• Strefy Czystego Transportu (SCT) budzą emocje, a w dyskusji o strefach zazwyczaj ścierają się dwie przeciwstawne koncepcje
  • Utworzenie SCT może pomóc zachować ruch samochodowy w centrach miast
  • Odmłodzenie parku samochodowego i rzetelne badania techniczne mogłyby pomóc w ograniczeniu potrzeby eliminowania aut z centrów miast

Temat Stref Czystego Transportu (SCT) jest jednym z najgorętszych. Oczywiście pod względem zainteresowania nie może nawet zbliżyć się do poziomu zaangażowania zarezerwowanego dla polityki, ale nie zmienia to faktu, że jest szeroko komentowany, bo dotyczy setek tysięcy, a w skali całego kraju nawet milionów osób.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Nie tylko kierowcy nie chcą Stref Czystego Transportu

Jak już pisaliśmy, zielone światło Strefom Czystego Transportu dało ugrupowanie Prawo i Sprawiedliwość, które w Sejmie przyjęło przepisy, na podstawie których mogą powstawać SCT. Na razie dwie takie strefy, o których wciąż mówi się najgłośniej, mają obowiązywać w Krakowie i w Warszawie. Po przegłosowaniu utworzenia SCT w Warszawie, przy okazji prezentowania wyników sprzedaży nowych samochodów za listopad br., do tematu odniósł się Paweł Tuzinek, prezes Związku Dealerów Samochodów (ZDS).

Prezes podkreślił, że dealerzy co do zasady już od ok. dziewięciu lat są za utworzeniem SCT. Szef związku przyznał, że opowiadanie się za wprowadzeniem stref może być odbierane jako podyktowane własnym interesem. Zwykły Kowalski będzie widział w tym chęć zmuszenia do wymiany parku samochodowego na nowy, co oczywiście w związku z niską zamożnością wielu Polaków budzi naturalny opór.

Być może właśnie dlatego nie wszyscy dealerzy są za SCT. Ale jak przekonuje Tuzinek, na wprowadzeniu takiej strefy, paradoksalnie, powinno zależeć zarówno dealerom, jak i samym właścicielom pojazdów. Prezes ZDS argumentuje, że odnowienie parku samochodowego może pomóc zachować ruch samochodowy w centrach miast, na czym zależy wielu kierowcom.

Ze skrajności w skrajność, a cierpią zwykli mieszkańcy

Tuzinek zwrócił uwagę na to, że w trakcie remontu zwężono ul. Marszałkowską, jedną z głównych stołecznych ulic, a część pasa przeznaczonego do niedawna dla samochodów, została udostępniona rowerzystom. Wkrótce ma rozpocząć się remont Al. Jerozolimskich i także tutaj trzeba liczyć się z tym, że jezdnie zostaną zwężone.

Problemem w przypadku wielu dużych miast jest to, że do głosu dochodzą dwie skrajności. Część osób chciałaby całkowitego wyrzucenia samochodów z centrum miasta. Po drugiej stronie mamy zwolenników nieograniczonego ruchu bez względu na wiek pojazdu i spełniane normy czystości spalin. W tej sytuacji pozostawienie ruchu kołowego w niemal niezmienionej formie, ale pod warunkiem, że do centrum mogą wjeżdżać wyłącznie auta w niewielkim stopniu wpływające na środowisko, byłoby głosem rozsądku. Ponadto utworzenie SCT i odmłodzenie parku samochodowego wytrąciłoby z ręki argumenty przemawiające za wprowadzeniem bardzo restrykcyjnych ograniczeń lub całkowitego wyłączenia ruchu.

W ograniczeniu zapędów dotyczących eliminowania aut z centrów miast mogłyby pomóc także rzetelnie przeprowadzane badania techniczne. Tuzinek przywołuje tu dane, z których wynika, że w Polsce badań technicznych nie przechodzi ok. 2 proc. pojazdów. W Niemczech ten odsetek jest znacznie wyższy, a przecież tam park samochodowy jest znacznie młodszy. W Polsce średni wiek auta, nie licząc "martwych dusz", wynosi 15,8 roku, a wraz z nimi przekracza 20 lat.