Gdy słyszę, że coś jest „zupełnie nowe”, zwykle okazuje się, że odświeżono tylko opakowanie produktu – niezależnie od tego, czy to samochód, czy pasta do zębów. Ale z nowym Porsche Panamerą jest inaczej: z konstrukcji poprzednika nie przejęto żadnego elementu. Inżynierowie zaczęli od pustej kartki, styliści – od postanowienia, żeby „garbatą” wreszcie uczynić ładniejszą. Jak wyszło?
W kwestii designu jesteśmy zdecydowanie na tak. Linia nadwozia stała się lżejsza, auto skutecznie ukrywa swoje gabaryty (ponad 5 m długości), za to wyraźnie upodobniło się do „911-ki”. Zdjęcie Panamery, które udostępniliśmy na naszym profilu facebookowym, nagrodziliście ponad 2 tysiącami lajków i serduszek, więc przypuszczamy, że nie jesteśmy w naszym zachwycie odosobnieni.
Wnętrze też prezentuje się o wiele nowocześniej, choć wciąż szlachetnie, jednocześnie zachowało sportową atmosferę. Kierowca siedzi o 50 mm niżej niż w konkurencyjnych autach, jest otoczony pionową deską rozdzielczą, wysokim tunelem i patrzy... wciąż na wielki analogowy obrotomierz, tyle że po jego bokach pojawiły się dwa ekrany. Daje to możliwość konfiguracji wskazań w „tubach” lub nawet wyświetlenia pokaźnego fragmentu mapy nawigacji, jednak nie można dać się ponieść fantazji tak, jak w Audi.
Na pewno dłuższego przyzwyczajenia wymaga nowy panel dotykowy, który zastąpił klawiaturę guzików. Wygląda to futurystycznie, ale na błyszczącym plastiku widać każdy odcisk palca. Mniej jest też funkcji, które obsługuje się jednym kliknięciem.
Przykładowo dezaktywacja układu start-stop i podgłośnienie wydechu (czyli coś, co chętnie robiło się w poprzedniku na początku każdej jazdy) wymagają teraz wywołania menu „Drive” na głównym dotykowym ekranie. Jego rozmiar i grafika robią wrażenie, a interfejs można dostosować do swoich potrzeb. Plus dla Porsche za zachowanie pokręteł do regulacji głośności radia i poruszania się po menu.
Panamera otrzymała nowe: pneumatyczne zawieszenie, system stabilizacji nadwozia, skrętną tylną oś, skrzynię PDK, która teraz ma 8 przełożeń, elektrycznie wspomagany układ kierowniczy i także paletę silników. Nic dziwnego, że jeździ inaczej niż jej poprzedniczka. Komfort podróżowania jest wyższy. Kto lubi, może sobie teraz umilić jazdę nawet masażem, i to na wszystkich czterech, bardzo wygodnych i mocno trzymających fotelach.
W 550-konnej wersji Turbo, którą jeździliśmy podczas prezentacji, to trzymanie jest naprawdę potrzebne. Auto jeszcze mocniej niż dotychczas „klei” w zakręcie, właściwie prawie się nie przechyla i jest zwinne, jakby ważyło o 500 kg mniej. Na ciasnych łukach układ kierowniczy sprawia jednak momentami wrażenie nieco sztucznego, siły działające na kierownicę bywają nieczytelne. W najostrzejszym trybie Sport Plus jest lepiej (choć nie ingeruje on w przełożenie i siłę wspomagania układu kier.), ale i tak starej dobrej hydrauliki żal.
Mimo urywających głowę osiągów i fenomenalnej reakcji na gaz czasem tęskni się za dźwiękiem starej 4,8-litrowej „V8-ki”. Nowe 4.0 biturbo wywołuje gęsią skórkę dopiero przy ok. 5 tys. obr./min. Poniżej, nawet po otwarciu klapek wydechu, jest nieco zduszone... Ale to już marudzenie na naprawdę wysokim poziomie.
Porsche Panamera - to nam się podoba
Bezkonkurencyjne zwinność i dynamika jazdy, błyskawiczna zmiana biegów, wyższy komfort amortyzacji niż w poprzedniku, nowoczesne multimedia.
Porsche Panamera - to nam się nie podoba
Nieco zduszone brzmienie V8, elektr. wspomaganie kierownicy sprawia czasem wrażenie sztucznego, ukryte wyłączanie układu start-stop.
Porsche Panamera - nasza opinia
Do tej pory lubiłem Panamerę mimo jej wyglądu, teraz darzę ją jeszcze większą sympatią właśnie za nowy design. Ze świecą szukać tak doskonałego sportowego, 4-drzwiowego auta u konkurencji.