Śmiać się czy płakać? Sami nie wiedzieliśmy, co zrobić po przeczytaniu komunikatu komendy w Piasecznie. Policjanci przedstawili w nim historię pełną niespodziewanych zwrotów akcji. Scenka zaczyna się niewinnie na chodniku przy przejściu dla pieszych, a kończy za kratkami. Wszystko przez tajemnicze objawienie białego Citroena.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Policjanci z Piaseczna dostali wezwanie do auta blokującego chodnik
Pod koniec ubiegłego tygodnia na komendzie w Piasecznie zadzwonił telefon. Dyżurny przyjął zgłoszenie o pojeździe zastawiającym całą szerokość chodnika i to przed samymi pasami. Wysłani na miejsce funkcjonariusze zastali opisaną sytuację: biały Citroen uniemożliwia pieszym dojście do "zebry", a kierowcom ogranicza widoczność.
Kierującego nie było w pobliżu samochodu, ale na podszybiu leżała kartka z numerem telefonu. Teraz to policjanci zadzwonili – odebrał zmieszany mężczyzna, który już chwilę później stawił się przy aucie. Mundurowym wyjaśnił, że owszem, to jego samochód, ale nie on go tak zostawił. Z całą pewnością musiał paść ofiarą żartu kolegi.
Żart kolegi wpędził mężczyznę z Piaseczna... za kratki
Rozwinięcie piaseczyńskiego skeczu może i jest zabawne, ale punkt kulminacyjny już tragiczny. Patrol, który odszukał właściciela źle zaparkowanego Citroena, zlustrował policyjną bazę i... założył mężczyźnie kajdanki!
Bynajmniej nie przez brak ważnych badań technicznych czy wykupionej polisy OC, a nawet nie przez sądowy zakaz prowadzenia pojazdów (w końcu to kolega żartowniś miał tak zaparkować auto). Jak się okazało, 35-letni właściciel Citroena był także poszukiwany przez Sąd Rejonowy w Kielcach, który wydał za nim nakaz doprowadzenia do więzienia celem odbycia kary 8 miesięcy pozbawienia wolności.
Samochód trafił na parking depozytowy, a właściciel za kratki. Teraz poszukiwany jest kolega, który w tak zabawny sposób zaparkował Citroena. No dobrze, a puenta? Jeśli jesteś poszukiwany, lepiej dobrze pilnuj swego auta! A już na pewno nie odbieraj go, gdy zadzwoni do ciebie policja.