Choć już sama nazwa Skody Citigo zdradza jej miejskie przeznaczenie, ja podszedłem do niej nieco inaczej. Mając na uwadze to, że w Polsce samochód ten będzie często jedynym autem w rodzinie, sprawdziłem czy można nim pojechać dalej, niż tylko po zakupy lub do pracy.
W tym celu wybrałem się w trasę z Krakowa na Mazury, z Mazur na Podlasie i z powrotem do Krakowa. Relację z tej liczącej niemal 2 tys. kilometrów podróży znaleźć można na łamach serwisu moto.onet.pl lub po prostu pod poniższym linkiem.
Żeby sprawdzić przydatność Skody Citigo jako "urlopowozu" załadowałem do niej sporo bagażu - na dwutygodniowe wakacje dla dwóch osób. I tu okazało się, że producent ma rację - bagażnik jest naprawdę pojemny. Wszystko zmieściło się bez problemu, a jedynym mankamentem okazuje się wysoki próg załadunku i dość wąski otwór, który utrudnia wkładanie większych walizek.
Niepraktyczne połacie gołej lakierowanej blachy, która z czasem będzie się mocno rysować, to jeden z efektów oszczędności zastosowanych w celu obniżenia ceny wyjściowej. Kolejnym jest tylna półka, która pozbawiona sznurków wymaga ręcznego jej podnoszenia i opuszczania. Zapominając o tej drugiej czynności, co zdarzało mi się początkowo dość często, kierowca w lusterku wstecznym widzi ciemną plamę. A mówiąc o ciemności, trzeba się przyzwyczaić, że po zmroku do oświetlenia bagażnika potrzebna będzie dodatkowa latarka, bo fabrycznej lampki brak nawet za dopłatą.
Skoro jesteśmy przy oszczędnościach, muszę wspomnieć o cenie. Choć testowany przez nas egzemplarz jest "wypasiony" do granic możliwości, co winduje jego cenę do pokaźnych 50 tys. złotych, to podstawową trzydrzwiową Citigo w wersji Easy można mieć już za 28 990 zł. To atrakcyjna cena, ale… Dostaniemy za to praktyczne miejskie auto, ogołocone ze wszystkiego, co nie jest niezbędne - włącznie z tylną półką - służące do podróży z punktu A do punktu B. W standardzie nie ma tu prawie nic.
Wystarczy jednak dołożyć parę tysięcy złotych i zdecydować się na wersję Active lub Ambition. W tej drugiej za cenę 33 590 zł mamy już nawet klimatyzację, "elektryczne" szyby, komputer pokładowy i wiele innych przydatnych dodatków. Mówimy oczywiście o wersji trzydrzwiowej ze słabszym, 60-konnym silnikiem. Druga para drzwi wymaga dopłaty 1 500 złotych. Tyle samo trzeba dorzucić decydując się na mocniejszy, 75-konny wariant 1-litrowego silnika.
Będąc przy napędzie. W "naszym" egzemplarzu dzielnie pracuje stado 75 koni mechanicznych i 95 Nm momentu obrotowego, które sprawnie radzą sobie z rozpędzaniem lekkiego nadwozia. Praca trzech cylindrów odbywa się zaskakująco gładko, a ich brzmienie nie drażni uszu. Co ważne, mimo oszczędnego wyciszenia, silnik wyraźnie słychać jedynie podczas przyspieszania, kiedy pracuje on na wysokich obrotach. Spokojna jazda pozwala natomiast niemal zapomnieć o jakimkolwiek hałasie płynącym spod maski.
Większego problemu nie przysparza w tej wersji silnikowej wyprzedzanie wolniejszych samochodów na trasie. Choć żeby dynamicznie przyspieszyć trzeba mocno zredukować przełożenie, to dzięki precyzyjnej pracy skrzyni biegów nie jest to zajęcie podnoszące poziom irytacji kierowcy. Z kolei na odcinkach autostrad i dróg ekspresowych utrzymywanie maksymalnej dozwolonej prędkości przychodzi z łatwością i co ważne, nie powoduje wiru w baku.
Jak na typowo miejskie auto z 1-litrowym silnikiem Skoda Citigo w trasie jeździ naprawdę dzielnie. Na odcinkach, gdzie podróż odbywała się ze średnią prędkością 70 km/h, spokojne operowanie pedału gazu zaowocowało zużyciem zaledwie 3,3 l/100 km. Muszę jednak przyznać, że średnio w trasie udało mi się uzyskać nie mniej imponujący wynik około 4,5 l/100 km. Na drodze ekspresowej czy autostradzie utrzymywanie maksymalnej dozwolonej prędkości okupione będzie średnim spalaniem na poziomie ok. 6 l/100 km.
