Logo
PoradyNabiłem klimę czynnikiem za 60 złotych. Później mechanik wyrzucił mnie z warsztatu

Nabiłem klimę czynnikiem za 60 złotych. Później mechanik wyrzucił mnie z warsztatu

Wiadomość o takiej treści dostaliśmy od jednego z czytelników, który postanowił samodzielnie usprawnić klimatyzację w swoim aucie, ale nie do końca mu się to udało. Teraz musi jeździć z niesprawną klimatyzacją, bo profesjonaliści nie zamierzają mu pomóc. Czy mechanicy próbują się zemścić za to, że chciał zaoszczędzić na naprawie?

Najpierw tanie nabijanie, później problemy? Warsztat odmawia naprawy klimatyzacji, którą kierowca samodzielnie napełnił zamiennikiem oryginalnego czynnika.
Auto Świat
Najpierw tanie nabijanie, później problemy? Warsztat odmawia naprawy klimatyzacji, którą kierowca samodzielnie napełnił zamiennikiem oryginalnego czynnika.
  • Warsztat może odmówić obsługi układu napełnionego nieznanym czynnikiem, chodzi o ryzyko uszkodzenia sprzętu
  • Profesjonalne serwisy klimatyzacji coraz częściej stosują analizatory gazów, żeby sprawdzić, czy w układzie klimatyzacji auta znajduje się to, co być w niej powinno
  • W razie wykrycia niewłaściwego gazu w układzie, usługa może być znacznie droższa niż zwykle
  • Zestawy do samodzielnego napełniania klimatyzacji są tanie i często skuteczne, korzystanie z nich nie zawsze kończy się jednak dobrze

Po kilku miesiącach od zakupu, w moim 14-letnim aucie przestała działać klimatyzacja. Najpierw chłodziła coraz słabiej, później nie dało się jej włączyć. Pojechałem do najbliższego serwisu klimatyzacji, a tam mechanik od razu mnie nastraszył, że za przegląd zapłacę ok. 500 złotych, ale pewnie to nic nie da, żebym się lepiej nastawił za naprawę za ok. 1000-1500 złotych. Mam inne wydatki, więc stwierdziłem, że zacznę od zestawu do samodzielnego napełniania i uszczelniania klimatyzacji ze znanego portalu sprzedażowego na literę "T". Zamówiłem, zastosowałem i myślałem, że problem się rozwiązał, bo klimatyzacja zaczęła chłodzić, nawet lepiej niż tuż po zakupie. Niestety, po kilku dniach znowu padła. Odżałowałem pieniądze i pojechałem jednak znowu do warsztatu. W jednym serwisie mechanik podłączył jakieś urządzenie, chwilę coś pogmerał i kazał mi zabierać samochód. W drugim warsztacie krzyknęli mi dwa razy więcej niż za pierwszym razem. O co chodzi? Mszczą się za używanie środków do samodzielnego nabijania klimatyzacji?

To, że mechanicy nie lubią, kiedy klienci robią coś samodzielnie i taniej, to oczywiste. Fachowcy nie lubią też poprawiać po innych, w tym po amatorach, którzy przy próbie naprawy czegoś, potrafią czasem nieźle narozrabiać. W tym przypadku prawdopodobnie chodzi jedna o coś zupełnie innego, chociaż nie można wykluczyć, że mechanik chciał dać nauczkę oszczędnemu klientowi.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Zestawy do samodzielnego nabijania klimatyzacji z Allegro, Temu i AliExpress

