Oglądanie zmagań zawodników to zajęcie bardzo pasjonujące. Ale taki, wydawałoby się, szybki wyjazd nie musi zakończyć się sukcesem. Gdy impreza odbywa się z dala od domu trzeba pokonać kilkusetkilometrową dojazdówkę. Jeśli chcemy zabrać znajomych czy rodzinę przyda się obszerne wnętrze. Potem jeszcze trzeba przemieszczać się pomiędzy odcinkami, co też często nie jest łatwe. Postanowiliśmy sprawdzić, jak w roli off-roadowego kibica sprawdzi się Mitsubishi Outlander.
Zadanie przyszło znienacka – trzeba zrobić relację z pierwszej eliminacji „Inter Cars Seria 4x4”. Gdzie? W Rytrze, „raptem” 370 km od Warszawy. To weekend, można zabrać rodzinę i połączyć przyjemne z pożytecznym. Więc jazda! Dziecko chętnie zajmuje tylną kanapę ciekawie oklejonego samochodu, bagaże wypełniają ledwie połowę kufra.
Udało się opuścić stolicę w piątkowe przedpołudnie, ale korek czekał już przed Radomiem. Na szczęście czasu jeszcze sporo, a we wnętrzu auta panuje tak przyjemna atmosfera, że godziny szybko mijają. Outlander daje wrażenie (i taki jest w istocie) przestronności, dzięki czemu mniej stresująco patrzymy na świat. Turbodiesel 2.0 pochodzi od VW i ma pompowtryskiwacze, ale po nagrzaniu się pracuje spokojnie. Ważniejsze, że łagodna jazda owocuje spalaniem 6,5 l na 100 km, więc wskazówka opada naprawdę powoli. Z drugiej strony nie ma problemów z nagłym zrywem, gdy trzeba wyprzedzić.
Początkowo mieliśmy nawet pomysł, by wystawić Outlandera w zawodach – w „Serii 4x4” jest przecież klasa turystyczna. Na szczęście wnikliwa lektura regulaminu poparta rozmową z organizatorem zawczasu rozwiała wątpliwości – w tym przypadku „turystyczna” nie oznacza sielankowej jazdy leśnymi duktami, a wymagane są minimum opony AT, kaski i gaśnice – więc będzie ostro. Do takich celów Outlander się nie nadaje. Za to po przyjeździe na miejsce okazuje się że to doskonałe auto do dojeżdżania na odcinki. Tam, gdzie osobówka dawno by skapitulowała, a załoga zmuszona byłaby do pieszej wędrówki, nasze Mitsubishi bez wahania brnęło do przodu.
Problemy zaczęły się w wysokich górach – Rytro to już Beskidy i czasem wspinać się trzeba naprawdę stromo. Zatęskniliśmy za reduktorem i większym prześwitem. Ale wtedy szybki przelot kilkuset km nie byłby tak komfortowy i tani – coś za coś. W tym przypadku stawiamy na Outlandera.