Na uwagę zasługuje układ jezdny małej Skody, która zachowuje się jak auto o co najmniej klasę większe. To zasługa dużego rozstawu osi, niewiele mniejszego niż w Octavii(!), i szerokiego rozstawienia kół. Dzięki temu samochód dzielnie trzyma się drogi nawet w szybkich wirażach, a pokonywanie krętych dróg jest wręcz przyjemne, choć przydałoby się do tego lepsze trzymanie boczne foteli. Nieco uwag mam też do niewystarczającego podparcia pleców w odcinku lędźwiowym, co w dalekiej trasie, po kilku godzinach jazdy, bywa dokuczliwe.
Dobrze, jak na auto o niskiej masie i niedużych rozmiarach, Citigo radzi sobie na dziurawej i nierównej nawierzchni. Bo choć na poprzecznych garbach potrafi mocno podskakiwać, powodując u pasażerów lekką niestrawność, to dziury i nierówności drogi tłumi z dużą, jak na "malucha", skutecznością. Zawieszenie jest przy tym twarde, jak na auto o niemieckim rodowodzie przystało. Ale raz jeszcze przypominam, że to nie komfortowa limuzyna, a miejskie auto za rozsądną cenę i pod tym względem Skoda Citigo radzi sobie ponadprzeciętnie dobrze.
Ponadprzeciętna jest też ilość miejsca w środku tego niedużego nadwozia. Kierowca i pasażer mają dla siebie komfortową przestrzeń i nie trącają się łokciami. W zajęciu wygodnej pozycji za kierownicą pomaga regulacja fotela na wysokość (tylko w bogatszych wersjach), choć koło kierownicy ustawić można wyłącznie w płaszczyźnie pionowej i w dodatku w większości położeń wieniec częściowo zasłania prędkościomierz.
Z tyłu miejsca wystarczy dla dwóch dorosłych osób, które nie będą narzekać na przestrzeń nad głowami. Gorzej z kolanami, jeżeli z przodu zasiądzie ktoś wysoki i odsunie fotel zbyt mocno do tyłu. Bardzo dobrym wyjściem jest zamówienie wersji z dodatkową parą drzwi, co ułatwia zajmowanie miejsc i dostęp do dziecięcego fotelika.
Moja podróż odbywała się w czasie sierpniowych upałów, kiedy temperatura w cieniu podchodziła pod 40 st. Celsjusza. Mimo moich obaw, manualna klimatyzacja świetnie poradziła sobie ze schłodzeniem niedużego wnętrza i utrzymywaniem żądanej temperatury. Na uwagę zasługuje nietypowy środkowy nawiew, który wmontowany jest na stałe i nie daje się regulować. Jego ustawienie okazuje się jednak optymalne, bo pęd powietrza skierowany jest lekko w stronę kierowcy, ale też nie wieje prosto w twarz.
W dodatkowym wyposażeniu Skody Citigo znalazła się nawigacja Move&Fun opracowana wspólnie z firmą Navigon. To mulimedialne centrum sterowania służy jako nawigacja, komputer pokładowy, zestaw głośnomówiący Bluetooth oraz system audio. Na dotykowym ekranie można też wyświetlić wskazania obrotomierza i termometru pokazującego temperaturę powietrza na zewnątrz lub cieczy chłodzącej silnik.
Na plus zasługuje przemyślana konstrukcja nawigacji, składająca się z dwóch części - uchwytu montowanego do gniazda na desce rozdzielczej i samego urządzenia. Całość można łatwo schować, a gniazdo zakryć zaślepką, chroniąc cenne urządzenie przed oczami amatorów cudzej własności.
Jeśli chodzi o działanie systemu Move&Fun, to jego obsługa wymaga przyzwyczajenia, szczególnie jeśli chodzi o samą nawigację GPS. Przyciski na dotykowym ekranie okazują się czasem zbyt małe i w czasie jazdy trudno w nie trafić, a sam wyświetlacz działa dość opornie. Baza adresów systemu nawigacji też mogłaby być bogatsza, ale do prowadzenia kierowcy i wskazówek mu udzielanych, a także do wyboru optymalnej trasy nie można mieć zastrzeżeń.
Podczas liczącej niemal 2 tys. kilometrów podróży po polskich drogach Skoda Citigo pokazała, że nadaje się nie tylko do jazdy po mieście i parkowania w ciasnych lukach. Równie dobrze, przy braku innych opcji w postaci większego samochodu, można spokojnie udać się nią na wakacyjny wyjazd. Mała Skoda odwdzięczy się niskim spalaniem, niezłą dynamiką 75-konnego silnika i zaskakująco przestronnym wnętrzem.
Już niebawem, w ramach długodystansowego testu Skody Citigo, zaprezentujemy nasze wrażenia z jazdy po ciasnych i wąskich ulicach miasta, czyli tam, gdzie nowa Skoda czuje się jak ryba w wodzie. Relacja oczywiście na łamach moto.onet.pl.