- Kia Stonic nie jest tak kontrowersyjna jak jej rywal Nissan Juke, ale Koreańczycy chcieli stworzyć auto, które spodoba się każdemu
- Bogate wyposażenie nawet w podstawowej wersji to jeden z atutów Stonika
- W Polsce auto właśnie wchodzi do sprzedaży, a jego ceny zaczynają się od 54 990 zł
Czasem łapię się na takim podejściu do testowanych aut, że od każdego pojazdu oczekuję dreszczyku, jaki towarzyszy prowadzeniu choćby Lamborghini albo ponad 500-konnego Mercedesa-AMG. Ale przecież przede wszystkim potrzebujemy takich wozów jak Kia Stonic – ładnych, praktycznych, zwinnych. Niekoniecznie emocjonujących.
Pokazując Kię Stonic, koreańska marka nie odkrywa Ameryki. Jej inżynierowie i projektanci wzięli na warsztat miejskie Rio, dodali tu i tam trochę centymetrów i proszę: mamy rywala dla Juke’a. Całkiem zgrabnego zresztą, choć nie tak niesztampowego jak wspomniany Nissan. W Kii twierdzą jednak, że chcieli stworzyć sylwetkę, która przypadnie do gustu każdemu, nie będzie zaś budzić skrajnych emocji tak, jak choćby Juke. W konsekwencji Kia jest raczej stonowana. Wielu osobom to pasuje.
Kia Stonic – uporządkowany środek
Otoczenie kierowcy w Stonicu to również solidna przeciętność. Tu drobna ciekawostka: wiecie, od czego pochodzi nazwa małego SUV-a Kii? Otóż od słów „speedy” i „tonic”, co ma się wiązać z młodością i zabawą. Gdy jednak siadamy za kierownicą tego modelu, trudno doszukać się tej zabawy – przed kierowcą jest kokpit bez ozdób, udziwnień i ciekawych akcentów stylizacyjnych, zbudowany z przyzwoitej jakości tworzyw. Przyzwoitej, ale nie bardzo dobrej. To w przeważającej części twarde plastiki i to nawet w eksponowanych miejscach. Ale... No właśnie, Stonic ma być tani. Dostępny z dobrym wyposażeniem za rozsądną cenę. Trochę jak Skoda, tylko jeszcze bardziej.
Jedynym elementem świadczącym o drzemiącej chęci stworzenia auta niesztampowego jest modna ostatnio indywidualizacja. W Stonicu możemy zatem mieć dach w innym kolorze niż reszta nadwozia, możemy też zamówić barwne detale w kabinie, np. na konsoli między przednimi fotelami. To dodaje nieco uroku. Podobnie zresztą, jak 7-calowy, dotykowy ekran, który – to świetnie! – jest w standardzie nawet w podstawowym, sprzedawanym w Polsce Stoniku. To auto z 1,2-litrowym silnikiem na benzynę dostępne za 54 990 zł.
Kia Stonic – hojnie obdarowana
Zresztą wyposażenie małego SUV-a Kii jest bogate. Obok wspomnianego, kolorowego ekranu – co nie jest regułą w tej klasie – mamy w standardzie najtańszego wariantu również ręczną klimatyzację, a za dodatkowe 2 tys. zł pakiet z kamerą cofania i relingi dachowe. Jeszcze słowo o systemie multimedialnym: nawet w najprostszym wydaniu potrafi on odtwarzać pliki MP3 z podłączonej pamięci masowej USB, ma zestaw głośnomówiący Blueooth oraz interfejsy Android Auto i Apple CarPlay. Droższe auta mogą Kii tego pozazdrościć.
Ja jednak jeździłem Stonikiem z silnikiem benzynowym 1.4 o mocy 100 KM, który zapewne w Polsce będzie często wybierany. Auto z tą jednostką ma jednak też bogatsze wyposażenie, w tym dodatkowo m.in. LED-y do jazdy w dzień, automatyczną klimatyzację, dodatkową ładowarkę USB, czy też kierownicę wykończoną skórą, przyjemnie leżącą w dłoniach. Szkoda tylko, że nawigacja jest standardem tylko w najbogatszym Stoniku – to w końcu tylko kwestia zmiany oprogramowania plus ewentualnie modułu GPS, o ile nie ma go w standardowym sprzęcie multimedialnym. W dzisiejszych czasach to niewielki koszt, a gdy tak dużo mówi się o nowych technologiach, aż trudno uwierzyć, że branża motoryzacyjna nadal nie oferuje porządnej nawigacji w standardzie. Aha, w Kii można ją mieć za dopłatą w wariancie „L” za 2 tys. zł. Niewygórowana cena, ale korzystanie ze smartfona i tak jest tańsze.
