O Felicity Ace zrobiło się głośno w połowie lutego, kiedy zaczęły roznosić się informacje, że jednostkę przewożącą 4000 samochodów grupy VW trawi ogień. Statek znajdował się około 300 km od Azorów, zatem podjęto decyzję, że jednostka musi zostać najpierw ugaszona, dopiero potem zostanie odholowana.

Na pokładzie statku znajdowało się 189 aut Bentleya, ponad tysiąc Porsche, modele Audi i Volkswagena, a nawet były tam ostatnie sztuki Lamborghini Aventadora, którego produkcja została już zakończona. Z powodu tak wyjątkowej sytuacji może być jednak wznowiona, aby powtórnie wyprodukować auta z Felicity Ace. Mówi się, że wstępnie były tam auta o łącznej wartości 335 milionów dolarów.

Akcja ratunkowa objęła w pierwszej kolejności ewakuację załogi, następnie podjęto próby gaszenia jednostki, które jednak okazały się bezowocne. Spowodowane mogło to być samochodami elektrycznymi, które są bardzo trudne do ugaszenia. Statek jedynie schładzano, by ogień nie rozprzestrzeniał się dalej.

Felicity Ace jednak zatonął

25 lutego padła jednak dobra informacja. Armator poinformował, że statek zaczął być holowany, a dym, który wydobywał się z jednostki, jest już niewidoczny. Niestety 1 marca oficjalnie poinformował, że "wstępne raporty lokalnego zespołu ratowniczego stwierdzają, że statek zatonął około godz. dziewiątej rano czasu lokalnego po przechyleniu się na prawą burtę.". Felicity Ace poszedł na dno około 220 mil morskich (ok. 407 km) od Azorów, a jednostki ratownicze pozostają w okolicy i monitorują sytuację.