- Auto elektryczne prowadzi się praktycznie tak samo jak "spaliniaka" z automatyczną skrzynią biegów
- Większość nowych funkcji obsługuje się intuicyjnie
- Obsługa serwisowa? Uproszczona do minimum
W latach 20. ubiegłego wieku w Polsce obowiązywało specjalne prawo jazdy pozwalające na prowadzenie tylko Forda T (ze względu na nieco odmienny, łatwiejszy sposób obsługi auta). Kierowcy posługujący się kategorią II-B byli traktowani nieco "pobłażliwie", a jednym z popularniejszych żartów było pytanie: Pan to kierowca czy tylko na Fordzie? Czy podobna sytuacja odnosi się do kierowców korzystających z samochodów elektrycznych? Czy prowadzenie takiego auta jest łatwiejsze niż takiego z napędem spalinowym? Czym w ogóle różni się obsługa?
Zasadniczo samochód elektryczny prowadzi się bardzo podobnie jak spalinowy, ale na desce rozdzielczej pojawia się kilka nieznanych dotychczas wskaźników, a w kokpicie znajdziecie przyciski, których w benzyniaku może nie być. Na pewno łatwiej odnajdą się kierowcy obeznani z automatyczną skrzynią biegów. Co prawda w aucie elektrycznym (pomijając specyficzne konstrukcje) w ogóle nie ma skrzyni biegów, to jednak sposób prowadzenia jest niemal identyczny. Po zajęciu miejsca za kierownicą wystarczy wcisnąć przycisk (w niektórych autach przekręcamy klasyczny kluczyk) Start. Po sprawdzeniu systemów auto zgłosi (zielona kontrolka) gotowość do jazdy. Wystarczy wtedy (przyciskiem, dźwignią) wybrać zakres D i… gotowe. Wciskamy gaz i jedziemy.
Zależnie od klasy i wersji w autach "na prąd" znajdziecie praktycznie takie same systemy wspomagające jazdę: kontrolę odległości w korku, tempomat, systemy nadzorujące martwe pole w lusterkach czy zmęczenie kierowcy.
Pojawiają się też pytania o obsługę techniczną aut elektrycznych. Z punktu widzenia kierowcy wymagania są mniejsze niż przy aucie spalinowym. Kontroluje stan i napompowanie opon, musi mieć "uszy otwarte" na wszelkie stuki dochodzące z podwozia – układ jezdne praktycznie niczym się nie różni od klasycznych aut, więc może mieć takie same problemy. Pod maską obsługa ogranicza się do uzupełnienia płynu do spryskiwaczy i kontroli poziomu płynu chłodzącego.
Warto też zwracać uwagę na akumulator 12V. Spytacie: po co on w aucie? Odpowiedź jest prosta – z takim napięciem pracuje większość urządzeń w kabinie (od świateł po centralny zamek). Co więcej – przy rozładowanym akumulatorze samochód w ogóle nie wystartuje! Ale to nie problem, bo prąd można "pożyczyć". Będzie to nawet łatwiejsze, bo nie potrzeba obracać silnikiem, a jedynie "wzbudzić" elektronikę. Tak samo auto elektryczne może stać się "dawcą" prądu, jednak – mimo ogromnego akumulatora pod podłogą – jego możliwości są ograniczone, bo akumulator 12V nie ma dużego prądu rozruchowego.
Obsługa w serwisie? Jeśli mowa o wymianie klocków, powinien poradzić sobie każdy mechanik. Do instalacji wysokiego napięcia może z kolei "podchodzić" jedynie osoba z uprawnieniami. Przeglądy nie powinny być drogie, bo i czynności do wykonania nie ma wiele. W przypadku elektrycznej Kony po roku zapłacicie… 340 zł. Planowe wymiany ograniczają się do zalania nowego płynu hamulcowego i założenia filtra pyłkowego (co 2 lata lub 30 tys. km) oraz do wymiany płynu chłodzącego (pierwsza po 10 latach lub 210 tys. km).
W kolejnych odcinkach odpowiemy na pytania: jak mierzy się zużycie prądu i ile ono wynosi oraz jak dokładnie przebiega proces ładowania i ile wymaga czasu? Macie inne pytania dotyczące jazdy czy obsługi samochodu elektrycznego? Zapraszamy do dyskusji!
Jazda autem elektrycznym jest przyjemna i… bezproblemowa! To łatwiejsze, niż w przypadku auta spalinowego.
Tak mogłoby wyglądać wnętrze praktycznie każdego Hyundaia Kona, a już na pewno tych z automatyczną skrzynią biegów (gdzie lewarek nie musi mieć mechanicznego połączenia z samą przekładnią). Tu wprawne oko zauważy nietypową konsolę centralną – pod wysokim panelem jest jeszcze duży schowek.
