- Mercedes w nowej klasie A zadziwia zastosowanymi technologiami i nowoczesnym kokpitem z 10-calowymi ekranami
- Pod oznaczeniem A 200 kryje się zaledwie 1,3-litrowy silnik na benzynę, co jest zaskakujące
- Cena kompaktowego Mercedesa jest bardzo wysoka, ale to nowy model, po który i tak w tej chwili ustawiają się kolejki
Najmniejszy z Mercedesów powstał w latach 90. po to, by przyciągać do marki nowych klientów. Relatywnie niedroga klasa A miała być takim przedszkolem klasy premium. Każdy, kto chciał mieć Mercedesa, ale nie miał jeszcze pieniędzy na tego „prawdziwego”, mógł wtedy sięgnąć po kompaktowy model. Specyficzny, bo przecież wtedy klasa A wsławiła się „kanapkową” konstrukcją: wysokim nadwoziem, silnikiem wsuniętym niemal pod kokpit, niesamowicie obszernym wnętrzem. Wsławiła się też oblanym testem łosia: wyrośnięte i wąskie auto wywróciło się podczas jednego z dziennikarskich sprawdzianów. Mimo to Mercedesowi należą się wyrazy uznania: tę porażkę przekuł bowiem w sukces. Zmiany w konstrukcji dokonane po niefortunnym teście objęły też dodanie seryjnego ESP. Klasa A była więc pierwszym kompaktowym samochodem z tym systemem w standardzie. Na długo, zanim wymóg ten wprowadziły europejskie przepisy. Od tego czasu każda klasa A wnosi coś nowego i to mimo że w trzeciej generacji zrezygnowano z „kanapkowej” konstrukcji nadwozia na rzecz efektownej stylizacji. Czwarta edycja modelu utrzymuje tę zmianę, ale wprowadza coś nowego i ważnego.
Mercedes A 200 – wnętrze jak ze Star Treka
Tym razem Mercedes stawia na technologie, co widać w naszym testowym samochodzie wyposażonym we wszystko, co tylko możliwe. Oczywiście tak nie będzie wyglądać podstawowa wersja klasy A, ale z naszych informacji wynika, że wielu nabywców decydujących się na kompaktowy model klasy premium nie szczędzi pieniędzy na dodatki. Tym bardziej że ich koszt rozkłada na kilkadziesiąt leasingowych rat. Możliwe zatem, że wiele kompaktowych Mercedesów będzie wyglądać tak, jak nasze testowe A 200. Czyli rewelacyjnie.
Dwa ogromne ekrany o przekątnej ponad 10 cali każdy, naprawdę robią duże wrażenie. Jeden z nich zastępuje tradycyjne wskaźniki, drugi stanowi zaś centrum pokładowego systemu multimedialnego. Ten ostatni działa szybko, a zaprojektowano go z głową, czyli sterowanie nim jest intuicyjnie. Wszystkie podstawowe, a nawet te bardziej skomplikowane czynności da się wykonać bez studiowania podręcznika i bez kilkudziesięciominutowego treningu. Można tu użyć hasła: wsiadasz i wiesz. To po prostu działa, a system prowadzi nas za rękę.
Mercedes A 200 – rozmawiamy z samochodem
Uroczym gadżetem jest też układ rozpoznawania mowy, który Mercedes przez jakiś czas mocno reklamował, a z którego propagowania chwilowo zrezygnował. Rozumiem to, bo – przynajmniej w Polsce – wymaga on dopracowania. To, co już działa robi jednak dobre wrażenie. Wystarczy powiedzieć „Hej Mercedes”, by system się uaktywnił i zaczął słuchać. Teraz można wydawać komendy. Powiemy „włącz radio Tok FM” albo „włącz Radio Zet” i teoretycznie stacja zostanie zmieniona. Teoretycznie, bo choć elektronika stara się jak może, to raz „załapie”, o co nam chodzi, a innym razem zrobi coś niepożądanego. Podobnie jest z innymi poleceniami „jest mi zimno” czasem obniży temperaturę, ale możliwe też, że np. całkowicie wyłączy wentylację. Trudno powiedzieć, z jakiego powodu.
Eksperymenty z rozpoznawaniem mowy dają sporo frajdy na początku (bo niektóre polecenia zadziałają), ale na dłuższą metę robią się irytujące, bo jednak zdarza się zbyt wiele błędów. W Mercedesie tłumaczą, że angielska wersja działa lepiej, ale w Polsce jest problem: na razie Mercedes nie ma odpowiednio szybkiego dostępu do chmurowych serwerów, które potrafią uczyć się rozpoznawania mowy naturalnej w danym języku. Na pokładzie Mercedesa znajdują się odpowiednie procedury, ale działają w ograniczonym zakresie. System rozkwitnie, gdy poprawi się infrastruktura telekomunikacyjna. Cóż, najwyraźniej Mercedes wyprzedził swoje czasy. Krótko mówiąc, system rozpoznawania mowy traktujmy na razie jedynie jako ciekawostkę, a nie narzędzie ułatwiające życie.
