Starość dopadła mnie w Capturze! Nic na to nie poradzę, że Francuzi zrobili niezłego crossovera. Nie lubię tego segmentu, bo kompletnie go nie rozumiem, ale liczy się głos klientów, a to już od dawna najpopularniejszy model Renault np. we Francji. Trochę byłoby słabo, gdyby firma nie chciała na tym zarobić. Testowałem egzemplarz z nowym silnikiem benzynowym 1.3 o mocy 130 KM, w wersji Red. Ale to nie jest „red” od internetowej pornografii, tylko porządna wersja trafiająca w gusta płci przeciwnej – bo panie często się oglądają za tym samochodem. Pytanie, czy wersja specjalna jest w stanie ukryć już dość długi staż rynkowy tego modelu?
Renault Captur – chyba już przywykliśmy
Nie wiem jak to jest możliwe, ale mnie już też coraz mniej razi wygląd crossoverów. Nawet gdzieś tam nieśmiało niektóre zaczynają mi się podobać… Jeżdżąc Capturem miałem co prawda tak, że w życiu bym takiego auta nie kupił, ale na drodze nie musiałem już opuszczać fotela na sam dół i chować się za kierownicą – przestałem się bowiem wstydzić jeżdżenia autem tego, jak mi się dotychczas wydawało, bezsensownego segmentu!
Przyznam, że ten Captur nawet ładnie wygląda – czerwień połączona z czarnym dachem i dużymi felgami to cecha charakterystyczna wersji Red Edition. Ale może po prostu już się do tego modelu przyzwyczaiłem? W końcu jest już na rynku od 2013 roku, czyli, jakby nie liczyć, sześć lat. Oczywiście wiem, że są starsi koledzy w segmencie – chociażby doskonale wyceniony ASX, ale i tak powoli już czas na zmianę Captura na nowy model.
Generalnie, Renault Captur jest takim podwyższonym Clio. Ma to swoje plusy bo widoczność z niego nie jest zła, może nie licząc gigantycznych słupków A, które potrafią zasłonić sporą część pola widzenia na boki do przodu. Renault nadaje się też do tego, aby pojechać nim polną drogą, chociaż o żadnym terenie nie może tu być raczej mowy.
Renault Captur – jakość nie przeszkadza w obsłudze
Clio czuć też bardzo w kabinie Captura, Wiele elementów przejęto w zasadzie jeden do jednego z mniejszego brata. Nie jest to w sumie zła wiadomość, bo obsługa samochodu nie ma większych minusów. Jasne, że zamiast dodatkowego, wystającego elementu do obsługi radia pod kierownicą, wolałbym móc regulować głośność z kierownicy, ale to w zasadzie jedyny minus obsługi. Może jeszcze gałka głośności po stronie pasażera? Ale to już drobiazg, choć ja wielokrotnie szukałem jej bliżej kierowcy.
Duża pochwała należy się za klasyczną obsługę klimatyzacji, bo jednak w tak ciepłe dni, jak te, które zdarzyły się podczas testu, lepiej jest mieć panel pod ręką, a nie w ekranie dotykowym. Ten ostatni jest raczej niewielki i czasem ciężko trafić w interesującą nas funkcję, ale prawda jest taka, że działa nieźle. Tak raczej na plus niż na minus.
Zachwycałbym się bardziej, gdyby nie fakt, że w pewnym momencie zawiesił się moduł bluetooth i trzeba się było na chwilę zatrzymać, żeby się opamiętał i by można było zatelefonować z zestawu głośnomówiącego. Podobnie działał zresztą system bezkluczykowego dostępu do pojazdu, który raz chciał współpracować, a innym razem nie. Na szczęście na karcie Hands Free są klasyczne przyciski do otwierania i zamykania auta i często z nich po prostu korzystałem, gdy system stwierdził, że strajkuje.
Wracając jednak do wykończenia kabiny – to, że plastiki są z Clio oznacza, że ich jakość nie jest wybitna. W sumie można się do tego przyzwyczaić, bo to przecież nie jest auto klasy premium, gdyby nie fakt, że np. w takim Peugeocie jest już pod tym względem dużo lepiej i to od dawna!
Renault Captur – taki prawie kompakt
No tak, ale takie modele jak Captur często pełnią rolę aut rodzinnych. Pod względem ilości miejsca crossovery są gdzieś między segmentem B a klasycznymi kompaktami, a to oznacza, że nadają się na auta dla rodziny 2+2. Sam woziłem pociechy Capturem i nie słyszałem, żeby córka narzekała na ilość miejsca mimo tego, że mam 185 cm wzrostu, a ona siedziała za mną.
Podobnie wystarczająco obszerny jest bagażnik, który ma podwójną podłogę – brzmi to dobrze, no ale w sumie to taka trochę tandeta – po prostu podłogę można umieścić niżej lub na wysokości progu załadunku. Ten ostatni jest oczywiście dość wysoki.
Na dobrą notę zasługują za to fotele, które w wersji Red mają nieprawdziwą skórę i niezłą alkantarę. Wygodnie się w nich jeździ i dobrze sprawują się podczas upałów. Pozycja za kierownicą również jest całkiem dobra. Jeśli miałbym się czepiać – to trochę słabo, że podłokietnik z przodu jest seryjny tylko w topowej wersji Red Edition, do tego jest on wyjątkowo tandetny i ma się wrażenie, że za chwilę odpadnie.
Renault Captur – nowy silnik nie jest zły!
Myślę, że tym, co mnie przekonało do Captura, jest silnik. Miałem kiedyś okazję jeździć (właśnie gdzieś w okolicach 2013 roku) wersją z motorem 0.9 turbo i… on był straszny. Moment pojawiał się nisko i gwałtownie, do tego kultura pracy pozostawiała sporo do życzenia. Na osłodę napiszmy, że w Clio taki motor w miarę się sprawdza, ale w większym Capturze trochę mi nie pasował! Doładowana trzycylindrówka jest wciąż w ofercie (od 52 900 zł), ale moim zdaniem warto dopłacić do nowego silnika czterocylindrowego – ceny wersji 130-konnej zaczynają się od 70 900 zł. To już w zasadzie normalny motor, oczywiście typowy dla współczesności – małe turbo pozwala, jak wszyscy wiemy, na spełnianie rygorystycznych norm emisji spalin.
Tutaj dodatkowo zastosowano filtr cząstek stałych, ale nie macie się czego obawiać, bo to nie diesel, gdzie tego typu rozwiązanie było dużo bardziej problematyczne, szczególnie w początkowej fazie produkcji. Na szczęście Renault nie poszedł już w stronę silnika trzycylindrowego i mamy tu jeden gar więcej. Niby nic, a jednak wyraźnie poprawia parametry pracy. Spory moment obrotowy dostępny jest tutaj dość nisko, nie ma więc problemów z przyspieszeniem ze zbyt wysokiego biegu.
Podczas testu jeździłem Capturem po dziadkowemu, wszak jestem coraz starszy, ale kilka razy spróbowałem jak się zbiera. Przyznam, że do tego typu auta 130 KM i 220 Nm maksymalnego momentu obrotowego są w sam raz. Na pewno nie jest się zawalidrogą. Silnik też bardzo mało pali – w trasie udało mi się osiągnąć 6 l/100 km. Oczywiście była to jazda zgodna z przepisami, do tego w jednej trzeciej po przebudowywanych drogach, gdzie niewielkie prędkości oraz brak możliwości przyspieszania wpłynęły na ten świetny rezultat. Z drugiej strony jednak po kilku dniach jazdy po jednym z niewielkich śląskich miasteczek, średnie spalanie wzrosło raptem do 6,5 l/100 km, co w dalszym ciągu jest niezłą wartością.
Podsumowując Captur to w sumie niezły wóz, z pewnymi niedociągnięciami, ale dało by się z nimi żyć na co dzień. No cóż nic tylko starzeć się z crossoverem Renaulta. Szkoda, że wersja Red kosztuje aż 81 900 zł, bo to już o 11 tys. zł więcej od bazowej z tym samym silnikiem.
Renault Captur – dane techniczne:
Silnik | t.benz./R4/16 |
Pojemność skokowa | 1333 cm3 |
Moc maks. (KM/obr./min) | 130 KM przy 5000 obr./min. |
Maks. mom. obr. (Nm/obr./min) | 220 Nm przy 1500 obr./min. |
Napęd/skrzynia biegów | na przód, skrzynia 6-biegowa, manualna |
Prędkość maksymalna | 200 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 10,2 s |
Średnie zużycie paliwa | 6,4-6,6 l/100 km |
Cena | 81 900 zł |