- Niewielka masa aut z naszego „Top 5” sprawia, że nie potrzeba wysokiej mocy, żeby zapewnić dobre osiągi
- Nasze typy to auta francuskie, zwłaszcza Twingo z zawieszeniem Cup
- Najtańsze są Citroeny oraz Fiaty, czyli modele o najlepszych i najgorszych osiągach
Miejskie samochodziki z mocniejszymi silnikami to margines rynku nowych samochodów. Nie dziwi to, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że w podobnej cenie można kupić większe nowe auto, np. segmentu C. Jest spora szansa na to, że będzie miało nieco gorsze osiągi, ale można liczyć na podobne wyposażenie. To także m.in. z tego powodu dziś w ofercie miejskich modeli coraz mniej jest pojazdów tego typu. Wśród używanych aut mocniejsze wersje wcale nie są o wiele droższe od swoich zwykłych odpowiedników, a oferują niewielką dawkę szaleństwa. Coś w sam raz na pierwszy samochód do miasta.
Cena, którą trzeba zapłacić za prezentowane modele, oscyluje w granicach 15-20 tys. zł. Najtańsze są Citroeny oraz Fiaty, czyli modele o najlepszych i najgorszych osiągach. Najwięcej przyjdzie wam zaś zapłacić za Toyotę. W tym wypadku opisaliśmy drugą generację Yarisa, wyposażoną w silnik 1.8, jeśli jednak zależy wam na tym modelu, możecie także pokusić się o pierwszą odsłonę T.S., w której stosowano motor 1.5. Jest ona tańsza, ale w jej wypadku większą uwagę trzeba poświęcić sprawdzeniu, czy nie rdzewieje. W środku stawki plasują się Twingo R.S. oraz Swift Sport, ale również tu powinniście się zamknąć w kwocie poniżej 20 tys. zł.
Niska masa prezentowanych aut to klucz do niezłych osiągów, bo nie trzeba tu ogromnych mocy, żeby uzyskać dobre wyniki. To z kolei sprawia, że można było zastosować proste benzyniaki bez doładowania (opcjonalnej wersji Yarisa z kompresorem nie uwzględniamy, bo była dostępna jedynie w Szwajcarii i niezwykle rzadko pojawia się na rynku wtórnym). Mamy więc pięć przykładów bardzo udanych benzyniaków w starym stylu. Mogą one mieć co prawda zmienne fazy rozrządu, ale to w zasadzie tyle. Generalnie to proste w budowie silniki – rozsądne ceny napraw, jak i koszty serwisu.
Pamiętajcie jednak, że wiele mocniejszych samochodów może mieć powypadkową przeszłość.
Naszym zdaniem
Trwałe wolnossące silniki prezentowanych modeli nie powalają na kolana swoimi mocami, ale niewielkie wymiary, niska masa i słabe wygłuszenie potęgują doznania. Do tego zwykle nie drenują kieszeni właścicieli, bo nie dość, że relatywnie mało palą, to na dodatek rzadko odmawiają posłuszeństwa.
Nasze typy to auta francuskie, zwłaszcza Twingo z zawieszeniem Cup, chociaż Suzuki Swift Sport też fajnie się prowadzi. Ciekawym pomysłem jest Panda, która mimo niewielkiej mocy ma bardzo sztywne nastawy podwozia. Najmniej przemawia do mnie Toyota, gdyż ma najcięższy silnik, najbardziej komfortowe zawieszenie, a do tego sporo kosztuje. Ale to trwały „japończyk”.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoGaleria zdjęć
Twingo II R.S. nie jest pierwszym wyborem wśród niewielkich hot hatchy, a szkoda, bo to niezła propozycja za umiarkowane pieniądze. Kwota 20 tys. zł spokojnie wystarczy na nieźle utrzymane autko, które jest zwinne, a dzięki 133-konnemu silnikowi wolnossącemu (1.6) zapewnia bardzo przyzwoite osiągi. Słabe wygłuszenie sprawia zaś, że w kabinie wydaje się, że jedzie się znacznie szybciej niż w rzeczywistości. Chwalimy motor, który lubi obroty, a do tego jest bardzo trwały. Jedynie cewki zapłonowe i koło zmiennych faz rozrządu (nie można lekceważyć jego wymiany) mogą nieco popsuć humor właścicielowi. Ogólna trwałość też nie jest zła. Spalanie? Akceptowalne – gdy korzysta się z możliwości małego Twingo, maksymalnie spala ono 10 l/100 km (nasze dane testowe). W porównaniu ze zwykłym Twingo II wersję Renault Sport usztywniono, ale jeśli lubicie hardcore, było też jeszcze twardsze zawieszenie Cup. Zabawę nieco psują wysoka pozycja za kółkiem i zbyt silne wspomaganie, ale to niewielka cena za sportową jazdę.