Kia Stonic – najlepiej jeżdżący, mały SUV
Stonic na pewno nie wygra z Jukiem w dziedzinie stylu i nie przeskoczy go pod względem kontrowersyjnego dizajnu. Co zatem wymyślono w Kii? Otóż, Stonic ma być najlepiej prowadzącym się małym crossoverem. I wiecie co? Wygląda na to, że faktycznie nim jest. Zbudowano go na podwoziu Kii Rio, a przecież ten miejski model też bardzo dobrze się prowadzi. Jest posłuszny i zwinny, z prawidłowo ustawionym zawieszeniem. Wyższy Stonic – ma 150 cm wysokości – nie jest pod tym względem gorszy od Rio. Nie przechyla się na zakrętach, precyzyjnie reaguje na ruchy kierownicą, pewnie się trzyma na zakrętach. Subiektywne wrażenia są takie, że nawet lepiej niż Juke 4x4, nie mówiąc już o wersjach Nissana z napędem na przód.
Krótko mówiąc, Kia ze swoim Stonikiem weszła w niszę w segmencie, który rozwija się niczym kosmos po Wielkim Wybuchu. Liczba miejskich SUV-ów czy też crossoverów – jak niektórzy wolą je nazywać – rośnie lawinowo, ale jak dotąd nie ma takiego, który jeździłby tak dobrze jak Stonic. Oczywiście częściowo stało się tak kosztem komfortu. Zawieszenie Kii jest nieco sztywniejsze niż np. w Oplu Crosslandzie X albo Renault Capturze. Nie znaczy to jednak, że Kia nie jest komfortowa. Amortyzuje nierówności na tyle dobrze, by pasażerowie nie narzekali. Wszak delikatnie przekazana informacja o przejechanej studzience to nie jest wielki problem.
Kia Stonic – słowo o silnikach
Najwięcej kilometrów przejechałem za kierownicą Stonika z 1,6-litrowym dieslem o mocy 110 KM, a to będzie wersja, która w Polsce niemal nie będzie kupowana. Choćby ze względu na cenę – od 75 490 zł. Sporo, jak na auto tej klasy, ale też miejski SUV z takim silnikiem sprawuje się świetnie – jest żwawy i oszczędny, choć głośny. Największa część sprzedaży przypadnie na benzynowe silniki 1.2 o mocy 84 KM oraz nieco mocniejszy, 1,4-litrowy, 100-konny. Auto z drugą z tych jednostek prowadziłem przez kolejne kilkadziesiąt kilometrów. Powiedzmy sobie szczerze: szału nie ma, ale są plusy.
Jeden z nich to cicha praca silnika 1.4. Przy niskich obrotach praktycznie go nie słychać. Ujawnia się dopiero podczas przyspieszania, by przejść w bardzo donośne tony, gdy wciskamy gaz do oporu. Cóż, to normalne w przypadku wolnossącej jednostki. W mieście rzadko jednak będziemy korzystać ze wszystkich 100 KM. Ostatnio w największych polskich miastach częściej stoi się w korkach niż jeździ. Szczególnie gdy chwilę popada.
Kia Stonic – czy warto ją kupić?
Tak, tak, tak! To auto nikogo nie porwie dizajnem ani żadnymi innymi cechami widocznymi na pierwszy rzut oka. Ale nie o to chodzi. Ważne jest to, że jest ona dopracowana pod każdym względem możliwym do wychwycenia podczas kilku godzin pierwszych jazd testowych. W tej chwili to jeden z najciekawszych miejskich SUV-ów. Tyle że przed nami kolejne premiery, w tym choćby Hyundaia Kona czy też Citroena C3 Aircross albo Volkswagena T-Roc.
Kia Stonic 1.4 – dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 1368 cm3, R4, benzynowy |
Moc | 100 KM przy 6000 obr./min |
Moment obrotowy | 133 Nm przy 4000 obr./min |
Skrzynia biegów i napęd | 6-biegowa ręczna, napęd na przód |
Prędkość maksymalna | 172 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 12,6 s |
Średnie zużycie paliwa | 5,5 l/100 km (producent) |
Masa własna | 1160 kg |
Cena | od 66 490 zł |