Auto Świat Testy Mercedes G500 - pozostał wierny swoim ideałom

Mercedes G500 - pozostał wierny swoim ideałom

Autor Błażej Buliński
Błażej Buliński

Nowy rozdział legendy, ale przygody równie ekscytujące, jak w poprzednich. Mercedes klasy G po raz pierwszy w 39-letniej historii doczekał się tak gruntownych zmian. Jeździ lepiej po asfalcie, wciąż jest dzielny poza nim i rozpieszcza luksusem

Mercedes G500 - pozostał wierny swoim ideałom
Zobacz galerię (27)
Auto Świat / Adam Mikuła
Mercedes G500 - pozostał wierny swoim ideałom
  • Gelenda stabilniej i bardziej komfortowo pokonuje też nierówności – zarówno na asfalcie, jak i w terenie
  • Stworzyć nową Gelendę, spełniającą nowoczesne normy i zarazem oczekiwania ortodoksyjnych klientów, nie jest łatwo
  • Mimo rozbudowanego układu przeniesienia napędu oraz aerodynamiki rodem z kredensu (opory!) ten 2,5-tonowy kolos przyspiesza do „setki” w 5,9 s

To, że Mercedes klasy G pozostał wierny swoim ideałom, widać już na pierwszy rzut oka. Jest niepokornie kanciasty i choć w wielu szczegółach nowocześniejszy od poprzednika, to nadal dumnie wystawia na widok swoje wyłupiaste kierunkowskazy, zawiasy drzwi czy koło zapasowe. Przywiązanie do detali, które definiują jego charakter, także słychać: naciskasz kłódkę na pilocie i zamki otwierają się z łomotem przypominającym przeładowanie karabinu.

Podchodzisz bliżej, chwytasz za archaiczną klamkę, mocno naciskasz guzik wydający dobitny chrupot. Wdrapujesz się za kierownicę i zaciągasz płaskie drzwi, które wpadają w zamek z nietłumionym mechanicznym trzaskiem. „Dosiadanie” Gelendy to nadal prawdziwe doznanie nastrajające do przygody, nawet jeśli tylko wybierasz się na zakupy lub do pracy. A przyjemność obudzenia 422-konnego podwójnie doładowanego V8 jeszcze przed tobą. Dojdziemy do tego. Najpierw wnętrze.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Nie znajdziesz tu już łatwo zmywalnych plastikowych osłon przymocowanych widocznymi wkrętami, właściwie niczego, co przypominałoby o surowości pierwowzoru. Są za to: dwa wielkie ekrany, połacie miękkiej skóry, najnowsza mercedesowska kierownica z gładzikami, szlachetne obudowy głośników Burmestera, niezwykle komfortowe fotele z masażem, w których umoszczą się nawet bardzo wysocy kierowcy – w poprzedniku musieli siedzieć z niewygodnie zgiętą nogą.

A mimo to czuć, że siedzi się w Gelendzie: blisko płaskiej szyby czołowej, otoczonym płytkim i kanciastym kokpitem. Honorowe miejsce, w aluminiowej oprawie podświetlanych kratek nawiewu, zajmują duże przełączniki blokad mechanizmów różnicowych. Przed pasażerem: masywny pałąk, przydatny na wertepach. Między nim a kierowcą odczuwalnie więcej centymetrów i szerszy podłokietnik niż w poprzedniku. Pozostałe elementy obsługi pochodzą wprost z innych Mercedesów, choć spodziewaliśmy się systemu inforozrywki MBUX (z dotykowym ekranem i głosowym sterowaniem „Hej, Mercedes”). Ten jest jak w klasie E. Ma on swoje dziwactwa, ale skok technologiczny względem poprzednika i tak jest duży.

Silnik uruchamia się teraz przyciskiem – tego też jeszcze w klasie G nie było. Karoseria reaguje na to delikatnym zakołysaniem, do uszu dobiega kojący nerwy bulgot V8. Dziewięciostopniowy „automat” usługuje mu z największą atencją i nigdy nie pozwala sobie na choćby najmniejsze zawahanie lub zwłokę w zmianie biegu. Moc jest rozwijana z godnością i zadziwiająco efektywnie zamieniana w ruch. Mimo rozbudowanego układu przeniesienia napędu oraz aerodynamiki rodem z kredensu (opory!) ten 2,5-tonowy kolos przyspiesza do „setki” w 5,9 s!

Tyle że Gelenda szybka na prostej to nic nowego. Większe wrażenie robią maniery tego wozu w zakręcie. Hydraulicznie wspomaganą przekładnię ślimakowo-kulkową zastąpiono w nowej generacji klasy G układem elektromechanicznym i zębatką. Przy szybkim skręcie nadal oczywiście czuć, że jest to bardzo ciężki samochód (2540 kg wg naszych pomiarów), ale prowadzi się go o wiele przewidywalniej, pewniej i zwinniej niż dotąd. Duża też w tym zasługa nowego przedniego zawieszenia z podwójnymi wahaczami i przede wszystkim znacznie szerszego rozstawu kół. Układ kierowniczy reaguje bardziej bezpośrednio niż dotychczas.

Gelenda stabilniej i bardziej komfortowo pokonuje też nierówności – zarówno na asfalcie, jak i w terenie. Warto zamówić adaptacyjne zawieszenie za 7339 zł. W każdej sytuacji nadwozie mniej się buja. Oczywiście, w offroadzie klasa G nadal czuje się jak ryba w wodzie, ale podczas testu zauważyliśmy, że łatwiej jest spotkać Gelendę w centrum Warszawy niż na bezdrożach wokół niej. Pomijając wysokie spalanie, jest to niezłe auto do miasta.

Stara Gelenda była szokująco wąska jak na swój ogólny format, pozwalała się wciskać w miejsca parkingowe pomijane przez innych kierowców. Nowa jest o 12 cm szersza, ale pudełkowate nadwozie nadal ułatwia manewrowanie, a o wiele węższe i mniejsze niż w SUV-ach tego kalibru drzwi – godne opuszczanie auta. Tylko trzeba nimi zdrowo trzasnąć przy zamykaniu!

Mercedes G500 - to nam się podoba

Znacznie poprawione: precyzja prowadzenia, komfort amortyzacji i udogodnienia.

Mercedes G500 - to nam się nie podoba

Długa droga hamowania, wolno reagujące multimedia, duża śr. zawracania, stosunkowo mały bagażnik.

Mercedes G500 - nasza opinia

Stworzyć nową Gelendę, spełniającą nowoczesne normy i zarazem oczekiwania ortodoksyjnych klientów, nie jest łatwo, ale Mercedes odrobił lekcje. Nowe „G” jest mniej „analogowe”, zwinniejsze i bardziej komfortowe, ale zachowało wyjątkowy charakter.

Autor Błażej Buliński
Błażej Buliński
Powiązane tematy: