Czasem lepiej przepłacić, niż kupić złom! Do wyprawy za granicę przekonał nas fakt, że coraz częściej w naszych komisach trafialiśmy na auta pofirmowe z Niemiec, Holandii czy Francji.
Wysoki, ale w 100 proc. prawdziwy, autostradowy przebieg, bogate wyposażenie, żaden element niemalowany – zachęcają liczne ogłoszenia. Polscy handlarze bacznie śledzą wewnętrzne aukcje, na których zachodnie banki wyprzedają samochody poflotowe, ale od pewnego czasu „firmówki” w Niemczech dostępne są też dla klientów indywidualnych. Wsiadamy zatem w auto i ruszamy. Kierunek: Hanower, Dorfmark i Berlin.
Samochody poleasingowe - ograniczony wybór marek i silników
Kraj docelowy wybraliśmy nieprzypadkowo, bo Niemcy leasingiem stoją. To widać np. na placu firmy ALD w miejscowości Dorfmark, położonej w połowie drogi między Hanowerem a Hamburgiem: rzędy takich samych modeli ustawionych koło siebie ciągną się niemal po horyzont. Auta mniej i bardziej zużyte, ale jeśli się znasz, to coś dobrego znajdziesz bez problemu. Statystyki sprzedaży z ostatnich kilku lat mówią o tym, że tylko niewielka część samochodów jest u naszych zachodnich sąsiadów rejestrowana na osobę prywatną. Reszta przypada na firmy, banki, przedsiębiorstwa. Po kilku latach kończy się umowa leasingowa i z flotą trzeba coś zrobić.
Najbardziej zajeżdżone egzemplarze często trafiają prosto w ręce zagranicznych handlarzy, a te w lepszym stanie technicznym są licytowane na aukcjach i (lub) lądują w którymś z tzw. outletów. I w takie miejsce jedziemy. W mglisty, wczesnolutowy poranek oprócz nas na placu ALD Automotive na przedmieściach Hanoweru nie ma zbyt wielu klientów, więc możemy spokojnie przyjrzeć się wystawionym tu okazom. Pierwszy wniosek nasuwa się już po kilku chwilach: jeśli chcecie kupić tu samochód poleasingowy, musicie pogodzić się z ograniczonym wyborem marek, silników i kolorów nadwozia.
Samochody flotowe są serwisowane regularnie, ale... rzadko, np. co dwa lata. Tak zresztą zalecają niektórzy producenci!
Tak samo zresztą jak w Polsce. Dostępne są głównie kombi segmentów C i D z dieslem pod maską, widać też vany (Fordy S-Max, Galaxy) i SUV-y (Ford Kuga). Kolory? Flotowe, czyli: czarny, biały, srebrny, granatowy. Auta o żywszej barwie lakieru można policzyć na palcach jednej ręki.
Samochody poleasingowe - sprawdzamy najtańsze egzemplarze
Większość samochodów poleasingowych ma uchylone okna i zaparowane szyby – suszą się po praniu tapicerki. Dominują auta z lat 2010-12, przebiegi zawierają się w przedziale od ok. 80 do 150 tys. km. To pewnego rodzaju zaskoczenie, bo spodziewaliśmy się, że Niemcy trochę więcej korzystają ze swych pięknych autostrad. Jednak najbardziej zaskakują ceny. Przechadzamy się po alejkach i z każdym krokiem nasze oczy stają się coraz większe ze zdziwienia.
Szybka kalkulacja, stwierdzamy, że większość wystawionych tu aut, owszem, może i wygląda całkiem nieźle, lecz jest za droga jak na polskie warunki. Startujemy więc do drugiej rundy po placu, na celownik bierzemy głównie najtańsze egzemplarze. Może one też okażą się godne uwagi? Wybieramy: BMW 318d, Ople: Insignię 2.0 CDTI oraz Astrę 1.3 CDTI. Ford Mondeo 2.0 TDCi zaciekawił nas głównie ze względu na niski, jak na auto firmowe, przebieg. Wchodzimy do eleganckiego biura, sekretarka kieruje nas do jednego ze sprzedawców.
