Świat stanął na głowie: coupé mają silniki Diesla, sportowe samochody – automatyczne skrzynie biegów, a Mercedes klasy S w przedłużonej wersji, którą podróżuje się z szoferem… 4-cylindrowego turbodiesla o mocy 204 KM.
Nadwozie/jakość. W przypadku reprezentacyjnej limuzyny najważniejsza jest wygoda pasażerów podróżujących z tyłu. W przedłużonym Mercedesie klasy S mają oni mnóstwo przestrzeni na nogi oraz indywidualnie regulowane elektrycznie siedzenia. Nie oznacza to oczywiście, że projektanci zapomnieli o przedniej części kabiny – tu miejsca także jest pod dostatkiem, a obszerne fotele pozwalają ze spokojem myśleć o długich podróżach.
Układ napędowy/Osiągi. Auto statecznie rusza i tylko wnikliwy słuchacz zwróci uwagę na pomruk diesla. Wciskamy mocniej pedał gazu i samochód zaczyna sprawnie nabierać prędkości. Wcale nie ma się wrażenia, że pod maską pracują 4 cylindry, które produkują „zaledwie” 204 KM. Wprawdzie pojazdów tego typu nie kupuje się dla szaleńczych pościgów, ale i tak cieszy, że ta ponaddwutonowa limuzyna już po 8,2 s uzyskuje 100 km/h. Duże powody do radości daje również niskie zużycie paliwa. Rzeczywiste spalanie nie jest tak optymistyczne, jak podaje producent, ale średnie zapotrzebowanie poniżej 7 l/100 km to bardzo dobry wynik w ciężkiej limuzynie.
Układ Jezdny/komfort. Niezależnie od stanu drogi samochód porusza się majestatycznie, a pasażerowie nie odczuwają nawet większych nierówności nawierzchni. Problemu nie stanowi również dynamiczne pokonywanie zakrętów.
Koszty/Bezpieczeństwo. Auto jest droższe od 6-cylindrowych rywali. Jednak to jedyna klasa S w wersji L, którą można kupić za mniej niż 400 tys. zł. W standardzie znalazł się system Pre-Safe, który w razie zagrożenia zamyka szyby i szyberdach, ustawia fotele w optymalnej pozycji i uruchamia napinacze pasów – wszystko po to, by zminimalizować skutki wypadku.