- Stylizacją nadwozia Range Rovera Velara zachwycają się nawet właściciele tak atrakcyjnych aut jak Volvo XC90
- Velar ma stały napęd na cztery koła i faktycznie potrafi poruszać się w trudnym terenie
- Wersja z mocnym silnikiem V6 nie ma sportowego charakteru, ale jej osiągi są bardzo dobre
Czy to ten nowy Range Rover – zagaił mnie pierwszy napotkany kierowca tuż po odebraniu Velara do testów. Był to właściciel nowego Volvo XC90. Tak, to Velar – odpowiedziałem. Ładny – dodał z rozmarzonym wzrokiem. Dalej dyskusji nie ciągnąłem, ale widać było, że właściciel XC90 – naprawdę udanego pod względem designu auta – byłby skłonny dokonać ze mną wymiany samochodów. Następnego dnia znajomy, wielki fan motoryzacji, gotów był zaryzykować wyjście z domu z anginą, żeby tylko móc przejechać się testowym Velarem. Widać, jak wiele emocji wzbudza nowy model Range Rovera. Powiedzmy to sobie szczerze – w segmencie luksusowych SUV-ów mało kto wybiera auto, patrząc na własności terenowe danego modelu, czy wysokość prześwitu. Tu liczy się wygląd!
Nie będę ukrywał, że i ja zaliczam się do grona fanów Velara. Na test tego modelu czekałem z niecierpliwością dziecka wyglądającego Świętego Mikołaja z wymarzonym prezentem. Jednak spokojnie, Velar nie będzie miał u mnie specjalnych forów, tym bardziej że już kilka razy w mojej karierze dziennikarskiej srogo rozczarowałem się modelami, które wpadły mi w oko od pierwszego spojrzenia.
Range Rover Velar – ach te proporcje
Jednak jak tu nie zakochać się w tak efektownym olbrzymie. Niska linia dachu, daleko wysunięty bagażnik auta poza tylną oś i króciutki zwis przedni, nadają temu kolosowi wyjątkowych proporcji i sporo dynamiki. Mimo wspólnych dla nowych modeli RR detali (m.in. wąskich świateł) Velar zdecydowanie odróżnia się od swoich braci. Warto dodać, że pokaźnych rozmiarów Velar jest pozycjonowany niżej niż RR Sport, ale jednocześnie jest znacznie większy niż Evoque.
Co prawda dzieli płytę podłogową z Jaguarem F-PACE, ale jest od niego znacznie dłuższy. Dodajmy, że ponad 22-calowe, szprychowe obręcze to standard w wersji First Edition, jaka trafiła do redakcyjnego testu. Podobnie jak wąskie światła diodowe. Do tego efekciarskie klamki – automatycznie wysuwające się i chowające w karoserii. Widać, że projektanci Land Rovera dostali wolną rękę przy tym projekcie, a efekt końcowy przerósł najśmielsze oczekiwania.
Range Rover Velar – wnętrze, czyli minimalizm tylko z pozoru
Velar zrobił nie krok, ale skok w przód w podejściu do projektowania wnętrz w rodzinie klasycznych Range Roverów. To auto obsługuje się praktycznie wyłącznie za pomocą dotykowych ekranów. Samo wejście do kabiny już rozbudza wyobraźnię. Najpierw trzeba „dostać się” do klamek, ukrytych w ogromnych drzwiach. Wysuwają się one automatycznie po dotknięciu guzika lub otwarciu auta za pomocą pilota.
Wnętrze na pierwszy rzut oka przypomina klasyczny kokpit, jaki znamy z innych modeli RR, z tą różnicą, że analogowe zegary przed oczami kierowcy zastąpiono monitorem. Dopiero po wciśnięciu guzika zapłonu widać, że na środkowej konsoli umieszczono jeszcze dwa potężne wyświetlacze. Ten wyżej umieszczony zmienia pochylenie, tak aby kierowcy nie przeszkadzały słoneczne refleksy (jego kąt nachylenia można ręcznie regulować). Z kolei na konsoli pomiędzy fotealmi wysuwa się obrotowa gałka do obsługi automatycznej skrzyni biegów. Wszystko to otacza najlepszej jakości skóra, wyśmienicie wykończona efektownymi obszyciami i dobrej jakości plastików pokrytych w dużej mierze lakierem fortepianowym.
