W dzisiejszych czasach nie jest łatwo stworzyć całkowicie nowy model od zera. Poza wszystkim najczęściej nie ma to ekonomicznego uzasadnienia. Wiele samochodów powstaje zatem w ramach umów między wielkimi koncernami i w oparciu o istniejące już podzespoły. Proace to owoc mariażu Toyoty z koncernem PSA. Bliźniaczymi dla niego konstrukcjami są zatem Citroen Spacetourer oraz Peugeot Traveller.
Niektórzy mogą się oburzać: „Jak to? Kupuję Toyotę, a dostaję auto francuskie? Skandal!”. Tyle że byłyby to obiekcje całkowicie nieuzasadnione. Po pierwsze, podobnie jest choćby z Aygo, które powstaje wraz z C1 i 107. Po drugie, Toyota proponując nam Proace, dorzuca wszystko, z czym kojarzymy auta tej marki: kontrolę jakości, systemy bezpieczeństwa w standardzie oraz 3-letnią gwarancję. To duży plus.
Toyota Proace Verso – pierwsze spostrzeżenia
A jaki jest Proace? Tym razem na pewno nie wyczerpię tematu, bo auto będzie z nami przez całe sześć miesięcy. Przez ten czas na pewno dowiemy się o nim bardzo dużo: zarówno o tym, jak jeździ w mieście, jak i na długich trasach. A także – jak się sprawdza w roli samochodu rodzinnego, kampera i ciężarówki. Wszystko to zamierzamy sprawdzić. Co wiemy po pierwszych dwóch tygodniach testu? Po pierwsze, Proace to pozytywne zaskoczenie. Samochód ten jeździ bardzo przyjemnie, jest szybki i – jak na swoje gabaryty – dość oszczędny. Na dodatek w udostępnionej nam wersji to auto świetnie wyposażone, choć oczywiście nie koniecznie tanie.
Ceny Proace’a Verso w udostępnionej nam wersji zaczynają się od 168 900 zł. To auto w wariancie Family, 8-osobowe (trzy rzędy: 2+3+3) ze znakomitym dieslem o mocy 177 KM i całkiem dobrą, 6-biegową automatyczną przekładnią. To technologie koncernu PSA, co jest akurat zaletą, bo francuskie turbodiesle są świetne, na pewno lepsze niż D-4D z Avensisa. Moc 177 KM i moment obrotowy 400 Nm wystarczą, by dużym samochodem o masie około dwóch ton poruszać się dynamicznie, nawet gdy na pokładzie są cztery osoby z bagażem. Na sprawdzenie maksymalnego obciążenia jeszcze przyjdzie czas – ładowność to podobno nieco ponad tona. Aha, zużycie paliwa przy jeździe w mieście i na drodze ekspresowej to jak dotąd około 9,5 l/100 km. Nieźle, jak na tę moc i gabaryty samochodu.
Toyota Proace Verso – mnóstwo dodatków
Mocny silnik i szybka automatyczna przekładnia to ważne zalety wpływające na komfort jazdy. W naszym egzemplarzu mamy jednak mnóstwo dodatkowego wyposażenia, które wprawdzie winduje cenę do około 200 tys. zł, ale za to zyskujemy samochód w standardzie, którego nie powstydziłaby się menedżerska limuzyna klasy średniej. W rodzinnym aucie bardzo ważny jest pakiet Toyota Safety Sense. W jego ramach otrzymamy m.in. system ostrzegania o opuszczaniu pasa ruchu, automatyczne światła drogowe, układ zapobiegający kolizjom, aktywny tempomat (z radarem) oraz – dla wygody kierowcy – HUD znany z aut Citroena i Peugeota. Ten ostatni – z małą szybką otwieraną nad zestawem wskaźników – niektórych irytuje, ale nie ma problemu, bo można go schować. Dla mnie jednak to rozwiązanie dobre, pozwalające nie odrywać oczu od drogi. Inna rzecz, że prawdziwy projektor pokazujący dane na przedniej szybie, jak w BMW czy Mercedesie, jest o wiele lepszy.
Co jeszcze znajdziemy na pokładzie doskonale wyposażonego Proace’a Verso? To np. system bezkluczykowego otwierania drzwi i uruchamiania – działa dobrze, co nie jest regułą w samochodach Toyoty. Są też elektrycznie przesuwane drzwi z obu stron – bardzo wygodne na co dzień oraz kamera cofania – przydatna w przypadku kanciastego samochodu o długości prawie pięciu metrów.
Toyota Proace Verso – pierwsze uwagi
Wiadomo, że po dwóch tygodniach jazdy jeszcze nie wiemy wszystkiego o samochodzie. Widać jednak kilka drobiazgów, które rzucają się w oczy i – moim zdaniem – wymagają w przyszłości dopracowania. Po pierwsze, w naszej Toyocie mamy system multimedialny PRO-Touch z nawigacją. Cóż, nie jest idealny. Rozplanowanie funkcji w menu bywa niejasne, a sama nawigacja działa bardzo wolno. Na pocieszenie dodamy, że to i tak lepszy system niż np. ten z Mercedesa Vito. Za to radio podłączono do bardzo słabej anteny – nawet w niewielkich tunelach lub w okolicach linii wysokiego napięcia tracimy zasięg. W żadnym innym samochodzie zjawisko to nie występuje. Może coś jest źle podłączone? Postaramy się dowiedzieć podczas najbliższej wizyty w serwisie.
Kolejna sprawa to podgrzewane fotele z masażem. Nawet na trzecim poziomie ogrzewania niemal nie czuć. Podobnie jest z masażem. Owszem, można się pochwalić, że mamy taką funkcję, ale praktycznie nie zauważymy jej działania. Jeśli ktoś miałby za te „luksusy” dopłacać – nie warto. Na koniec zostaje jeszcze jednak irytujące sprawa, która pewnie znajdzie rozwiązanie w serwisie – czujniki parkowania z przodu. Nieustannie wariują: piszczą, gdy stajemy na światłach i to nawet, gdy poprzedzające nas auto jest – tak na oko – trzy metry przed nami. Potrafią też sygnalizować zagrożenie ze strony nieistniejących przeszkód. Wystarczy, że jedziemy powoli. Tymczasem po prostu wyłączyłem czujniki. Nie są niezbędne, gdy już dobrze wyczuje się gabaryty samochodu.
W kolejnych odcinkach na pewno powiemy więcej o funkcjonalności, możliwościach aranżacji wnętrze, komforcie jazdy na długich dystansach. Przed nami bardzo interesujące pół roku z ciekawym samochodem, który stanowi nowość w ofercie Toyoty.