Na pozór taka sama tablica wskaźników, ale pojawia się kilka charakterystycznych elementów. Od lewej: wskaźnik stopnia zasilania (wykorzystania mocy, PWR – skrót od Power) lub CHARGE (ładowania). Zielona ikona samochodu ze strzałką pod spodem oznacza "sprawność systemów, gotowość do jazdy". Nie spotkacie obrotomierza – choć w teorii można by podawać prędkość obrotową, z jaką pracuje silnik elektryczny, to nie ma ona większego znaczenia dla kierowcy. W Konie zależnie od wybranego trybu jazdy (Sport/Komfort/Eko/Eko+) zmienia się wskazanie centralnego zegara – wyświetla on prędkość, wykorzystanie mocy lub ekonomię jazdy. Dalsza część wyświetlacza to komputer pokładowy (zamiennie z nawigacją, radiem itp.) oraz wskaźnik poziomu naładowania (analogiczny do poziomu paliwa w zbiorniku).
Samochód ocenia styl jazdy kierowcy, choć jadąc szybko (np. powyżej 120 km/h) nie mamy szansy na 100 proc. ekonomiki. Jedyna różnica we wskazaniach komputera to podawanie zużycia energii w kWh/100 km – ale o tym będzie w kolejnym odcinku.
Ważna funkcja elektryka – odzysk energii. Hyundai stosuje trzystopniową skalę częściowo sterowaną przez kierowcę. Im wyższy poziom odzysku tym auto bardziej agresywnie hamuje po zdjęciu nogi z pedału gazu. Który poziom wybrać? Zależy od preferencji kierowcy i sytuacji na drodze. W mieście często stosujemy technikę jazdy gaz/hamulec więc sprawdzi się tu najwyższy stopień odzysku.
W innych autach zamiast 3-stopniowej skali bywa stosowana np. 5-stopniowa lub też pojawia się funkcja "B" oznaczająca właśnie odzyska energii poprzez wydajniejsze hamowanie. Ciekawą funkcją jest też e-Pedal w Nissanie Leaf – kierowca praktycznie nie musi używać hamulców.
Proste zakresy jazdy – praktycznie jak w "automacie": D to Drive (jazda do przodu), P – parking, N – Neutral zaś R – reverse gear (wsteczny). Różnica? Dość prosta – nie ma zakresów ograniczających korzystanie z wyższych biegów bo – przypomnijmy – tu w ogóle nie ma skrzyni biegów.
Autem jeździ się płynnie i bez szarpnięć. To zasługa ogromnego momentu obrotowego (np. w Hyundaiu… 395 Nm!) i braku skrzyni biegów.
Panel sterowania wentylacją i ogrzewaniem dość jasny, ale tu również małe ciekawostki. Pierwszą jest tryb "Driver Only" ("tylko kierowca") w którym strumień powietrza kierowany jest głównie na kierowcę. Pozwala to zaoszczędzić energię, gdy fotel pasażera jest pusty. Jest też przycisk "Heat" (ogrzewanie) – włączenie grzałki oznacza wzmożony pobór prądu (nawet 2-3 kW), więc to kierowca może zdecydować, kiedy go użyć. Często wystarcza np. zastosowanie funkcji "tylko kierowca" w połączeniu z ogrzewaniem kierownicy.
Kolejne funkcje typowe dla auta elektrycznego: przycisk sterujący odblokowaniem gniazda ładującego oraz sygnałem dźwiękowym. Pierwszy decyduje, w jakich warunkach można wyciągnąć wtyczkę podłączoną do gniazda. Jeśli aktywowany jest tryb "auto" będzie to niemożliwe tylko podczas ładowania. Jeśli np. akumulator będzie już naładowany, wtyczkę da się wysunąć. Przycisk VESS (w innych np. Voice lub symbol głośnika) wyłącza dźwięk ostrzegawczy emitowany przez auto. Choć bywa on irytujący lepiej pochopnie z niego nie rezygnować – np. w przypadku kolizji z pieszym wyłączony sygnał ostrzegawczy ("zastępujący" przecież dźwięk silnika) będzie okolicznością obciążającą kierowcę.
Dodatkowe funkcje może też mieć nawigacja. Ostrzeże gdy wybrany cel znajduje się poza zasięgiem akumulatora oraz pomoże znaleźć ładowarkę. Ta ostatnia funkcja nie zastąpi jednak rozeznania kierowcy – wskazuje ładowarki nieistniejące, wolne (w praktyce nieprzydatne w podróży) itp. Na kolejnych ekranach można też podglądać tryb jazdy czy też wykorzystanie energii przez poszczególne elementy samochodu (układ napędowy/klimatyzację/ogrzewanie/elektronikę czy system dbania o akumulator).
Z grubsza można ten widok pomylić z klasycznym silnikiem spalinowym, ale pod dużą osłoną kryje się tzw. falownik oraz pokładowa ładowarka, zaś jeszcze niżej – silnik elektryczny. Czy jednostka elektryczna jest bezobsługowa? Tak zupełnie to nie, ale z pewnością wymaga mniej uwagi. Pod maskę trzeba zaglądać regularnie – choćby w celu kontroli poziomu płynu chłodzącego, uzupełnienia płynu do spryskiwaczy lub awaryjnego "pożyczenia" prądu.
Bać się elektryka? Zdecydowanie nie! Pojechać da się praktycznie bez przygotowania, a dodatkowe funkcje poznamy niemalże w kilka minut.