Koncerny motoryzacyjne przekonują, a przynajmniej niektóre z nich, że zbliża się era elektrycznej motoryzacji. Oczywiście taka era już była sto lat temu z górką, ale najwyraźniej historia zatoczyła koło i teraz elektro-motoryzacja wraca, tyle że w nowoczesnym opakowaniu. Poza tym, koncerny motoryzacyjne muszą na nią stawiać, bo bez „zeroemisyjnych” pojazdów po prostu nie spełnią wyśrubowanych norm emisji spalin, które narzucają im urzędnicy Unii Europejskiej. Krótko mówiąc, żeby nadal mogło powstawać Audi A4 z „tedeikiem”, koniecznie musi być produkowany taki model, jak e-tron.
Audi e-tron – odpowiednia sylwetka dla nietuzinkowego napędu
Sylwetka nowego, elektrycznego Audi może robić wrażenie. Zupełnie nie wiem dlaczego, bo nie znam się na wzornictwie przemysłowym, ale po e-tronie od razu widać, że to nie jest zwykły SUV. W jego sylwetce jest coś takiego, że po prostu od razu wiem, iż tu pod maską nie znajdę porządnego V8, za jakie dotąd ceniłem Audi. Tu musi być coś innego. I jest.
Do napędu e-trona wykorzystano bowiem dwa cichutkie silniki na prąd, z których każdy napędza jedną oś. Ich łączna moc to 360 KM, a więc sporo. I na tym nie koniec, bo do dyspozycji jest jeszcze fantazyjny tryb Boost, w którym – kosztem zużycia energii – otrzymujemy dodatkowe 48 KM. Łącznie, przynajmniej na chwilę, jest zatem do dyspozycji aż 408 koni. Nieźle. W zasadzie to e-tron powinien należeć do dumnej rodziny „esek” produkowanych przez Audi. Poza tym, w aucie na prąd liczy się też moment obrotowy. W e-tronie to 561 Nm, które we wspomnianym wcześniej trybie Boost rośnie do 664 Nm. Pamiętajmy, że to „elektryk”, więc ta siła napędowa jest do dyspozycji „na już”, czyli od wciśnięcia gazu. Silnik elektryczny nie musi mozolnie wchodzić na obroty ani czekać, aż uaktywni się turbodoładowanie. Auta na prąd przyspieszają natychmiast, bez chwili zwłoki. To bardzo przyjemne.
Audi e-tron – jak zwykłe auto?
Gdy na rynek trafiły elektryczne SUV-y z dużymi bateriami, wiele osób uznało, że to może być początek takiej małe rewolucji w elektromobilności. Z jakiej przyczyny? Ano, dlatego, że największą wadą „elektryków” jest ich mały zasięg. Duże samochody zaś, choć ciężkie, będą miały pod ręką sporo energii. To z kolei oznacza, że przejadą naprawdę dużo kilometrów bez potrzeby podłączania do gniazdka. Czyżby więc dzięki takim SUV-om, jak e-tron, mielibyśmy się przekonać do jazdy autami na prąd na długie trasy? Niestety, jak na razie nie za bardzo.
Audi e-tron ma realny zasięg na poziomie około 300 km. Niby nieźle, bo da się np. bez ładowania przejechać z Warszawy do Kielc. I jeszcze zostanie na krótką jazdę po mieście. A co z dłuższymi wyjazdami? Tu mamy problem, bo wprawdzie Audi chwali się, że używając ładowarki o mocy 150 kW e-trona da się naładować „pod korek” w niespełna godzinę, to po pierwsze, jest to nadal o wiele dłużej niż tankowanie benzyny, po drugie zaś takich ładowarek w tej chwili w Polsce nie ma... To pewien problem. A gdy mamy do dyspozycji 44 kW lub 50 kW, postój będzie o wiele dłuższy. Ciekawostka: z domowego gniazdka 230 V e-trona będziemy ładować... niemal dwie doby. I jeszcze po trzecie: jadąc autostradą 140 km/h zapewne nie przejedziemy tych mitycznych 300 km. Cóż, wygląda na to, że trasę Warszawa – Gdańsk nawet e-tronem trzeba będzie jechać dwa dni.
