- Drobiazgowo sprawdziłem ergonomię BMW serii 3. Jest kilka uchybień
- Oprócz jednego naprawdę irytującego elementu trafiłem też na coś, co ma wartość satyryczną
- Tydzień z BMW serii 3 ujawnił również wiele drobiazgów świadczących o dopracowaniu tego auta
- Samochód został użyczony przez importera, a po teście zwrócony
BMW uchodzi za mistrza ergonomii, żelaznej logiki i dopracowania. To ważne, bo bez tego nie ma dobrego samochodu. Zmiana siły nawiewu, głośności audio czy trybu jazdy powinna być możliwie najmniej angażująca – dla naszego bezpieczeństwa i innych. W końcu przejście przez dwa poziomy menu, żeby zmienić kierunek nadmuchu klimatyzacji, to nieporozumienie. Jak z tym jest w sztandarowym produkcie BMW, czyli w serii 3?
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo:
Teoretycznie powinno być idealnie. Pierwsza generacja tego auta debiutowała 48 lat temu, dziś mamy już siódme wcielenie, i to na dodatek zmodernizowane. Od 1975 r. ten model sprzedano w łącznej liczbie ponad 16 mln sztuk, co daje gigantyczną bazę informacji zwrotnych od klientów. Zresztą już pierwsze BMW serii 3 (kod E21; 1975-1983) było tak dopracowane, że w 1980 r. aż 80 proc. właścicieli przyznało, że nie ma w nim nic, co mogliby poprawić.
Przeczytaj także: Jeździłem BMW XM. Czy te emocje warte są miliona złotych?
Jak jest 43 lat później, w 2023 r.? Przez tydzień jeździłem, siedziałem i grzebałem w menu BMW M340i xDrive. I pewnie, można byłoby sporo napisać o jego niesamowitym 374-konnym silniku R6, przyspieszaniu od 0 do 100 km/h w 4,4 s i radości z jazdy, ale mnie interesowało zupełnie co innego – ergonomiczne dopracowanie bawarskiej legendy.
Byłem drobiazgowy, ale nie małostkowy. Bo to, co może pierwszego dnia irytować, z czasem zupełnie przestaje przeszkadzać, okazując się urojonym problemem. Niestety, kilka denerwujących detali się znalazło, ale zanim do nich przejdę, przypomnę o absolutnie subiektywnym podejściu do tematu i wymienię trzy elementy, świadczące o wyjątkowym dopracowaniu BMW serii 3.