• Elektroniczne tablice ustawione przy drogach w Teksasie przyczyniły się do 2,6 tys. nadliczbowych wypadków, w których życie straciło 16 osób. A miały wpływać na kierowców i zmniejszyć liczbę śmiertelnych zdarzeń
  • Kierowców na drogach rozprasza mnogość znaków, stojących w bliskim sąsiedztwie. "Polskie drogi liczbą znaków przypominają bogato ustrojoną bożonarodzeniową choinkę" zauważa ekspert ruchu drogowego Marek Konkolewski
  • "Oznakowanie niezgodne z przyjętą organizacją ruchu, zniszczone znaki drogowe, nieczytelne pasy na jezdni, nagromadzenie znaków utrudniające ich odczytanie" to wg Najwyższej Izby Kontroli główne "grzechy" zarządców dróg w kraju
  • Więcej podobnych wiadomości znajdziesz na stronie głównej Onetu

Drogowcy cały czas szukają rozwiązań, które mają doprowadzić do zmniejszenia liczby wypadków i ofiar śmiertelnych na drogach. Dlatego, np. władze amerykańskiego stanu Teksas, na elektronicznych znakach przez pewien czas publikowały informacje dotyczące dziennej liczby ofiar wypadków na drogach. Jednak jak się okazuje, takie działania przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego.

Amerykańscy badacze Hall i Madsen przeanalizowali 880 elektronicznych tablic zamontowanych na drogach Teksasu, które przez 3/4 miesiąca informowały o ogólnych warunkach drogowych i stanie bezpieczeństwa. A w ostatnim tygodniu podawały informacje o liczbie zabitych na drogach tego stanu w minionym roku. Z ich badań płynie konkluzja, że wyświetlania liczby śmiertelnych wypadków wiązało się ze wzrostem ich liczby. Doszli do wniosku, że wyświetlanie komunikatów bezpieczeństwa ruchu z liczbą ofiar śmiertelnych spowodowało wzrost liczby wypadków drogowych o 1,35 proc.

Wydaje się, że 1,35 proc. to niewiele. Jednak przeliczając to na konkretne liczby, okazuje się, że to ponad 2,6 tys. nadliczbowych wypadków, w których zginęło 16 osób. Usuwanie skutków tych zdarzeń kosztowało amerykańskich podatników 377 mln dolarów.

Sprawdź: Zmiana limitów prędkości dla kierowców. Niektórzy zdejmą nogę z gazu

Dalszą część artykułu znajdziesz pod materiałem wideo

"Droga jak bożonarodzeniowa choinka"

Na problem przeznakowania polskich dróg w rozmowie z Auto Światem zwraca uwagę ekspert ruchu drogowego, Marek Konkolewski, który zauważa, że znaków na drogach jest zbyt wiele, co wpływa na bezpieczeństwo uczestników ruchu.

"Polskie drogi liczbą znaków przypominają bogato ustrojoną bożonarodzeniową choinkę. Jest to szczególnie niebezpieczne w wielkich aglomeracja, gdzie na jednym słupku potrafią stać nawet tezy znaki, co konfunduje część kierowców. Są też miejsca, gdzie znaki są niedostatecznie widoczne, bo są zasłaniane reklamami" wyjaśnia Konkolewski.

Zerknij: Sprawdź, czy zdasz – pytania na prawo jazdy cz. II

Ekspert zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy. Często znaki są wykorzystywane przez zarządców drogi, jako antidotum na zły stan dróg. "Są miejsca, gdzie, zamiast remontować złą nawierzchnię drogi, stawia się znaki, np. uwaga koleiny lub ograniczające prędkość" dodaje nasz ekspert.

Od lat te same grzechy

Do podobnych wniosków kilka lat temu doszli kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli, którzy zwrócili uwagę na problem oznakowania dróg. "Oznakowanie niezgodne z przyjętą organizacją ruchu, zniszczone znaki drogowe, nieczytelne pasy na jezdni, nagromadzenie znaków utrudniające ich odczytanie, braki w oznakowaniu, reklamy zasłaniające znaki" wyliczali urzędnicy.

Czytaj: Quiz z legend PRL-u. Czy Malucha produkowano w latach 60.? Czy Polonez dotrwał do 2000 r.?