Wszystko zaczęło się od nagrania opublikowanego przez w serwisie YouTube na kanale "Bielskie Drogi". Jak sami informowaliśmy, nagranie mogło sugerować, że policjanci jadący nieoznakowanym BMW chcieli wymusić na poruszającym się obok nich kierowcy Skody mandat za wyprzedzanie na przejściu dla pieszych lub bezpośrednio przed nim. Teraz okazuje się, że tę całkowicie niezrozumiałą sytuację najprawdopodobniej sprowokował... kierowca Skody. A jeśli tak, pozostaje pytanie, w jakim celu to zrobił?
O braku winy po stronie policji może świadczyć szybka reakcja funkcjonariuszy na stawiane im zarzuty oraz opublikowanie filmu z wnętrza radiowozu. Zazwyczaj, gdy służby mają coś do ukrycia lub faktycznie są winne, przeważnie informują, że będą wyjaśniały sprawę. Tu mamy szybką odpowiedź na zasadzie akcja-reakcja.
Jak wyjaśnia Policja Śląska, w piątek (16 września) na dwupasowej drodze obok nieoznakowanego BMW, stojącego przed światłami na prawym pasie, zatrzymał się kierowca białej Skody i po opuszczeniu szyby powiedział do policjantów "dobry, witam, cześć". Funkcjonariusze nie zareagowali na to.
Już po ruszeniu ze świateł Skoda cały czas jechała lewym pasem tuż przed policyjnym BMW. Zbliżając się do widocznego z przodu przejścia dla pieszych, według wyjaśnień policji, kierowca Skody zaczął hamować silnikiem. Faktycznie mogło tak być, bo w tym przypadku światła hamulcowe nie zaświecą się, a z nagrania może wynikać, że to policjanci przyspieszyli. W efekcie policjanci zaczęli hamować, żeby samemu nie popełnić wykroczenia, którym byłoby wyprzedzanie na przejściu lub bezpośrednio przed nim.
Z opublikowanego przez policję nagrania wynika, że sami funkcjonariusze nie wiedzieli, dlaczego kierujący Skodą zaczął hamować przed przejściem. A to oznacza, że fatalnie zachował się nie policjant, a właśnie kierowca czeskiego auta, który pomimo braku pieszych w pobliżu przejścia doprowadził do nerwowej sytuacji. Gdyby mężczyzna wcześniej nie próbował rozmawiać z policjantami, można by przyjąć, że wystraszył się ich obecności i zaczął działać nieracjonalnie. Ale samo powitanie funkcjonariuszy raczej pozwala sądzić, że to kierowca Skody próbował wciągnąć policjantów w niebezpieczną grę.