Co prawda nie udało jej się pokonać zbyt dużej odległości, ale może dziwić fakt, że w ogóle udało jej się ruszyć. Mowa o przypadku 62-latki, która w Lublinie odjechała pomimo założonej przez straż miejską blokady na koło.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Informacje od straży miejskiej uznała za ulotki reklamowe

Jak poinformował serwis lublin112.pl powodem założenia blokady był fakt, że kierująca zaparkowała samochód na chodniku i całkowicie zablokowała pieszym przejście. Wezwana na miejsce straż miejska uznała, że wina użytkownika pojazdu nie budzi żadnych wątpliwości i strażnicy założyli na koło blokadę i umieścili za wycieraczką odpowiednią informację. Co więcej, na drzwi nakleili również stosowne ostrzeżenie.

Gdy kobieta wróciła do auta, wsiadła za kierownicę i ruszyła. Dopiero po krótkiej chwili kierująca zauważyła, że coś jest nie tak i zatrzymała pojazd, ale wkrótce okazało się, że było już za późno. Blokada została na tyle mocno zniszczona, że przybyli na miejsce strażnicy miejscy nie dali rady jej zdjąć. W efekcie konieczna była interwencja straży, ale tym razem pożarnej. Dopiero strażakom udało się "uwolnić" Toyotę.

Cytowany przez serwis tvn24.pl rzecznik Straży Miejskiej w Lublinie stwierdził, że kobieta najwyraźniej nie zauważyła blokady. Lublin112.pl wyjaśnił, że kobieta miała zignorować naklejkę na drzwiach i informację pozostawioną za wycieraczką, bo uznała je za ulotki reklamowe. W efekcie oprócz mandatu w wysokości 100 zł i jednego punktu karnego 62-latka zapłaci jeszcze 400 zł za zniszczenie blokady.