Przeczytaj też:
- Leasing w czasach kryzysu - jak negocjować odroczenie spłat?
- Czym różni się leasing tradycyjny od wynajmu długoterminowego?
- Jak sfinansować zakup auta? Porównanie czterech różnych rozwiązań
Bardzo uprzejmy Niemiec tureckiego pochodzenia objaśnia nam procedurę zakupu samochodów poleasingowych: cen negocjować nie można, płatność wyłącznie przelewem na konto (cała kwota), komis nie przyjmuje zaliczek ani rezerwacji na auta. Każdy kupujący – nawet obcokrajowiec – musi wykupić „gwarancję” (12-miesięczne ubezpieczenie od kosztów naprawy; 299-399 euro).
Jazda próbna możliwa jest tylko w towarzystwie kogoś z niemieckim meldunkiem. Zakup samochodu w cenie netto? Nie zawsze, a jeśli już, to tylko dla polskich firm z „unijnym” NIP-em. Może być konieczne wpłacenie kaucji! Ale są i dobre wieści: każde auto przed wydaniem klientowi trafia do serwisu, gdzie usuwane są ewentualne niesprawności.
Może was to zaskoczy, ale w Niemczech auta poleasingowe miały nieco niższe przebiegi, niż porównywalne modele wystawione w Polsce. Były za to odczuwalnie droższe
W interesującym nas Fordzie Mondeo akurat szykował się przegląd, lecz miły sprzedawca zapewnił, że firma zaprowadzi auto do dilera i wykona go na swój koszt (!). Na koniec prosimy o udostępnienie dokumentacji Dekry – sprzedawca drukuje wszystko, co ma, w tym nawet... szczegółowy rachunek za naprawę blacharską, przeprowadzoną w BMW. Wysoka jakość usług – przynajmniej po części – usprawiedliwia więc wysokie ceny aut z oferty ALD.
Samochody poleasingowe - sprawdzamy auta z Włoch i Grecji
Nie da się ukryć, że dostęp do danych zebranych przez rzeczoznawców to ogromna zaleta. Zarówno w Polsce, jak i za granicą każde auto z oferty firm leasingowych (nie dotyczy „prywatnych” komisów!) jest badane przez niezależnego rzeczoznawcę, który ocenia m.in. stan zużycia kluczowych podzespołów i karoserii. Z reguły wgląd do tych danych można uzyskać bez żadnego problemu, jednak nam w Niemczech raz odmówiono (punkt ALD Dorfmark), tłumacząc, że to dokumenty do użytku wewnętrznego.
Co ciekawe, polscy rzeczoznawcy Dekry wykazują się większą skrupulatnością niż ich niemieccy koledzy – raporty są bardziej szczegółowe. Drugiego dnia wyprawy zawitaliśmy do Berlina. Zainteresował nas komis Car Park & Buy, oferujący zarówno samochody poleasingowe, jak i te po służbie w wypożyczalni Sixt. Na początek niemiłe rozczarowanie, bo handlowiec potraktował nas bardzo oschle i nie bardzo chciał pokazywać samochody.
Zdziwił się, że interesują nas modele, między którymi jest aż 6000 euro różnicy w cenie, nie chciał otworzyć wszystkich wskazanych przez nas pojazdów, a na koniec chciał nam wmówić, że jesteśmy handlarzami. W końcu nieco mięknie i łaskawie wpuszcza nas do dwóch aut, potwierdza też, że francuskie auto miało drobną naprawę blacharską. W Polsce najpierw zajrzeliśmy do prywatnego komisu handlującego autami poflotowymi z Europy, głównie z Włoch i... Grecji.
