Samochody elektryczne mają być przyszłością motoryzacji, co więcej, od 2035 r. prawdopodobnie będą jedynym źródłem napędów w samochodach. Problem polega na tym, że auta elektryczne są dużo droższe od zwykłych pojazdów spalinowych. Producenci dwoją się i troją, aby uzasadnić tak wysokie ceny elektryków, jednak to nie zmienia faktu, że na droższe samochody stać po prostu mniej osób.

Tylko od początku roku ceny wielu modeli aut poszybowały w górę, nierzadko o kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Takie podwyżki są dla konsumentów nie do przyjęcia. Mowa tu o autach elektrycznych, jak i spalinowych.

Samochody elektryczne są zdecydowanie za drogie

Stellantis położył karty na stół i otwarcie powiedział, że tak drogie samochody po prostu nie będą się sprzedawały. Ponadto, choć każdy producent stara się pokazywać wielkie zalety elektryków, to prawda jest taka, że żaden nie jest tak wygodny, jak auto spalinowe, które szybko się tankuje i ma wyższy zasięg.

Jak podaje serwis Bloomberg, Arnaud Deboeuf, dyrektor do spraw produkcji w Stellantis powiedział, że koncern do 2030 r. zamierza obniżyć koszty produkcji elektryków o 40 proc. Stellantis chce przenieść produkcję wielu części do własnych fabryk, a także wywiera nacisk na poddostawców, by obniżyli ceny swoich produktów.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Stellantis chce być samowystarczalny

Jak podkreślił Carlos Tavares, dyrektor generalny koncernu Stellantis, polityków wydaje się nie obchodzić, czy producenci poradzą sobie z tą zmianą i wystarczy im surowców. Dodał również, że popyt na akumulatory w latach 2024-2027 przyniesie korzyści Azji i może zagrozić produkcji ogniw na zachodzie. Jak taka sytuacja może się odbić na produkcji widzimy to już dziś, kiedy wiele samochodów nie jest produkowanych lub czeka na wyposażenie z powodu braku półprzewodników.

Stellantis już szykuje się na zmiany, które z dużym prawdopodobieństwem zajdą w 2035 r. Koncern rozwija pięć fabryk akumulatorów w Ameryce Północnej i Europie, a także zamierza produkować własną energię, by mocniej uniezależnić się od podwyżek cen w sytuacjach podobnych do rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Firma nawet rozważa zakup kopalni, by zabezpieczyć dostawy surowców.

Choć wydaje się, że jest jeszcze dużo czasu na transformację, w świecie produkcji 13 lat to jest chwila. Wszyscy producenci muszą się już bardzo mocno szykować do zakazu sprzedaży samochodów spalinowych, inaczej mogą upaść. Co więcej, jeśli Stellantisowi rzeczywiście uda się ograniczyć koszty produkcji tego typu aut, inni też będą musieli to zrobić, by mogli konkurować ceną.