W motoryzacyjnym świecie designerzy cieszą się zazwyczaj specjalnymi względami. Mają większą wolność, niż wynikałoby to ze struktury firmy, i bezpośredni dostęp do członków zarządu. W gruncie rzeczy nie widać w tym nic dziwnego – większość klientów zakochuje się najpierw w stylistyce samochodu, technika jest na drugim miejscu. Poza tym designerzy potrafią tchnąć w markę nowe życie, czego najlepszym przykładem jest Skoda. Jozef Kaban wykonał kawał dobrej roboty. To dzięki niemu najnowsze produkty czeskiej firmy są tak awangardowe – kilka lat temu nikt by nie przypuszczał, że sprawy potoczą się w takim kierunku.
Audi potrzebuje zmian
Ingolstadt nie miało tyle szczęścia i po reakcjach na nowe Q7, a zwłaszcza A4, które wygląda jak poprzednik, po salonie we Frankfurcie w 2013 roku popędziło szefa designu. Dopiero wraz z nastaniem Marca Lichtego zapanował spokój. Zresztą nie był to człowiek znikąd. Wcześniej udało mu się doprowadzić do formy Golfa, Passata i Tourana. Jednak dopiero w Ingolstadt Lichte mógł się naprawdę rozkręcić. Wspólnie ze swoim teamem – Andreasem Mindtem oraz Philippem Roemersem – zaprojektował przyszłość Audi. Już latem 2017 roku na rynku pojawi się nowe A8, trzy miesiące później zadebiutuje A6, a potem – A7. Jeszcze w Wolfsburgu Lichte rozpoczął tworzenie nowego A8, które w całości jest jego dziełem. Zapowiada się mała rewolucja – tak sportowa największa z limuzyn Audi jeszcze nigdy nie była, a niewykluczone, że będzie to w ogóle najbardziej sportowe auto z palety firmy.
Audi A8 zostawi w tyle klasę S?
Płaski przód, agresywne światła, atletyczna linia boczna i ładnie narysowany tył – niektórzy producenci nie mieliby pewnie problemu, żeby nazwać takie auto 4-drzwiowym coupé. Ci, którzy myśleli, że koncepcyjny Prologue obiecywał zbyt wiele, będą musieli zmienić zdanie – nowe A8 idzie nawet o krok dalej.
Zresztą wygląd zewnętrzny świetnie współgra z zastosowaną przy budowie auta techniką, która będzie na najwyższym dostępnym obecnie poziomie. We wnętrzu nie znajdziecie już prawie żadnych przełączników ani przycisków. Zamiast nich będą dotykowe ekrany, które w kontakcie z palcami mają dawać poczucie naciskania klawiszy. Po raz pierwszy także w deskę rozdzielczą zgrabnie ma być wkomponowany ekran dla pasażera z przodu. Także pod względem autonomicznej jazdy Audi ma wejść na wyższy poziom w stosunku do obecnego Mercedesa klasy E. Do prędkości 130 km/h Audi będzie potrafiło jeździć w pełni samodzielnie, podobnie jak w wielkomiejskim korku.
Na tle tak nowoczesnej techniki napędy Audi będą sprawiały wrażenie „twardo stąpających po ziemi”. Pod maską zobaczymy znane jednostki, tyle że dzięki 48-woltowej instalacji i elektrycznym turbosprężarkom będą efektywniejsze. Później do oferty dołączą także hybrydy plug-in, których zasięg w czysto elektrycznym trybie ma wynosić 50 km, a moc – ok. 250 KM. W cenniku nie zabraknie też sportowego S8 oraz 12-cylindrowej jednostki – obie pozycje są bardzo ważne głównie na azjatyckich rynkach. Po raz pierwszy pojawi się też RS 8, którego moc ma oscylować wokół 700 KM.
Oczywiście, takie auto będzie zapełniało niszę dla bardzo bogatych nabywców. Osobom z mniejszymi środkami finansowymi do gustu przypadnie zapewne nowe A6, które będzie bazowało na skróconej płycie A8, ale na pokładzie znajdą się wszystkie atrakcje z większego brata. No i A7 – zapowiada się, że Audi mocno odskoczy Mercedesowi klasy E, który zdaniem wielu zbyt przypomina mniejszą klasę C, oraz BMW, którego nowa „piątka” nie przejdzie rewolucyjnych zmian w wyglądzie w stosunku do obecnej generacji.
Naszym zdaniem
Audi szykuje rewolucję. Wraz z wprowadzeniem A6, A7 i A8 Ingolstadt zapowiada olbrzymie zmiany w palecie modelowej – ostatni raz takie „trzęsienie ziemi” miało miejsce w latach 80., kiedy do głosu w Audi doszedł Ferdinand Piëch. Ciekawe, jak zareaguje konkurencja?