Mercedes A 200 – doskonała jakość
Jednak w kabinie znajdziemy też to, co ważne na co dzień. Materiały w testowym A 200 są bardzo dobre: i tworzywa, i skóra, i elementy w kolorze aluminium. To poziom klasy C albo nawet wyższy. Inna rzecz, że pewnie w podstawowych wariantach klasy A nie jest aż tak pięknie. Fotele będą jednak wygodne w każdej wersji. Miejsca z tyłu też zawsze jest dużo, a to zasługa rozstawu osi zwiększonego o 2 cm w porównaniu z poprzednią generacją. Wbrew pozorom to sporo, gdy mowa o miejscu na nogi dla osób siedzących na kanapie. Muszę jednak uczciwie dodać, że np. w Audi A3 jest wygodniej, a wnętrze tego modelu zdaje się bardziej przestronne. Poza tym, siedząc za kierownicą Audi mamy lepszą widoczność we wszystkich kierunkach. Klasa A bije jednak na głowę i Audi, i BMW pod względem stylu.
Jeśli chodzi o funkcjonalność, we wszystkich kompaktowych modelach klasy premium jest podobnie. W każdym z tych aut mamy sporo schowków i kieszeni. Z drobiazgami nie będzie problemu. Zależnie od wybranych opcji, można też mieć dużą liczbę gniazd USB, miejsce do bezprzewodowego ładowania telefonu, czy też chłodzony schowek. Lista opcjonalnych dodatków w każdym z przypadków jest bardzo długa.
Mercedes A 200 – są jednak oszczędności
O ile na jakości materiałów Mercedes nie oszczędzał i sporo zainwestował w pokładową elektronikę, to jednak koszty gdzieś trzeba było przyciąć. I rzeczywiście: zaoszczędzono na zawieszeniu. W podstawowych wersjach klasy A mamy bowiem belkę skrętną, która – jak wynika z testów modeli wyposażonych w to tanie rozwiązanie – nie wpływa dobrze na komfort i stabilność jazdy. W testowym samochodzie mieliśmy jednak dodaną opcję AMG, w której ramach belkę zastępuje droższy układ wielowahaczowy. Dzięki niemu Mercedes jeździ bardzo dobrze. Głównie dlatego, że niezależne zawieszenie tylnych kół nie domaga się wypracowywania kompromisów między komfortem a stabilnością.
O ile warianty z belką skrętną są mniej komfortowe i ustawione dość sztywno, to auto z wielowahaczowym zawieszeniem, mimo dołożonego sportowego pakietu AMG, jest bardziej komfortowe. Klasa A w takiej wersji skuteczniej amortyzuje drobne nierówności, a jednocześnie zdecydowanie lepiej pokonuje zakręty. Nie przeszkadzają nawet efektowne, 19-calowe koła. Oczywiście, gdybym kupował auto dla siebie, sięgnąłbym po mniejsze felgi z oponami o większym profilu. To po pierwsze poprawia amortyzację, po drugie obniża koszty: trudniej o uszkodzenie felg na byle dziurze lub krawężniku.
Mercedes A 200 – myląca nazwa
Szkoda tylko, że w parze z pakietem AMG nie idzie podrasowany układ kierowniczy. Moim zdaniem wspomaganie jest zbyt silne, przez co odnoszę wrażenie, że kierownica kręci się luźno bez żadnego styku z kołami. BMW i Audi lepiej poradziły sobie z dostrojeniem elektrycznego wspomagania. Nie podoba mi się też to mylące nazewnictwo wersji, ale teraz stosuje je każdy producent. Zgadniecie, co kryje się pod maską A 200? Ja w życiu bym się nie domyślił, że to 1,3-litrowy benzyniak z turbo o mocy 163 KM. Skąd więc „200” w nazwie? Trudno powiedzieć. Dodajmy, że w 180d pracuje 1,5-litrowy diesel, a w 250 – 2-litrowy „benzyniak”. W drodze są jeszcze sportowe A35 i A45 sygnowane logo AMG. Niezłe zamieszanie.
Sam silnik jest jednak w porządku i jeśli nie szperać w danych technicznych, to można nawet sądzić, że prowadzimy auto z większą jednostką, np. 2-litrową. Przyspieszenie do setki zajmuje zaledwie osiem sekund, a to świetny wynik. Przy spokojnej jeździe niewielkie jest też zużycie paliwa. To około 8 l/100 km, gdy prowadzimy w mieście i trochę poza nim. Gorzej, gdy wyjedziemy na autostradę i pojedziemy nieco ponad 140 km/h. Wtedy mała, 1,3-litrowa jednostka pokazuje swoje mniej oszczędne oblicze: zużycie paliwa może nawet dochodzić do 10 l/100 km. Tak to już jest z małymi silnikami z turbo.
Mercedes A 200 – czy warto go kupić?
Cóż, tanio nie jest, ale to przecież nowy model. Nic więc dziwnego, że ceny są wysokie. Wariant A 200 kosztuje co najmniej 132,2 tys. zł, a to raczej dużo jak na kompaktowy samochód z 1,3-litrowym silnikiem. Auto takie, jak testowane kosztuje zaś niemal 175 tys. zł. Wygląda doskonale, ale jednak to tylko model kompaktowy. Inna rzecz, że to jednak Mercedes, a po taki wóz sięgamy, finansując jego zakup w leasingu. A wtedy nawet abstrakcyjne ceny zdają się mieć sens. Najwyraźniej tak jest, bo tuż po prezentacji, po Mercedesa klasy A ustawiły się kolejki.
Mercedes A 200 – dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 1332 cm3, R4, turbo benz. |
Moc | 163 KM przy 5500 obr./min |
Moment obrotowy | 250 Nm przy obr./min |
Skrzynia biegów i napęd | 7-biegowy automat, napęd na tył |
Prędkość maksymalna | 225 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 8 s |
Średnie zużycie paliwa | 5,3 l/100 km (producent) |
Masa własna | 1430 kg |
Cena | od 132,2 tys. zł |