Ceny podane są jako netto i brutto. Pracownik komisu, wiedząc, że niektóre z jego aut zaliczyły konkretnego „dzwona”, odmawia udzielenia jakichkolwiek informacji na temat ich wypadkowości i stanu technicznego. Ja nic nie wiem – wyjaśnia – ale możecie pojechać do warsztatu i wszystko będzie jasne. Ubezpieczenie jest, trzeba tylko zapłacić kierowcy 50 zł i pokryć koszty paliwa, jeśli serwis jest daleko. Także i ten komis proponuje ubezpieczenie od kosztów naprawy.
Nasz ostatni przystanek to plac Raiffeisen pod Tarczynem. Stoją tu auta poleasingowe (flotowe) i powindykacyjne, wyłącznie z polskiego salonu, z potwierdzoną historią. I to chyba najlepsze miejsce, jakie odwiedziliśmy: ceny można negocjować, da się też zrobić rezerwację. Odpadają koszty związane z importem, nie trzeba kupować „gwarancji”, sprzedawcy udostępniają szczegółowe raporty Dekry do każdego auta. Ceny? Przystępne, zwłaszcza jeśli to wartości netto. Większość najładniejszych ofert pochodzi z windykacji – zostały odebrane za niepłacenie rat, często są to pojazdy młode, z niewielkim przebiegiem.
Samochody poleasingowe - nasza opinia
Obejrzeliśmy kilkadziesiąt aut, porównaliśmy ich ceny i stan techniczny. W Niemczech „służbówki” miewają niższe przebiegi, są też drogie. To z kolei sprawia, że import średnio się opłaca. Polecamy go tym, którzy będą mogli odliczyć VAT, a to wymaga zachodu i... nie zawsze jest możliwe. Polska oferta obejmuje auta pofirmowe oraz powindykacyjne. Zakup w kraju oznacza brak opłat związanych z importem, łatwiejsze odliczenie VAT-u. Stan aut to loteria: zarówno u nas, jak i za granicą można trafić na ciekawe oferty oraz złom.
Galeria zdjęć
Jeśli lakier jest zniszczony, trzeba go spolerować. Typowy problem to odpryski po kamieniach.
Obejrzeliśmy kilkadziesiąt aut, porównaliśmy ich ceny i stan techniczny. W Niemczech „służbówki” miewają niższe przebiegi, są też drogie. To z kolei sprawia, że import średnio się opłaca. Polecamy go tym, którzy będą mogli odliczyć VAT, a to wymaga zachodu i... nie zawsze jest możliwe. Polska oferta obejmuje auta pofirmowe oraz powindykacyjne. Zakup w kraju oznacza brak opłat związanych z importem, łatwiejsze odliczenie VAT-u. Stan aut to loteria: zarówno u nas, jak i za granicą można trafić na ciekawe oferty oraz złom.
Cena jest wysoka, bo najwyraźniej szpachla była droga. I jest jej tu sporo.
Do tego dochodzi wypadkowa przeszłość i niechlujna naprawa, np. odstaje uszczelka przedniej szyby, spod maski lecą spaliny. Przy kwocie 6300 euro (faktura na fot.) naprawa powinna być wykonana lepiej.
Skodą musiał jeździć nieuważny kierowca – kilka stłuczek. Lakierowanie potwierdził raport rzeczoznawców Dekry, który dostaliśmy w komisie.
Przebieg: 117 688 km Silnik: 1.3 CDTI/95 KM Na placu firmy ALD w Hanowerze wybór aut był zdecydowanie największy, ale też trudno tu o okazje cenowe. Na tym tle dość rozsądnie wyglądała oferta sprzedaży 3-letniej Astry z małym dieslem pod maską (1.3 CDTI). Jednak, jak później się dowiedzieliśmy, tanie oferty w takich miejscach lepiej omijać.
Może was to zaskoczy, ale w Niemczech auta poleasingowe miały nieco niższe przebiegi, niż porównywalne modele wystawione w Polsce. Były za to odczuwalnie droższe
Przebieg: 145 000 km Silnik: 2.0 TDI/140 KM Ten Passat z Włoch nie mógł nie przykuć naszej uwagi: lśniący lakier, kremowa materiałowa tapicerka bez żadnych zabrudzeń, pożądany silnik 2.0 TDI... Niestety, miernik lakieru potwierdził nasze przypuszczenia: szpachla plus źle położony lakier. Sprzedawca odmówił komentarza na temat stanu auta, ale w ogłoszeniu jak byk napisano „bezwypadkowy”. Przebieg wysoki, ale prawdziwy.
Przy bliższych oględzinach okazało się, że samochód miał lakierowaną tylną klapę i tylne drzwi, jednak warstwa lakieru jest tylko nieco grubsza od fabrycznej. Tym Focusem warto się zainteresować, zwłaszcza jeśli możecie odliczyć VAT (25 200 zł netto!).
Typowe Renault, czyli „liniejąca” kierownica. Po opłatach kosztowałoby 41 000 zł brutto. Czemu nie!
ALD Automotive żąda dopłaty za dodatkowy komplet opon, ale można z nich zrezygnować.
Brzydkie zacieki przy dyszach spryskiwaczy i „oczka” na lakierze da się spolerować.
Regularnie prowadzona książka serwisowa to plus, ale na masce odkryliśmy zaczątki rdzy.
Przebieg: 118 959 km Silnik: 1.6 THP/156 KM Francuski van nie miał łatwego życia, widać to zwłaszcza po zużytym wnętrzu. Ale to najmniejszy problem, najpierw musieliśmy niemal siłą zmusić sprzedawcę firmy Car Park & Buy z Berlina, by wpuścił nas do środka i pozwolił zajrzeć w dokumentację sporządzoną przez rzeczoznawcę TÜV-u.
Komisy potrafią też popsuć. Zarówno w Niemczech, jak i w Polsce silniki myje się agresywną chemią.
Tak, to pleśń! Ktoś zapomniał otworzyć okna po praniu wnętrza.
Niższa cena wynikała z powypadkowej przeszłości auta (uszkodzony tylny prawy narożnik) i niezbyt fachowej naprawy. Na tym Oplu położono grubą warstwę szpachli. Do ceny auta trzeba doliczyć jeszcze 299 euro za ubezpieczenie (obowiązkowe) i koszty rejestracji – mało ciekawa oferta.
Przebieg: 48 414 km Silnik: 2.0 TDCi/163 KM Naszą uwagę przykuło bogato wyposażone Mondeo z przebiegiem 48 tys. km. Cena brutto – w przeliczeniu na złotówki i uwzględnieniu opłat – to niemal... 80 000 zł, więc nawet bezwypadkowa przeszłość nie zachęci polskiego klienta. Jeśli zakup netto, to... ewentualnie.
Przebieg: 156 381 km Silnik: 2.0 dCi/150 KM Auta francuskich producentów cieszą się dużą popularnością u zarządców niemieckich flot. Do obejrzenia Laguny skłoniła nas całkiem atrakcyjna cena, bogate wyposażenie seryjne (wersja Bose Edition) i... sentyment do tego konkretnego modelu. Kilka lat temu testowaliśmy Lagunę w identycznej specyfikacji na dystansie 100 tys. km i w zasadzie nie chcieliśmy z niej wysiadać.
Brązowy pas przedni w czarnym BMW: cóż, naprawa była kosztowna, ale czy fachowa?
Dokument potwierdził autentyczność przebiegu, ale też naprawę blacharską (malowany lewy bok, ślady szpachli). Pracownik komisu, zapytany o purchle na masce, aroganckim tonem odparł, że po nowe auto to on zaprasza do salonu.
Egzemplarz wystawiony na placu ALD w Dorfmark okazał się bezwypadkowy, ale trochę już zmęczony życiem. Przebieg jest niemały, ale prawdziwy, w cenie nie ma, niestety, opon. Ku naszemu zdziwieniu, sprzedawca odmówił wglądu w raport Dekry.