Audi e-tron – jednak do miasta
Co innego w mieście. Tu jest całkiem w porządku. Audi e-tron w ruchu miejskim nie zużywa tak dużo prądu, jak na drodze szybkiego ruchu. Zależnie od sposobu jazdy i korków, mamy szansę uzyskać zużycie rzędu 30 kWh/100 km. Sporo, ale trzeba pamiętać, że e-tron waży 2490 kg! Owszem, z natury jest dużym SUV-em, więc siłą rzeczy musi mieć znaczną masę, ale podobne auta 4x4 są jednak zdecydowanie lżejsze. Problemem elektrycznego Audi są oczywiście baterie, które dodają aż 700 kg! Bez nich nie było niezłego zasięgu, ale z nimi... cóż, nie można parkować na chodnikach. Pamiętacie? Jest przepis, że nie mogą na nich stawać auta o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 2500 kg. Nie każdy go zna.
Z drugiej strony, elektrycznym autem po mieście jeździ się ze świadomością posiadania pewnych przywilejów. Można ominąć korek pasem dla autobusów, wjechać za darmo do strefy czystego transportu (gdy takie będą, bo ta w Krakowie jednak nie wypaliła), a także parkować nie płacąc (a miasta wkrótce podwyższą stawki). Świetna sprawa! Za to zupełną porażką, jak dla mnie, są kamery, które zastępują boczne lusterka. Małe ekraniki umieszczone przy klamkach drzwi nie są tak czytelne jak lusterka, są też podatne na odblaski. Trochę kiepsko, gdy odbicie światła uniemożliwia sprawdzenie, czy coś nie jedzie pasem obok. Jednak wolę tradycyjne lusterka.
Audi e-tron – idealnie przyspiesza
Poza tym e-tronem jeździ się po prostu świetnie. Elektryczne auto rusza płynnie i na dodatek z niesamowitym przyspieszeniem. Audi faktycznie potrafi rozpędzić się do setki w 5,7 s i na dodatek robi to w fantastycznym stylu, czyli idealnie płynnie – nie ma skrzyni biegów, więc przyspieszanie jest ciągłe. Co więcej, w podobny sposób e-tron rozpędza się, startując z dowolnej prędkości. To naprawdę wspaniałe uczucie. To także coś, za co elektryczne pojazdy pokocha każdy, kto choć raz poprowadzi taki samochód.
Będziemy je cenić także za ciszę. Jazda bez klekotu diesla lub klangu benzynowego motoru naprawdę sprawia frajdę. Owszem, miło jest w weekend wsiąść do Mustanga Bullitta z V8 pod maską i podrasowanym wydechem, ale umówmy się – tak na co dzień wolimy ciszę i komfort. Wygodę Audi zresztą też zapewnia. Seryjnie ma pneumatyczne zawieszenie oraz adaptacyjne amortyzatory. Potrafi więc skutecznie niwelować nierówności. Według mnie, porusza się jak poduszkowiec. Nie czuć nawet tej dużej masy. Pamiętajmy tylko o jednym: Audi postawiło na komfort (i mnie to akurat pasuje), ale jeśli wolicie elektrycznego SUV-a, którego prowadzi się jak hot hatcha (ale kosztem wygody) to lepiej wziąć Jaguara I-Pace’a.
Audi e-tron – to będzie bitwa
Tylko czy warto sięgnąć po elektrycznego SUV-a, skoro na rynku jest tak wiele świetnych aut z tradycyjnym napędem? W Polsce, moim zdaniem, warto kupić e-trona tylko, jeśli chcemy zamanifestować swoje przywiązanie do kwestii związanych z walką z niekorzystnymi zmianami klimatu. Stacji ładowania jest jeszcze za mało, a zasięg e-trona stawia go na straconej pozycji, choćby w porównaniu z Q5 z dieslem, które potrafi przejechać 1000 km bez tankowania. Tyle że konkurencyjność „elektryków” pewnie będzie szybko rosnąć. Wojna na tankowane prądem SUV-y klasy premium dopiero się rozpoczyna. Po Tesli Model X, do sprzedaży wszedł Jaguar I-Pace, teraz mamy e-trona, a właśnie dołącza Mercedes EQC, a wkrótce BMW pokaże swojego iX3. Będzie ciekawie.
Audi e-tron - dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | dwa silniki elektryczne |
Moc | 360 KM (408 KM w trybie boost) |
Moment obrotowy | 561 Nm (664 Nm w trybie boost) |
Skrzynia biegów i napęd | jedno przełożenie, napęd 4x4 |
Prędkość maksymalna | 200 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 6,6 s (5,7 s w trybie Boost) |
Średnie zużycie prądu | 22,6 kWh/100 km (WLTP) |
Masa własna | 2490 kg |
Cena | od 342 800 zł |