Bardzo popularne zestawy, sprzedawane w sklepach internetowych i na portalach aukcyjnych rzeczywiście bywają skuteczne w przypadku niewielkich ubytków czynnika w klimatyzacji. Kosztują kilkadziesiąt złotych, a nie kilkaset, jak usługa w serwisie, a zastosowanie ich wydaje się dziecinnie proste. Wystarczy podpiąć wężyk, wraz z którym dostarczana jest puszka, do odpowiedniego portu serwisowego układu klimatyzacji, odkręcić kranik — i gotowe. Niektóre preparaty mają nie tylko uzupełniać poziom czynnika, ale także uszczelniać układ. Problem polega jednak na tym, że środki te — których stosowanie według wielu jest dyskusyjne z punktu widzenia przepisów — zawierają zupełnie inny środek od tego, który fabrycznie trafia do klimatyzacji. Zgodnie z przepisami, żeby legalnie obsługiwać układy klimatyzacji, trzeba przejść odpowiednie szkolenia i zdobyć uprawnienia w zakresie posługiwania się fluorowanymi gazami cieplarnianymi. Sprzedawcy środków tego typu bronią się, że ich preparaty nie zawierają reglamentowanych "F-gazów", ale przecież wiadomo, że chodzi o obsługę układów, które są takimi gazami napełniane.

Napełnianie klimatyzacji gazem do zapalniczek – jeden z niebezpiecznych sposobów na oszczędzanie na kosztach serwisu
Napełnianie klimatyzacji gazem do zapalniczek – jeden z niebezpiecznych sposobów na oszczędzanie na kosztach serwisuPiotr Szypulski / Auto Świat

Przez to, że skład takich preparatów jest inny, niż oryginalnego czynnika, nie do końca wiadomo, na ile są one kompatybilne np. z olejami do klimatyzacji, jak wpływają na wydajność, jak działają na uszczelki i węże. To, że po wpuszczeniu takiego środka do układu klimatyzacja na chwilę zaczyna działać, to wcale nie oznacza sukcesu na dłuższą metę — wpuszczenie do klimatyzacji np. gazu do zapalniczek też daje taki efekt.

Na czym polega "nabijanie klimy" w warsztacie

Prawda jest jednak taka, że mechanicy niespecjalnie martwią się tym, że klienci mogą sobie sami popsuć klimatyzację. Warsztaty widzą w tym inne ryzyko, wynikające z tego, jak działają maszyny do obsługi układów klimatyzacji. Standardowy przegląd i tzw. "nabijanie" klimatyzacji w warsztacie polega na tym, że do układu podpinane jest urządzenie, które najpierw sprawdza ciśnienie w układzie, odciąga czynnik, wytwarza w układzie podciśnienie (m.in. po to, żeby sprawdzić jego szczelność), a następnie po przefiltrowaniu uzupełnieniu i dodaniu świeżego oleju, wpuszcza czynnik ponownie do układu. Oznacza to, że w przypadku napełnienia układu substancjami nieznanego pochodzenia o bliżej nieokreślonym składzie, trafiają one później do należącej do serwisu stacji (urządzenia serwisowego) — mogą ją zanieczyścić czy wręcz uszkodzić.

Serwisy coraz częściej zaczynają przegląd klimatyzacji od sprawdzenia, czym napełniony jest układ.
Serwisy coraz częściej zaczynają przegląd klimatyzacji od sprawdzenia, czym napełniony jest układ.Piotr Wróbel / Auto Świat

Zły czynnik w układzie: mechanik może odmówić wykonania usługi

Takie przypadki zdarzają się coraz częściej (z racji coraz wyższych kosztów profesjonalnej obsługi klimatyzacji, środki do samodzielnego jej nabijania sprzedają się jak ciepłe bułeczki) warsztaty obsługujące klimatyzację coraz częściej korzystają ze specjalnych analizatorów gazów do identyfikacji czynnika chłodzącego. Zanim podepną do auta kosztowną maszynę z drogim czynnikiem, najpierw sprawdzają, co znajduje się w układzie. Funkcję identyfikacji czynnika mają też już niektóre nowe stacje do obsługi klimatyzacji. Jeśli podczas wstępnego testu okazuje się, że układ jest wypełniony innym czynnikiem, niż ten, który być w nim powinien, to opcje są dwie. Pierwsza to grzecznie odprowadzić klienta za bramę, a druga — zaproponować kompleksową usługę obejmującą czyszczenie układu, wymianę osuszacza i napełnienie układu, co może kosztować wielokrotność kwoty za standardowy przegląd. I tego właśnie doświadczył nasz czytelnik.

Autor Piotr Szypulski
Piotr Szypulski
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji