Gdy w drugiej połowie lat 60. ubiegłego wieku w Polsce na polskim rynku chciała zaistnieć Toyota ze swoją Corollą, ówcześni kierowcy byli sceptycznie nastawieni do japońskiego auta. Zdzisław Podbielski, znany dziennikarz motoryzacyjny w wywiadzie udzielonym specjalnie dla "Auto Świata" potwierdził, że wtedy samochody z Japonii były postrzegane tak, jak dzisiaj konstrukcje z Chin. Ale potwierdził również, że wzięta do testu Toyota Corolla na dystansie niemal 140 tys. km miała jedynie cztery usterki, przy czym tylko jedna sprawiła problem, co jednak nie wynikało z wady konstrukcyjnej pojazdu.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Strach ma wielkie oczy. Są ku temu powody?

Kilkanaście lat później podobną drogę jak Japończycy przeszli także Koreańczycy. Minęło nieco czasu, zanim Hyundai i Kia osiągnęły poziom, który pozwalał konkurować z zachodnimi i japońskimi konstrukcjami, a w pewnych kwestiach nawet ich przewyższać. Teraz w miejscu, w którym nie tak dawno byli producenci z Korei Południowej, znaleźli się Chińczycy i powoli zaczynają walczyć o zainteresowanie klientów.

Mówiąc kolokwialnie, kciuki za szerszym wejściem chińskich producentów na polski rynek trzymają dealerzy. W ocenie m.in. Związku Dealerów Samochodów (ZDS), ale i sprzedawców z innych krajów, może to przynieść obopólne korzyści zarówno dla firm zajmujących się sprzedażą aut, jak i klientów.

W obecnej sytuacji rynkowej koncerny motoryzacyjne wychodzą z pozycji siły i w pewnym stopniu dyktują warunki dealerom. Wejście na rynek nowych graczy może zmienić ten niekorzystny obraz.

Tańsze samochody korzystne z punktu widzenia klientów i dealerów

Jak powiedział nam Paweł Tuzinek, prezes ZDS, normą jest to, że samochody oferowane przez dealerów kredytowane są przez banki, które zazwyczaj powiązane są z samymi producentami. Rozpoczęcie sprzedaży chińskich aut, które są przeważnie tańsze od konkurentów z Europy, Japonii lub Korei będzie wiązało się z mniejszym obciążeniem kredytowym dla dealerów, a przede wszystkim zwiększy szansę na dotarcie do większej liczby klientów, bo wciąż głównym wyznacznikiem zainteresowania jest cena zakupu.

Oczywiście szersze wejście chińskich producentów może zmusić pozostałych producentów do obniżek cen. Byłaby to kolejna korzyść dla klientów, bo ci nie dość, że mieliby szerszy wybór aut, to mogliby przy okazji ograniczyć wydatki na zakup samochodu. Dealerzy z kolei mogą liczyć na bardziej partnerskie warunki umów. Dzisiaj, jak podkreśla prezes ZDS, koncerny przechowują wszystkie niezbędne informacje na swoich serwerach i niemal w jednej chwili mogą odłączyć dealera od dostępu do danych niezbędnych do prowadzenia biznesu.

Najwyraźniej obawy ze strony dotychczasowych potentatów na europejskim rynku motoryzacyjnym, dotyczące konkurencji ze strony chińskich koncernów, zostały przeniesione na poziom unijnych decydentów. Jedno z dochodzeń ma m.in. wykazać, czy Chiny nie dotują rodzimych producentów, co oczywiście wyjaśniałoby niższe ceny aut powstających w Państwie Środka. Prezes ZDS uważa, że dochodzenie nic nie da, bo koncerny motoryzacyjne uzależnione są od chińskich dostawców.

O sukcesie chińskich modeli zadecydują flotowi klienci

O tym, czy chińscy producenci zaistnieją na polskim rynku, zadecydują klienci flotowi, bo to oni kupują najwięcej samochodów. Przy okazji przedstawiania wyników sprzedażowych za listopad br. prezes ZDS przypomniał, że klienci indywidualni stanowią w Polsce jedynie ok. 15 proc. wszystkich nabywców nowych aut. Jak na razie floty nie chcą ryzykować i wchodzić w chińskie produkty, ale przy rosnących cenach samochodów z Europy, Japonii lub Korei i atrakcyjnych kwotach, których oczekują Chińczycy, ta sytuacja może się zmienić.

Jest to możliwe jeszcze z dwóch powodów. Dawniej argumentem przemawiającym za samochodami oferowanymi przez uznanych w Polsce producentów zachodnich był wysoki poziom bezpieczeństwa i jakość aut. Tymczasem obecne chińskie modele, co potwierdzają crash-testy przeprowadzane przez organizację Euro NCAP, wypadają równie dobrze, a czasami nawet lepiej od zachodnich konstrukcji. Do tego dochodzi również jakość, która na pierwszy rzut oka nie daje powodów do niepokoju. Jeżeli potwierdzą ją również pierwsi użytkownicy chińskich aut, droga do serca Europejczyków i Polaków staje otworem.