowadzącą pojazd można orzec zakaz prowadzenia pojazdów".

Jeśli funkcjonariusz uzna, że kierujący stworzył poważne zagrożenie (nawet jeśli nie doszło do kolizji) to prawo jazdy może zatrzymać od razu – a o dalszych losach kierowcy i jego uprawnień decyduje wtedy sąd.

Warto wiedzieć, że wiele dróg nieutwardzonych, w tym polne czy leśne ścieżki, też mogą mieć status dróg publicznych – choć na to nie wyglądają.

Jazda po śniegu — kary za driftowanie

Foto: Auto Bild

W taryfikatorze mandatów znajduje się też pozycja "używanie pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim" – wyceniana na 200 zł i po ostatnich zmianach – aż 15 punktów karnych.

Zgodnie z Prawem o ruchu drogowym (art. 19): "Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem (…). W przypadku driftowania na parkingach czy rondach policjanci często wypisują mandaty właśnie za "prowadzenie pojazdu z prędkością niezapewniającą panowania nad pojazdem". Tłumaczenie, że przecież przez cały czas panowaliśmy nad samochodem, a poślizg był kontrolowany i zamierzony, można sobie podarować – policjantom z zasady i nie bez powodu brak wiary w umiejętności kierowców. A że podczas ślizgania się po drogach nikt raczej nie używa kierunkowskazów przy każdym przekroczeniu linii oddzielających pasy ruchu – za co oczywiście też grozi mandat i punkty karne.

O ile maksymalny mandat przy tzw. zbiegu wykroczeń to 6000 zł, nawet jeśli suma poszczególnych kwot z taryfikatora byłaby wyższa, to punkty za poszczególne wykroczenia się sumują – łatwo dojść do limitu, którego przekroczenie skutkuje utratą prawa jazdy!

Zabawy na śniegu poza drogami publicznymi — czy są legalne?

No dobrze – a jeśli wybrany plac czy parking to teren prywatny, który nie jest drogą publiczną? Czy można swobodnie i bez obaw o karę szaleć choćby na własnej łące? To też może się nie spodobać funkcjonariuszom i jeśli będą chcieli nałożyć i za to karę, to w kodeksie znajdą odpowiednią "podkładkę", np. w postaci art. 98 Kodeksu wykroczeń: "Kto, prowadząc pojazd poza drogą publiczną, strefą zamieszkania lub strefą ruchu, nie zachowuje należytej ostrożności, czym zagraża bezpieczeństwu innej osoby, podlega karze grzywny albo karze nagany".

Jaka kara za kulig za samochodem?

Kulig za samochodem Foto: iwciagr / Shutterstock
Kulig za samochodem

A co z kuligiem na sankach podczepionych za samochodem? Na drogach publicznych zakaz jest jasno sformułowany w przepisach o ruchu drogowym (art. 60): "Kierującemu zabrania się ciągnięcia za pojazdem osoby na nartach, sankach, wrotkach lub innym podobnym urządzeniu".

Co prawda przepis ten obowiązuje na drogach publicznych, ale w polskich realiach stwierdzenie, co jest drogą publiczną, a co nią nie jest – to często poważne wyzwanie. Za złamanie tego przepisu kara wynosi do 300 zł i 10 pkt karnych. Poza drogami publicznymi też sytuacja nie jest taka oczywista, bo takie zabawy podciągnąć można pod wspomniany wcześniej art. 98 kodeksu wykroczeń, który przewiduje kary za prowadzenie pojazdu w sposób powodujący zagrożenie także poza drogą publiczną.

Problemy z ubezpieczeniem

Podczas zimowych zabaw warto też pamiętać, że w niektórych przypadkach, jeśli dojdzie do kolizji, ubezpieczenie może nie zapłacić za szkody, które powstały podczas nieoficjalnych "treningów driftowych". Próby "ściemniania" w oświadczeniach wysyłanych ubezpieczycielowi to też kiepski pomysł – nie dość, że mijanie się z prawdą automatycznie powoduje, że nie dostaniemy pieniędzy z autocasco, to jeszcze grozi to odpowiedzialnością karną! Nie warto!