Uwaga: pod maską szkody po łasicy, skóra na fotelach była porysowana, a plastiki – przepalone od papierosów.
Przebieg: 106 877 km Silnik: 1.6 TDCi/95 KM Na placu Raiffeisena pod Tarczynem jednym z najtańszych aut był 4-letni Ford Focus 1.6 TDCi. Pojazd w niezłej kondycji i ze stosunkowo małym przebiegiem, jak na poleasingowego diesla. Pierwsze wrażenie – auto jest zaniedbane: plamy na siedzeniach, zmatowiały i porysowany od myjni mechanicznej lakier.
Po długim postoju na placu auto potrafi pięknie zakwitnąć.
Jednak przy dokładniejszych oględzinach okazało się, że świeży wygląd to wynik lakierowania. Co prawda szkoda była mała, ale za tę cenę w Polsce da się znaleźć auto bezkolizyjne.
Przebieg: 128 729 km Silnik: 2.0 CDTI/160 KM Zarówno w Niemczech, jak i w Polsce Opel Insignia to popularne auto flotowe. Srebrny egzemplarz ze zdjęć znaleźliśmy w Hanowerze. Auto bez przycierek, lakier ładny i świecący, jedyny minus to większa plama na mokrym jeszcze po praniu fotelu. Cena brutto też trochę wysoka (ok. 48 tys. zł bez opłat), ale auto z rozsądnym przebiegiem i niezłym wyposażeniem.
Przebieg: 116 346 km Silnik: 2.0d/143 KM Skromne wyposażenie, brak dekielków na felgach, na nadwoziu widać rysy i zadrapania, ale skusiła nas niska – jak na plac ALD Automotive – cena zakupu. 11 980 euro to w przeliczeniu ok. 49 960 zł. Dla wielu polskich klientów to i tak kwota zaporowa, za takie pieniądze da się w kraju kupić młodszą i lepiej wyposażoną „trójkę”.
Jadłodajnia na kołach: tu nawet pranie tapicerki niewiele dało.
Historia serwisowa to duży plus, przynajmniej w teorii. Sęk w tym, że zarządcy flot ściśle przestrzegają zaleceń producentów, a to oznacza regularny, ale czasem bardzo rzadki serwis, i to nie zawsze w ASO. Wymiana oleju np. co dwa lata może się skończyć kiepsko... Poza tym firmówki bywają katowane na zimnym silniku, biegi często wbija się na siłę itp., itd... Zakup za granicą oznacza więcej zachodu z odliczeniem VAT-u.
Tu pracował nie lakiernik, lecz prawdziwy artysta malarz. Passat miał „dzwona” i został żenująco słabo naprawiony.
Blacharz nie żałował szpachli, mimo to niemieccy rzeczoznawcy wycenili Opla na ok. 33 tys. zł.
Podmalowana Insignia nie była złą ofertą, ale w Polsce takie auto kupisz nieco taniej.
Przebieg: 121 063 km Silnik: 1.4 TSI/122 KM Octavię znaleźliśmy na placu pod Tarczynem. Benzynowa Skoda, własność banku Raiffeisen, na pierwszy rzut oka robiła niezłe wrażenie – drobne odpryski i rysy nie były zbyt widoczne na srebrnym lakierze. Na dodatek kompaktowa „czeszka” miała dość rozsądną cenę (27 000 zł netto; można negocjować!) i akceptowalny przebieg. Za 33 000 zł brutto w „zwykłym” komisie można kupić identyczną Octavię, ale o co najmniej dwa lata starszą! Zbyt piękne? Tak, okazało się, że większość elementów było już lakierowanych, ale – na szczęście – nieszpachlowanych. Identyczny egzemplarz stojący obok był o 2000 zł droższy, ale miał oryginalny lakier. Jeśli auto nie było katowane, oferta warta rozważenia.