To jedna z tych sytuacji, w której natychmiast rozpoczyna się dyskusja "kto ma rację". W Krakowie w piątek (4 listopada), jak wynika z daty zapisanej na nagraniu udostępnionym na profilu "Bandyta z kamerką" na Twitterze, na jednym ze skrzyżowań doszło do kolizji. W tylny bok przejeżdżającej przez skrzyżowanie na zielonym świetle Toyoty Yaris uderzył kierowca karetki.

Sytuacja byłaby łatwa do wyjaśnienia, gdyby nie to, że ambulans miał włączone sygnały świetlne i dźwiękowe, co słychać na nagraniu, a zatem był pojazdem uprzywilejowanym. Z informacji opublikowanej przez autora posta wynika, że policja winnym uznała kierowcę karetki i ukarała go mandatem.

Oczywiście w komentarzach rozgorzała dyskusja, czy słusznie. Jedni wskazują na fakt, że słychać było zbliżający się pojazd uprzywilejowany, z kolei inni zwracają uwagę na to, że kierujący tego typu pojazdami mogą nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów, ale pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności.

Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, o wyjaśnienie sytuacji zwróciliśmy się do krakowskiej policji. Jak uzyskamy odpowiedź, opublikujemy ją.

Odpowiedź policji

Podkomisarz Piotr Szpiech, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Krakowie, potwierdził, że takie zdarzenie miało miejsce. Winnym faktycznie został uznany kierujący ambulansem, który za wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle bez upewnienia się, czy może to zrobić w bezpieczny sposób, dostał mandat w wysokości 1,5 tys. zł oraz 15 punktów karnych.

Policja w tej sytuacji powołała się na art. 53, ust. 2, zgodnie z którym "Kierujący pojazdem uprzywilejowanym może, pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności, nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów, zatrzymaniu i postoju oraz do znaków i sygnałów drogowych (...)". Jak wyjaśnił Szpiech, przepisy nie dają bezwzględnego pierwszeństwa kierującym pojazdami uprzywilejowanymi, bo na nich również ciąży obowiązek upewnienia się, czy ich działanie nie zagrozi bezpieczeństwu.