- 212 000 zł za Mustanga to jedna piąta tego, co trzeba by mieć na BD11
- To dwa motoryzacyjne światy z różnymi tradycjami, z których każdy kusi czymś innym
- Ford kradnie serce brzmieniem, Aston Martin - designem i kunsztem wykończenia wnętrza
Cena? Astronomicznie wysoka. Tyle, co Aston Martin, kosztuje duże mieszkanie w dobrych dzielnicach Warszawy. To nie znaczy jednak, że będziemy źle życzyć każdemu, kogo na brytyjską arystokrację stać. Świetna fura – piękna, mocna i niesłychanie prestiżowa! Tyle że za o wiele mniej możemy mieć również niezłą rasową brykę z USA. Ford Mustang cabrio nie jest wprawdzie całkiem nowy, ale sprawdzamy go świeżo po face liftingu. A cena? 212 000 zł – też raczej niemało, ale to jedna piąta tego, co trzeba by mieć na Astona. Czy takie rozwiązanie wystarczy nam do szczęścia? Przekonajmy się.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoAston Martin nie kusi przestronnością. Za przednim rzędem foteli miejsca wystarczy na niewielki bagaż, co zresztą może się przydać, bo w kufrze, gdy kabriolet ma złożony dach, mieści się zaledwie 169 l. Jednak bądźmy szczerzy: kto by się tym przejmował?
Szlachectwo zobowiązuje
Anglicy nigdy nie twierdzili, że Aston ma być praktyczny. Jest piękny, naprawdę porywający. Zamaszysta linia, sierpowate tylne światła, sylwetka jak marzenie. Za 30 lat, gdy przesiądziemy się do autonomicznych aut i zajmiemy podczas jazdy głównie rozrywką, wciąż nie będziemy mogli oderwać wzroku od tego samochodu. Dach i szyby chowają się w ciągu mierzonych stoperem 14 s i w ten sposób to Mustang rozstrzyga pierwszą konkurencję pojedynku na swoją korzyść. Jemu wystarczy 10 s, żeby w samochodzie zaświeciło słońce. Także w drugim punkcie zawodów amerykański rumak okazuje się lepszy. Z tyłu dwójka dorosłych zasiądzie całkiem wygodnie, a bagażnik zmieści 332 l, czyli prawie dwa razy tyle, co w Astonie.
Jeśli już wygodnie usiedliśmy, to przyjrzyjmy się kokpitowi. Po face liftingu Mustang zyskał zdigitalizowaną deskę rozdzielczą. Zamiast okrągłych zegarów pojawił się wyświetlacz, na którym – w zależności od programu jazdy – widoczne są różne grafiki. Poza tym musimy uczciwie przyznać: nie da się o nim w żadnym razie powiedzieć, że jest po amerykańsku topornie wykonany. Starannie wykończone powierzchnie z miękkiego tworzywa i chromowane przełączniki wyglądają naprawdę OK.
Teraz niespodzianka. W Astonie pierwsze, co zwraca uwagę, to wcale nie angielskie wysmakowanie. Kokpit DB11 Volante jakoś dziwnie przypomina nam stuttgarckie wnętrza. Moduł informacyjno-rozrywkowy z charakterystycznymi przyciskami i pokrętłami jest dziełem Mercedesa. I nie ma w tym właściwie nic złego, można tu śmiało odwołać się do wyznawanej przez wielu zasady, że lepiej czegoś nie robić, niż robić to źle.
Ile Mercedesa w Astonie?
Dotyczy to zresztą także silnika: podwójnie doładowane 4.0 V8 (również Mercedesa) osiąga moc 510 KM i 675 Nm momentu obrotowego, czyli trochę mniej niż AMG GT C Roadster (557 KM, 680 Nm). V8 pozwala rozpędzić Volante w 4 s do „setki” i rozwinąć maksymalną prędkość 300 km/h. Nieźle! Żeby jednak nie wprowadzić nikogo w błąd: DB11 nie jest i nie próbuje wcale być sportowcem. Nie zareaguje z wdzięcznością, jeśli za pośrednictwem przycisków na kierownicy (pochodzących z GT) ustawisz tryb Sport plus i zaczniesz pokonywać zakręty z takim zapałem, jakby to była twoja ostatnia podróż. Lepiej tego nie robić, brakuje tu tylnej osi skrętnej i adaptacyjnych stabilizatorów. Aston Martin chce, żeby się nim rozkoszować. Cruising – to lubi. Wolno podjechać pod kawiarnię, tak żeby wszyscy mogli go podziwiać, zamiast jakiegoś plebejskiego ścigania się.
Mustang rwie się do galopu
Z Fordem jest zupełnie inaczej. Zanim goście kawiarni zobaczą Mustanga, donośne grzmienie zapowie jego przyjazd. Tak, ten samochód ma sportowy układ wydechowy i to jest coś, czego nam trzeba. Jeśli znajdziesz dość wolnego miejsca na drodze, uruchom przyciskiem tryb Drag Strip, a 5-litrowe wolnossące V8 wrzaśnie jak opętane, rozkręci się aż do limitu obrotów, z kolei 10-stopniowy „automat” będzie energicznie strzelał biegami.
Jak wskazuje nazwa, ten tryb został stworzony, żeby Mustang miał jak najlepsze przyspieszenie od startu, bardzo przydatne w wyścigach równoległych. I tak, Mustang osiąga „setkę” po 4,5 s, a rozpędza się do maksymalnych 250 km/h. I najlepiej, jeśli droga prowadzi na wprost. Ważący ponad 1,8 tony wierzchowiec wraz z face liftingiem dostał nowe amortyzatory i grubsze stabilizatory poprzeczne, co nie zmienia jednak faktu, że pozostał rasowym muscle car, więc wąskie, kręte dróżki nie są jego żywiołem.
Porównywanie tych dwóch samochodów to misja z gatunku niemożliwych. Dwa motoryzacyjne światy z różnymi tradycjami, z których każdy kusi czymś innym. To co je niewątpliwie łączy, to nieskończona radość z jazdy.
Aston Martin DB11 Volante i Ford Mustang Convertible - naszym zdaniem
Aston to inna liga i inny klient niż Ford. Ale z punktu widzenia ceny Mustang absolutnie nie jest 5-krotnie gorszy od DB11, w niektórych aspektach okazuje się wręcz od niego lepszy! Ford skradł moje serce brzmieniem, Aston – designem i kunsztem wykończenia wnętrza.
Aston Martin DB11 Volante i Ford Mustang Convertible - dane techniczne
DB11 Volante | Mustang Convertible | |
Silnik | t.benz. V8/32 | benz. V8/32 |
Pojemność | 3982 cm3 | 5038 cm3 |
Moc maksymalna | 510 KM/6000 obr./min | 450 KM/7000 obr./min |
Maks. moment obr. | 675 Nm/2000 obr./min | 529 Nm/4600 obr./min |
Napęd | tylny | tylny |
Skrzynia biegów | automatyczna 8b | automatyczna 10b |
Dł./szer./wys. | 4739/1940/1279 mm | 4794/1916/1394 mm |
Masa własna | 1926 kg | 1843 kg |
Prędkość maks. | 300 km/h | 250 km/h |
0-100 km/h | 4,0 s | 4,5 s |
Spalanie | 9,9 l/100 km | 12,5 l/100 km |
Cena | od 258 500 euro | 212 300 zł |