Ford Fiesta: wygląda naprawdę zawodowo

Kabina jest już mniej intrygująca. Właściwie wygląda tak jak w podstawowej wersji, a jedynie detale podkreślające sportowy styl to nakładki na pedałach i dobrze wyprofilowane fotele (choć nie wzorowo!). Za 4 tys. zł można wykończyć je skórzaną tapicerką z czerwonymi przeszyciami. Jeśli chodzi o przestronność kabiny i wielkość bagażnika, to 3-drzwiowe nadwozie okazuje się idealne dla dwojga amatorów sportu, jak i ich bagaży, choć podróż z kompletem pasażerów na pokładzie też nie będzie wiązać się z dużymi wyrzeczeniami.

O ile wygląd budzi sportowe skojarzenia, o tyle napęd najzwyczajniej rozczarowuje. Pod maską znalazł się silnik 1.6 o mocy 120 KM. Przyspieszenie do „setki” wynosi ok. 10 s, co trzeba uznać za przeciętny wynik. Elastyczność też nie powala na kolana. Na niskich obrotach po dodaniu gazu niewiele się dzieje, dopiero po przekroczeniu 3700 obr./min Fiesta rusza ochoczo do przodu, a silnik kręci do 6500 obr./min. Wtedy można poczuć przyjemność z jazdy małym Fordem.

Sympatię wzbudza również dość precyzyjnie działająca przekładnia, (choć skok lewarka mógłby być nieco krótszy, a przełożeń sześć, a nie pięć), oraz spalanie – w ruchu miejskim wynosi ok. 9 l/100 km, natomiast na trasie przy spokojnej jeździe spada poniżej 6 l/100 km.

Zawieszenie sprawdza się na polskich drogach, bo mimo że jest nieco obniżone i utwardzone, okazuje się dostatecznie komfortowe. Fiesta najlepiej czuje się na krętych drogach, gdzie pozwala na ostrą jazdę. Nie mamy poważnych zastrzeżeń do precyzji układu kierowniczego ani skuteczności hamulców, choć ich konstrukcja (bębny z tyłu) trochę nie pasuje do usportowionego auta.

Fiesta Sport nie jest tania! Cena bazowa wynosi 55 650 zł, natomiast koszt testowego auta przekracza 60 tys. zł. W zamian dostajemy rasowo wyglądający samochód z dobrym wyposażeniem seryjnym, ale niestety, z trochę za słabym silnikiem.