Auto Świat Testy Porsche 911 nr 1 000 000 - pierwszy milion

Porsche 911 nr 1 000 000 - pierwszy milion

Autor Błażej Buliński
Błażej Buliński

Wiadomo, trzeba go ukraść. Porsche 911 ciężko jednak zapracowało na sukces: z linii produkcyjnej niedawno zjechał specjalny, milionowy egzemplarz. W klasycznych „911-kach” odbyliśmy na drogach Szkocji ekspresową podróż przez etapy rozwoju legendy z Zuffenhausen.

Milionowe Porsche 911
Zobacz galerię (16)
Porsche
Milionowe Porsche 911

Nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. We wrześniu 1963 r. Porsche zaprezentowało we Frankfurcie model, który miał zastąpić 356. Nazywał się „901”, bo akurat ta kombinacja cyfr była jeszcze wolna w katalogu z numeracją części VW. Protest Peugeota zmusił jednak Ferry’ego Porsche do zmiany nazwy z zerem w środku na inną. Najłatwiej było dodać jedynkę w środku – tak powstała nazwa legendarnego modelu. Od tego czasu fabrykę w Stuttgarcie opuściło już ponad milion „911-ek”. Ta z numerem 1 000 000 jest wyjątkowa. Nadwozie polakierowano w kolorze Irischgrün – taki najbardziej lubił Ferry Porsche. Pokrywę silnika zdobi złoty napis, a listwy kratki nad nim, jak i klamki oraz lusterka są matowosrebrne. Wygląd wieńczą 5-ramienne felgi o klasycznym wzorze.

W środku też zadbano o detale w stylu retro, np. fotele mają tapicerkę z wzorem w pepitkę. Kokpit jest cały obszyty czarną skórą, z którą kontrastują wstawki z drewna polakierowanego matowo i z wyczuwalną strukturą słojów. Zegary mają chromowane pierścienie i wskazówki, natomiast skale są zielone – jak w starych 911.

Do takiej konfiguracji jedynie słuszne wydają się manualna skrzynia biegów i napęd na tylne koła, czyli klasyka. Aż się prosi o wolnossący silnik, a tu za tylną osią tkwi 3-litrowy bokser biturbo o mocy 450 KM z poliftingowego 911 GTS. Takiego „jubileuszowego” pakietu detali wykończenia, jaki otrzymała milionowa sztuka, niestety, nie da się kupić – szkoda, bo prezentuje się smakowicie. To auto trafi do muzeum Porsche, przedtem jednak odbędzie światowe tournée. Pierwszym przystankiem w podróży była Szkocja. Ojczyzna golfa i whisky oferuje też wspaniałe drogi: kręte i wąskie, ze spektakularnymi krajobrazami we wzorze moro. Jeśli zatem świętować milion wyprodukowanych „911-ek”, to... jeżdżąc! I tak znaleźliśmy się w Edynburgu, ogromnie zaszczyceni.

Spod zamku górującego nad miastem ruszyliśmy w policyjnej eskorcie. Ponad 20 grzechoczących, charczących i warkoczących „911-ek” to sytuacja, w której trudno się zdecydować: wyjąć smartfona czy po prostu chłonąć przeżycia? I jeszcze do tego świeciło słońce. Słońce w Szkocji to tak, jak deszcz w Dubaju. Minęliśmy rogatki miasta i jadąc przepiękną Targą z 1967 r. za resztą kawalkady, czerpaliśmy garściami z chwili zapomnienia. A o czym zapomnieliśmy? O pilnowaniu trasy. Inni dziennikarze w pozostałych samochodach – także. Powstałe zamieszanie przerosło organizatorów i resztę dnia zamiast za kierownicami kolejnych muzealnych Porsche spędziliśmy na ćwiczeniu zmiany biegów lewą ręką we współczesnej Carrerze z kierownicą po prawej. Szło nam całkiem nieźle i romantyczne pustkowia z jeziorami rozciągającymi się między szaro-zielonymi wzgórzami wynagradzały niezgodności status quo z pierwotnym planem. Aż zaczęło lać.

Kolejnego dnia trzeba było nadrobić to, co nas ominęło. Czas naglił, więc na każdy z rozdziałów 54-letniej historii „911-ki” mieliśmy po jakieś... 15 minut! Pierwszy z etapów ewolucji reprezentowała Targa, którą pokochaliśmy już dzień wcześniej za wspaniałą elastyczność 130-konnego silnika 2.0, a także za zadziwiająco wysoki komfort jazdy i styl.

Przedstawicielem kolejnej generacji – G-Modell – był rzadki biały Clubsport z 1985 r. Surowa, odelżona twarda, analogowa maszyna z klimatycznym welurowym wnętrzem i 3,2-litrowym silnikiem. Bajka!

Milionowe Porsche 911
Milionowe Porsche 911Porsche

Następne w kolejce było 964 – w końcu prawdziwie nowa generacja. Miała 80 proc. innych części niż poprzednik i wiele rozwiązań, za które najbardziej hardcorowi fani „911-ki” krytykowali Porsche: ABS, wspomaganie kierownicy, poduszki powietrzne... Z muzeum oddelegowano Turbo z silnikiem 3.3 i napędem 4x4. Na miękkich fotelach z szarej skóry można było się poczuć niczym rekin biznesu z ery dwurzędowych marynarek.

Szybka przesiadka do ostatniego „wiatraka”, czyli 286-konnego 993 z nadwoziem targa i Tiptronikiem. Dzięki szklanemu dachowi i wąskim słupkom widoczność w każdym kierunku jest fantastyczna. Kolekcjonerzy licytują się o takie auta, kochają je o wiele bardziej niż następcę – 996. To „911-ka” z jajami sadzonymi zamiast reflektorów, ale kwadrans za kierownicą GT3 spowodował, że odechciało nam się żarcików na jej temat. To było największe zaskoczenie tego dnia, pozwoliliśmy więc sobie na dodatkowe 5 minut w jego sztywnych kubełkach, a 360-konny silnik rozkręciliśmy nie raz do ogranicznika. Czuliśmy prawdziwą jedność z tym samochodem.

Z serii 997 wybrano prawdziwego dzikusa: GT3 RS 3.8. Ta bestia chciała nas pożreć. Kierownica z prawej i zmiana biegów lewą ręką nie ułatwiały ujarzmienia 450 koni, ale ćwiczenia z poprzedniego dnia uchroniły nas przed pewną śmiercią. Było super!

Na deser obiecano nam zielone 991.2. Niestety, organizatorzy nie zdołali go namierzyć, a nasz samolot już odlatywał. Pierwszy milion – trzeba go ukraść. Ktoś jednak miał taki plan. I go dopiął.

Porsche 911 nr 1 000 000 - naszym zdaniem

Nie wszystko zawsze idzie zgodnie z planem, ale powiedzmy sobie szczerze: z Porsche 911 jest jak z czerwonymi winami – jakkolwiek byś się starał, życie i tak jest za krótkie, żeby spróbować wszystkich. Degustacja historycznych roczników tylko zaostrzyła mój apetyt.

Autor Błażej Buliński
Błażej Buliński
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków