Renault znów próbuje sił w klasie wyższej. Dwa lata po zakończeniu produkcji Vel Satisa Francuzi wprowadzili na europejskie rynki auto powstające we współpracy z Samsungiem i będące pod pewnymi względami przeciwieństwem poprzednika.
Poprawność to w tym modelu słowo klucz. W odróżnieniu od oryginalnego Vel Satisa przypominający Passata Latitude wygląda co prawda okazale, ale w żaden sposób się nie wyróżnia ani nie porywa.
Ma obszerne, starannie wykończone wnętrze, ergonomiczny kokpit i średnio wygodne fotele, a w topowej wersji Initiale– bardzo bogate wyposażenie seryjne ułatwiające i uprzyjemniające podróżowanie, np. nawigację, zestaw audio Bose, skórzaną tapicerkę, kamerę cofania, jonizator powietrza i trójstrefową klimatyzację. Dostęp do niezbyt pojemnego bagażnika (477 l) przez mały otwór nie jest wygodny.
Trzylitrowy widlasty diesel przekonuje wysoką kulturą pracy i umiarkowanym zużyciem paliwa, a ponadto daje miłe poczucie znacznej rezerwy mocy. W połączeniu z miękko zmieniającą biegi 6-stopniową przekładnią automatyczną stanowi komfortowy napęd, odpowiedni do klasy samochodu.
Także zestrojenie zawieszenia Latitude’a jest komfortowe, choć limuzyny klasy wyższej marek premium umiejętniej neutralizują nierówności nawierzchni. Duże Renault dobrze trzyma się drogi, na zakrętach nie przechyla na boki, ale do dynamicznej jazdy nie zachęca, także z powodu układu kierowniczego niedającego dobrego wyczucia jezdni.
Topowy wariant Latitude’a jest tylko trochę tańszy od bardziej prestiżowej niemieckiej konkurencji. Na korzyść „francuza” przemawia bogate wyposażenie seryjne zwiększające komfort i ułatwiające wymianę informacji, ale na liście opcji próżno szukać poprawiających bezpieczeństwo systemów asystenckich, którymi dysponują „niemcy”.