Powiecie, że tak duża liczba ekranów to żadna nowość, bo wszyscy już tak robią. Zgoda, ale mało kto wkomponowuje je tak efektownie. Nie znajdziecie tu mało finezyjnie przyklejonego do kokpitu tableta tak, jak w Volvo XC90 czy nawet ultranowoczesnej Tesli. Ekran do obsługi trybów jazdy, podgrzewania i chłodzenia foteli oraz klimatyzacji wygląda jak klasyczny tunel środkowy. Gdyby go całkowicie wygasić, nie zorientowałbym się, że ten panel jest tak naprawdę ekranem. Brawo za tak dużą atencję w podejściu do wyglądu detali!
Nawet na kole kierownicy pojawiły się dotykowe przyciski, które co prawda pełnią też funkcję przycisków fizycznych, ale można je obsługiwać tak samo, jak ekran dotykowy – muskając je jedynie placem. Efekt wow zapewniony. Tak technicznie zaawansowane rozwiązania sprawiają w pierwszej chwili sporo kłopotów. Po wejściu do wnętrza trzeba sporo czasu, aby zorientować się, jak steruje się poszczególnymi funkcjami i gdzie do schowane są m.in. przyciski do regulacji podgrzewania i chłodzenia foteli.
Wszystko to robi piorunujące wrażenie, ale po chwili zachwytu okazuje się, że jest kilka małych niedociągnięć. Przykładowo, stopień skomplikowania jest trochę za duży, bo obsługa niektórych funkcji w czasie jazdy wymaga na dłużej oderwania wzroku od drogi. Kolejna rzecz to zbyt mało precyzyjne przyciski dotykowe w kierownicy, które niepotrzebnie są wielofunkcyjne. Raz działają dobrze, czasem trzeba przesuwać po nich palec kilkakrotnie, zanim zadziałają. Zwykłe pokrętło sprawdziłoby się tutaj zdecydowanie lepiej.
Range Rover Velar – uniwersalność ponad wszystko
Land Rover budując swoje ekskluzywne odmiany terenówek, nigdy nie zapominał o możliwościach terenowych tych salonek na ogromnych kołach. I tak też jest w przypadku Velara. Co prawda nie jest to już wóz bojowy, który można utaplać w bagnie – zresztą kto być chciał to piękne auto na 22-calowych obręczach tak potraktować – ale ma znacznie większe możliwości niż technicznie spokrewniony Jaguar F-Pace (ta sam płyta podłogowa i silniki).
W Velarze mamy standardowo napęd na wszystkie koła z aktywnie rozdzielanym momentem obrotowym pomiędzy osiami. Najmocniejsze odmiany, w tym testowana Si6, mają też automatyczną blokadę tylnego mechanizmu różnicowego i pneumatyczne zawieszenie z regulacją prześwitu. Dodatkowo znajdziemy tu system Terrain Response, który pozwala dobrać ustawienia odpowiednie do rodzaju pokonywanych nawierzchni – trawie/szutrze/śniegu, błocie/wykrotach, piachu i dorzuca do tego ustawienia Eco, Comfort, a także R-Dynamic. W trudniejszym terenie kierowcy ma pomóc dodatkowy system inteligentnie rozdzielający moment obrotowy na uślizgujące się koła, dzięki czemu auto ponoć ma bez problemu wygrzebać się z pułapki błotnej lub grząskiego piasku. Przyznacie, że taki arsenał pomocników terenowych w SUV-ach to dziś prawdziwa rzadkość. To wszystko uzupełnia 65-centymetrowa głębokość brodzenia. Jednak, czy któryś z właścicieli skorzysta z tych udogodnień? My tego nie sprawdzaliśmy z obawy o nisko profilowe opony i gigantyczne obręcze.
