W niedzielę 20 sierpnia ok. godz. 21 na trasie ekspresowej S7 doszło do wypadku. Na wysokości węzła Barcza zderzyły się trzy samochody osobowe. Do wypadku prawdopodobnie doszło ze względu na niezachowanie należytej odległości od poprzedzającego pojazdu.

"Samochody zaczęły zawracać i blokować korytarz życia"

Część poszkodowanych trafiła do szpitala i stworzono korytarz życia. Nagle część kierowców zaczęła jechać S7 pod prąd. — Staliśmy w korku ponad trzy godziny, ale nie wszyscy chcieli czekać. Po jakichś 20-30 minutach samochody zaczęły zawracać i blokować korytarz życia — powiedział autor nagrania nadesłanego na Kontakt 24.

Okazuje się, że w rzeczywistości kierowcy działali na polecenie policjantów. — Gdy karetki zabrały już poszkodowanych do szpitali, pod nadzorem policjantów zostało wykonane kontrolowane zawracanie kierujących — powiedziała TVN24 rzeczniczka kieleckiej policji młodsza aspirant Małgorzata Perkowska-Kiepas.

Po bokach jezdni stały samochody, umożliwiające przejazd służbom ratunkowym, pomiędzy nimi niektóre z samochodów jechały pod prąd. W ten sposób rozładowano korek.

Źródło: TVN24