A może Toyota Yaris II w wersji T.S. (skrót od „Toyota Sport”)? To zdroworozsądkowa propozycja, bo mimo silnika 1.8 w małej Toyocie jest relatywnie niewiele sportowego ducha. Wersji T.S. najbliżej do zwykłego auta segmentu B. Nie wybija zębów twardym zawieszeniem i ma w miarę normalne fotele, ale za to okazuje się całkiem użyteczna na co dzień. Wnętrze auta jest dość obszerne jak na jego zewnętrzne rozmiary, a kufer – akceptowalny. Motor o mocy 133 KM ma zmienne fazy na wszystkich zaworach, dzięki czemu już 90 proc. momentu obrotowego jest tu dostępne od ok. 2000 obr./min. Co to oznacza? Łatwe przyspieszenie w mieście, dobra elastyczność na trasie. Co ważne, 2ZR-FE to trwały silnik – regularnie serwisowany w zasadzie się nie psuje. Koniecznie kontrolujcie stan płynu chłodzącego, bo zdarzają się wycieki z pompy wody. Yaris T.S. był produkowany w Japonii – wysoka ogólna trwałość, ale też dość duże ryzyko korozji!
Ten model swego czasu mogli wypożyczyć na Północnej Pętli Nürburgringu ci, którzy nie dotarli tam własnymi autami. Dzięki niskiej masie własnej ma osiągi zbliżone do konkurentów, mimo że moc jest niewysoka. Trwały silnik (1.6/125 KM) fajnie brzmi i zachęca do kręcenia go wysoko, całkiem nieźle to przy tym znosi. Trwałość jest dobra, gorzej, że interesujących egzemplarzy nie ma zbyt wiele. Swift Sport to często już zaniedbane auto, które było mocno katowane. Na zadbany egzemplarz najczęściej trzeba przeznaczyć 19-23 tys. zł.
Kontynuacja tradycji usportowionych maluchów Fiata – Panda 100HP już w nazwie skrywa moc silnika. To najwolniejsze auto w naszym zestawieniu, ale ma bardzo atrakcyjną cenę. Gdy zaś włączycie w nim przycisk „Sport”, zmienią się mapy silnika, a wspomaganie kierownicy nieco się wyostrzy. Panda ma dość twarde zawieszenie i nieźle się ją prowadzi. Nie ma dużych zastrzeżeń do trwałości motoru, a dzięki 6-biegowej skrzyni potrafi być oszczędna w trasie. Niestety, podobnie jak w Seicento Sporting, krótką żywotność mają synchronizatory.
Najszybsze zostawiamy na koniec. Może nie są to powalające osiągi, ale nie da się ukryć, że 122-konne C2 VTS jest dynamicznym autem – najlepsze przyspieszenie w naszym „Top 5”. Wygląd małej „cytrynki” jest niezły, chociaż niewiele elementów odróżnia najmocniejszą odmianę. Do tego jest też słabsza odmiana VTR, która nie dość, że wygląda prawie tak samo, to na dodatek ma zbliżony silnik TU5, tyle że słabszy o 13 KM. VTS jest relatywnie tanie – ładne egzemplarze kosztują ok. 15 tys. zł. A to poziom słabszej o 22 KM Pandy 100HP. Zawieszenie C2 jest dość sztywne, a krótki rozstaw osi nie sprzyja komfortowemu pokonywaniu dziur. Warto poszukać limitowanej wersji sygnowanej nazwiskiem Sébastiena Loeba, bo ma ona nie tylko specjalne naklejki, lecz przede wszystkim da się w niej dezaktywować ESP. Bardzo mocnym punktem auta jest silnik 1.6/122 KM (TU5 JP4S).