Range Rover Velar 3.0 Si6 – silnik z potencjałem
Silnik 3-litrowy o mocy 380 KM znam już z Jaguara F-Type. Brzmi tam świetnie i jest okraszony układem wydechowym dającym sporo dźwiękowych doznań. Tu konstruktorzy zdecydowali się na nieepatowanie „strzałami z wydechu”. Velar jest szybki, ale szybkość tą okazuje w sposób stateczny i bez efektów akustycznych. Niestety, przy dużych prędkościach dźwięki dochodzą nie z silnika, ale z okolic szyb. W tesowanym przez nas egzemplarzu słychać było denerwujący świst.
Velar oczywiście rozpędza się żwawo, ale nie spodziewajcie się wielkich emocji i wbijania w fotel. Moc rozwijana jest tu, powiedzmy, dość kulturalnie i z gracją. Powodem jest wysoko położony maksymalny moment obrotowy – 450 Nm dostępne jest dopiero przy 4500 obr./min. Do tego dochodzi pokaźna masa – Velar waży blisko dwie tony. Z drugiej strony stateczny Velar i dość powolna ośmiobiegowa skrzynia automatyczna nie zachęcają zbytnio do stawania w szranki z ulicznymi „ścigantami”. I dobrze, bo przy ostrym traktowaniu gazu zasięg Velara (63-litrowy zbiornik paliwa) staje się dramatycznie mały – maksymalnie 300-350 km.
Range Rover Velar 3.0 Si6 – wygodne auto rodzinne
Testowana wersja „First Edition” w standardzie jest wyposażona w pneumatyczne zawieszenie i tryby jazdy zmieniające reakcji skrzyni biegów i silnika na gaz oraz czułości układu kierowniczego. Obawiałem się, że Velar mimo takich udogodnień, może mieć problemy z 22-calowy kołami. I tu miłe zaskoczenie: w ustawieniu komfortowym zawieszenia można zapomnieć, że auto wyposażono w tak potężne koła. Także w sporcie nie jest źle, ale używajcie go raczej na równych autostradach.
Z drugiej strony reakcja układu kierowniczego najlepiej spisuje się w trybie dynamicznym. Spokojnie, jednak nie trzeba tu ciągle zmieniać trybów pomiędzy dynamicznym i komfortowym, bo każdy element można ustawiać osobno i zapisać takie ustawienie, jak się lubi w trybie „individual”. Dobra wiadomość jest taka, że Velar prowadzi się bardzo pewnie – nie czuć tu jego potężnej masy, ani zbytnich wychyłów nadwozia w szybszych zakrętach. Nowy Range Rover z pewnością idealnie sprawdzi się, jako auto rodzinne.
Range Rover Velar 3.0 Si6 – cena
Przyznam szczerze, że patrząc w cennik Range Rovera Velara, zostałem miło zaskoczony. Tego efektownego olbrzyma można mieć już za niecałe 240 tys. zł. Tyle potrafi kosztować bogato wyposażone Audi A4. Niestety, w tej cenie można mieć Velara tylko z czterocylindrowym, 2-litrowym dieslem o mocy 180 KM. Taka moc przy blisko 2-tonach wagi może być niewystarczająca. Jednak w tej samej cenie można mieć także 250-konnego benzyniaka (także 2-litrowego). Niestety, efektowna wersja „First Edition” z efekciarskimi 22-calowymi kołami i świetnym silnikiem V6 to już dwa razy większa suma, a 538,4 tys. zł to już naprawdę dużo.
Range Rover Velar 3.0 Si6 – dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 2995 cm3, V4, k. benz. |
Moc | 380 KM przy 6500 obr./min |
Moment obrotowy | 450 Nm przy 4500 obr./min |
Skrzynia biegów i napęd | 8-biegowy automat, napęd 4x4 |
Prędkość maksymalna | 250 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 5,7 s |
Średnie zużycie paliwa | 9,4 l/100 km (producent) |
Masa własna | od 1884 kg |
Cena | od 328 500 zł |