Testowy samochód to osobowy furgon ekstradługi (najdłuższa wersja z trzech do wyboru) z mocnym, 163-konnym dieslem 2.1 i napędem na tył (napęd przedni zarezerwowany jest dla tańszych Vito z silnikiem o poj. 1,6 l. z Renault). To najwyższa wersja wyposażeniowa Select, która cennikowo kosztuje 146,5 tys zł. netto – czyli brutto ponad 180 tys. zł. Z dodatkowym wyposażeniem auto kosztuje ponad 230 tys. zł. Poszczególne pozycje z długiej listy opcji nie są niby drogie, ale bardzo wiele rzeczy wymaga dopłaty – nawet sensowny, 70-litrowy zbiornik paliwa (seryjnie tylko 57 litrów) czy 25-litrowy pojemnik na AdBlue.
No dobrze, ale jak to jeździ?
Napęd na tył ma w furgonie swoje zalety; auto przyspiesza równomiernie, bez silnych bujnięć podczas zmiany biegów, ma dobrą trakcję, co pomaga na zakrętach, lepiej zachowuje się po załadowaniu (akurat w wersji osobowej ma to mniejsze znaczenie) no i ma mniejszy promień skrętu niż wersja przednionapędowa, co pomaga przy parkowaniu. Mercedes chętnie jedzie na wprost, nie myszkuje po drodze i chętnie skręca. Niewątpliwie auto ma podwozie z klasy premium, to jedna z większych zalet tego auta.
160-konny diesel równomiernie rozwija moc i ma jej dość, jakkolwiek brzmi jak silnik ciężarówki. Jest dobrze wyciszony, ale jednak, prowadząc Vito, nie sposób zapomnieć, że jedziemy autem „roboczym”. Zresztą, producent już o to zadbał na wielu frontach. Mając większą rodzinę aż się prosi, by zabrać auto wielkości Mercedesa Vito na wakacje, w wersji ekstradługiej za trzecim rzędem siedzeń zostaje jeszcze sensowna ilość miejsca na bagaż, ale... wykończenie wnętrza jest solidne, ale raczej w standardzie busa międzymiastowego niż auta rodzinnego.
By ostatecznie przekonać chętnych na kupno busa tej wielkości na potrzeby prywatne, by wybrał coś innego (np. dużo droższego Mercedesa klasy V), w Vito Mercedes montuje deskę rozdzielczą z twardego plastiku, dość toporną, na środku której widzimy stację multimedialną z nawigacją... z minionej epoki. Ekran mały, słabej rozdzielczości, niedotykowy, z fatalnym interfejsem. Na tym tle stacja multimedialna np. z Opla Vivaro (stosowana też w wyższych wersjach aut Dacii) to bajka!
W kokpicie mamy dużo schowków półeczek i szpar, w które można coś włożyć, ale brakuje miejsca na większe rzeczy, np. dokumenty kierowcy. Idealna byłaby półka nad głową, ale jej nie ma.
Tak więc, choć ogólnie Vito trzeciej generacji jest w porządku i każdy może dopasować sobie pasującą wersję, to jednak kompletacja testowego egzemplarza jest dość dziwna i trudno znaleźć dla niej optymalne zastosowanie. Napęd na tył? Super, ale tylko wtedy, gdy kupujemy auto dla siebie albo na użytek prywatny, najęty kierowca zadowoli się dużo tańszym Vito z napędem na przód i z mniejszym silnikiem. Wziąć Vito dla siebie? Gdyby nie ta deska rozdzielcza, która aż krzyczy: jestem tu do pracy, nie dla przyjemności, to chętnie. A tak...