Do zabrania mamy dwa rowery dziecięce i dwa dorosłe, duży namiot, wędki, przenośną kuchnię, w tym dwie skrzynki zapasów oraz pozostały ekwipunek kempingowy na dwutygodniowe wakacje, podczas których pragniemy odwiedzić Litwę. Łotwę i Estonię. By to wszystko pomieścić, zachowując odpowiedni poziom komfortu, z naszej Toyoty wyrzucamy jeden pojedynczy fotel i jedną podwójną kanapę. Dzieje się to nadspodziewanie łatwo – wystarczy pociągnąć za tasiemkę i już mamy kanapę wyjętą; nie jest aż tak ciężka, jak się może wydawać, ale aby wyjąć ją z samochodu, nie narażając przy tym kręgosłupa na usterkę, trzeba jednak zadziałać w dwie osoby. W aucie zostaje 5 miejsc: w drugim rzędzie jedno po prawej stronie dla malucha i po lewej, cofnięte o metr dwa miejsca dla starszych dzieci. Tak powstaje coś na kształt salonki, a jeszcze zostaje miejsce na ekwipunek. Dwa mniejsze rowery mieszczą się w środku wzdłuż prawej burty, dwa muszą jechać umocowane do tylnej klapy.
Uwierzcie: bagażnik rowerowy mocowany do tylnej klapy samochodu to zło, z drugiej strony czasem jedyne wyjście, by zabrać rowery, gdy auto nie ma haka holowniczego. Rowery na dachu busa? Można, ale kto się tam będzie wspinał? Składamy więc bagażnik mocowany do klapy, co początkowo idzie nawet łatwo, tyle że konstrukcja złożona według załączonej instrukcji nie chce pasować do samochodu; zakładamy ją, modyfikując na oko wyjściowe ustawienie, przykręcamy... Zanim wyruszymy w daleką drogę, należy się kilka przejazdów próbnych po okolicy. Ma się rozumieć, bagażnik tego typu obciążony dwoma rowerami wyprawowymi obsuwa się, trzeba go podokręcać. Wreszcie jesteśmy gotowi.
Toyota solidnie obciążona i z wystającym bagażem w ruchu pozamiejskim, podczas stosunkowo szybkiej ale bardzo płynnej jazdy pożera ok. 8,5 litra paliwa na setkę. Spalanie nieco rośnie na autostradzie, a spada, gdy prędkość podróżna oscyluje wokół 90-100 km/h. To dość komfortowe wartości, bo na jednym tankowaniu da się pokonać ok. 800 km.
Na Litwę wjeżdżamy inną drogą niż ta, którą sugeruje Google – mając przed oczami papierową mapę, wybieramy drogi na oko szersze i prostsze. Błąd! Litewska dwupasmówka zwana chwilami autostradą to droga raczej marnej jakości, z dużą liczbą ograniczeń prędkości, upstrzona fotoradarami. Wbrew pozorom nieco dalej od cywilizacji jedzie się szybciej, choć zdarzają się niespodzianki: jedziesz drogą o szerokości naszej wojewódzkiej, aż nagle kończy się asfalt. Dalej prowadzi szeroka na dwa i pół tira droga piaszczysta, która jest dość dobrze utrzymana, ale kurzy się niemiłosiernie; nasz zewnętrzny bagaż na takich odcinkach zmusza do drastycznego obniżenia prędkości – buja się i trzęsie. Jeszcze gorsze są odcinki asfaltowe, które składają się z prostokątnych łat, tysięcy pracowicie wycinanych łat w asfalcie, łata na łacie, aż dziw, że ktoś włożył tyle pracy w utrzymanie tego „utwardzenia” drogi. Zapewne po stokroć taniej byłoby sfrezować tę nieszczęsną nawierzchnię i położyć nowy asfaltowy dywanik, tyle, że to inwestycja, a łatać można na raty, przez wiele lat.
