- Nazwa jednego z modeli Hondy to połączenie znaku interpunkcyjnego, cyfry oraz dużej i małych liter. Brzmi to jak hasło do komputera
- Problem z chwytliwymi nazwami jest taki, że albo są już używane, albo zastrzeżone
- Alfa Romeo i Renault to jedne z niewielu firm, które porzuciły liczby na rzecz czarujących imion
bZ4X – ta nazwa SUV-a Toyoty brzmi jak literówka. Wbrew pozorom stoi za nią twarda logika. Tylko czy klienta to obchodzi? Czy klient w ogóle zapamięta takie oznaczenie? A co jeśli pomyli mu się tylko jedna cyfra i zapyta w salonie o bZ6X? Cóż, wtedy dealer pokaże mu kompletnie inny model.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo:
Tej nazwie jest przeciwna nawet autokorekta w moim edytorze tekstów. Przecież zdanie zaczyna się dużą literą, tymczasem "b" w bZ4X jest małym "b". Zresztą, gdybym zaczął ten tekst od e:Ny1, czyli SUV-a Hondy, autokorekta zachowałaby się tak samo. O co w tym chodzi? Dlaczego dziwne skróty bądź same cyfry wypierają czarujące i dźwięczne nazwy?
To proste. Liczba tych czarujących i dźwięcznych nazw jest przecież ograniczona, a większość z nich jest już albo używana, albo zastrzeżona. Poza tym imię nie może być jedynie piękne – powinno także akcentować cechy noszącego jego samochodu i nie brzmieć źle, głupio lub obscenicznie w jednym z setek stosowanych na Ziemi języków. Wbrew pozorom znalezienie fajnej słownej nazwy jest jednym z najtrudniejszych etapów powstawania nowego modelu.
Przeczytaj także: Renault modelem Rafale wraca do dużych coupe, ale inaczej niż myślisz
Znacznie prościej postawić na cyfry, jak zrobiło to np. BMW. Tyle że firma stosuje ten system od 1972 r. i dziś każdy już wie, jakiej wielkości model kryje się za jedynką, piątką lub siódemką. Niesamowite, ale w całej historii BMW tylko dwa samochody osobowe otrzymały słowną nazwę: Dixi (1927-1929) i Isetta (1955-1962). Na dodatek oba wywodziły się z licencyjnych konstrukcji.
Z tych samych powodów – żelaznej konsekwencji i długich tradycji – cyfrowe oznaczenia Mazdy również są czytelne i zrozumiałe. Niestety, wiele młodych marek, zwłaszcza chińskich, stosuje oznaczenia cyfrowe, tylko że klient jeszcze się ich nie "nauczył". Bo proszę mi powiedzieć, czy Chery Tiggo 7 to kompakt, auto klasy średniej, a może model luksusowy?
Mimo wszystko da się jeszcze wymyślić ujmujący system nazewniczy. Np. chińska marka Ora postawiła na słowo "Cat", które powtarza się w większości jej samochodów, ale za każdym razem występuje z innym przymiotnikiem. W kociej gamie mamy więc modele Ora Punk Cat, Ora Funky Cat, Ora Ballet Cat i Ora Lightning Cat.
Przeczytaj także: Zamieniłem wygodnego SUV-a na sportowe coupe. Czy nie będę żałował?
Są też i chlubne przykłady, kiedy firmy porzucają liczby na rzecz nazw. Od 2005 r. Alfa Romeo zaczęła sukcesywnie przechodzić na imiona: Brera zastąpiła GTV, Giulietta zajęła miejsce modelu 147, a Giulia wyparła 159. Kilkanaście lat wcześniej, na początku lat 90., taki sam proces przećwiczyło Renault. Clio zamiast "piątki", Safrane w miejsce 25, Laguna zamiast 21, Megane zamiast 19.
Przeczytaj także: Tych nazw używasz na co dzień, ale czy wiesz, skąd się wzięły?
Poniżej przedstawiamy ośmiu producentów, którzy albo porzucili fajne imiona na rzecz bezdusznych – i czasem wręcz mylących – cyfr, albo stosują je od samego początku, albo wprowadzili nieatrakcyjną nomenklaturę dla nowych linii modelowych.