Przy okazji w całej pełni wychodzi typowa dla auta użytkowego charakterystyka zawieszenia Toyoty Proace: po załadowaniu auto nie „siada”, a ciężar stabilizuje samochód, na nierównościach załadowana Toyota prowadzi się pewnie; natomiast wystarczy wyładować bagaże, by na nierównej drodze samochód podskakiwał jak piłeczka do tego stopnia, że trzeba mocno zwolnić – pasażerowie, gdyby nie pasy, odbijaliby się od sufitu. Na litewskich drogach pojawia się jeszcze jedno zagrożenie, które nie wynika jednak ze zużycia dróg, a z planowego działania: to podwyższenia albo śpiący policjanci w miejscach, gdzie wyznaczono przejścia dla pieszych. Takie podwyższenia stawiane są rutynowo np. w miejscowościach, przez które prowadzi uczęszczana droga. W praktyce oznacza to, że tam, gdzie jest ograniczenie do 30 km/h, zwalniamy do 30. Po kilku nauczkach wynikających z polskich przyzwyczajeń (20 km/h ponad limit to nic wielkiego) zaczynamy zwracać baczną uwagę i na znaki drogowe, i na przeszkody poustawiane a drogach – są one bardziej skuteczne niż policjanci z radarem!
Im dalej na północ, tym lepsze drogi. Wprawdzie łotewska nadmorska autostrada to właściwie – w porównaniu do polskich warunków – coś pomiędzy drogą wojewódzką a jednopasmową ekspresówką, ale asfalt jest gładki, dobrze utrzymany, a zasadzki na łamiących limity są takie jak naszym kraju – to głównie policyjne zamaskowane radiowozy z kamerą. Większość kierowców jedzie 120 km/h tam, gdzie oficjalnie wolno 100, niby łamanie ograniczeń to norma, a jednak większy porządek niż w Polsce, niebezpiecznych sytuacji nie ma. No i ruch mniejszy. W takich warunkach (nigdy nie przyspieszamy ponad 120 km/h z racji wystającego, niestabilnego bagażu) Toyota pali 8,5 l/100 km. W środku jest cicho i przyjemnie; zdają egzamin przyciemniane szyby i dodatkowe roletki.
W warunkach kempingowych nieoczekiwanym utrudnieniem okazują się boczne drzwi z napędem elektrycznym. Raz, że zużywają prąd, w trzecim dniu postoju zaczynamy martwić się o akumulator, dwa, że przy wielokrotnym otwieraniu i zamykaniu potrafią się raz na jakiś czas zablokować. Taka sytuacja zdarza nam się na estońskiej wyspie Saaremaa: wsiadamy do auta po krótkim postoju przy zabytkowej latarni morskiej, a drzwi nie chcą się zamknąć. Do tej pory zdarzało im się „złapać błąd”, ale dało się je domknąć ręcznie, potem działały normalnie. Tym razem stoją w pozycji otwartej i ani w jedną, ani w drugą! Koniec wycieczki? W tym miejscu przydaje się opasła książka obsługi, która może pełnić tę samą funkcję, co księga usterek w samolocie pasażerskim: pilot stwierdza problem, otwiera instrukcję i szuka procedury awaryjnej. Mu szukamy opcji odłączenia napędu drzwi. Na szczęście taka opcja jest, drzwi udaje się zamknąć, po 20 minutach strachu jedziemy dalej. Tradycyjnie, po krótki odpoczynku drzwi wracają do formy i znów działają normalnie.
Gdy po 14 dniach wracamy do Warszawy, na liczniku Toyoty jest o 3100 km więcej. Auto w charakterze rodzinnego busa wyprawowego zdało egzamin. To dobry rozmiar auta na wakacje, można powiedzieć – idealny. Zalety: przesuwne drzwi i przesuwane, łatwo wyjmowane fotele, zmywalna skórzana tapicerka i duża – jak na rodzinne potrzeby – ładowność. Pochwała za niskie spalanie, przyjemną pracę automatycznej skrzyni biegów i mocny silnik. Wadą jest zachowanie zawieszenia na drogach gorszej jakości, gdy samochód nie jest dostatecznie obciążony – wówczas przypominamy sobie, że to przecież auto użytkowe.