• Urząd Miasta Legionowo, korzystając ze środków unijnych, kupił i zamontował w mieście darmowe szybkie ładowarki do samochodów elektrycznych
  • Pierwsza z ładowarek została wyłączona po dwóch tygodniach. Druga na razie nie zostanie w ogóle uruchomiona
  • Przyczyną jest zbyt częste korzystanie z ładowarek przez użytkowników oraz nowe prawo, które nakazuje oszczędzanie energii
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Nowe ładowarki o mocy 50 kW, które pojawiły się na terenie Legionowa pod Warszawą, od początku funkcjonowania cieszyły się wielką popularnością. Można rzec: były wręcz okupowane. Po prawdzie nie służyły one tylko mieszkańcom Legionowa – regularnie przyjeżdżali tu choćby taksówkarze z Warszawy, korzystali z nich chętnie użytkownicy aut służbowych. Powód? Legionowskie ładowarki należą, jak na polskie standardy, do kategorii "szybkich", a do tego za korzystanie z nich nie trzeba było płacić. Sielanka nie trwała jednak długo – z dnia na dzień urządzenia przestały wydawać prąd, a żeby nie było wątpliwości, że źródełko wyschło, ktoś na nowiutkich urządzeniach przyczepił zafoliowane kartki z napisem: "Stacja nieczynna do odwołania".

To nie usterka. To celowe działanie

Jeśli niektórzy z amatorów darmowej energii elektrycznej mieli nadzieję, że doszło do awarii i że być może zostanie ona usunięta, wkrótce zostali odarci ze złudzeń. W lokalnym portalu pojawiła się informacja, że wyłączenie stacji jest działaniem celowym, "w związku z tym, że była ona używana niezgodnie z jej przeznaczeniem". Jakby tego było mało, wkrótce pojawiła się kolejna zła wiadomość: postawiona niedawno inna stacja ładowania położona na terenie węzła przesiadkowego nie zostanie na razie uruchomiona.

Jak to, ludzie wynosili prąd do domów? – pokpiwali internauci. Nie – odpowiadali drwiąco inni – ludzie przyjeżdżali auta ładować! Inna rzecz, że darmowe stacje ładowania były przewidziane dla "ludzi", a tymczasem do kabla podłączali swoje auta głównie przedsiębiorcy, i to spoza Legionowa.

Ponoć przy takim tempie poboru energii środki zabezpieczone na zakup prądu nie wystarczyłyby do końca roku.

Z kosztami można by coś "zadziałać". Ale pojawiła się ustawa i srogie kary...

Stacja ładowania samochodów elektrycznych w Legionowie Foto: Robert Rybicki / Auto Świat
Stacja ładowania samochodów elektrycznych w Legionowie

Co do kosztów, to pracownicy UM Legionowo przyznają, że nie spodziewali się takiego zainteresowania lokalnymi punktami ładowania samochodów, a co za tym idzie, trochę nie doszacowali związanych z nimi rachunków za energię, choć miejscowi właściciele aut na prąd, których nie ma zresztą zbyt wielu, aby podładować auta, musieli swoje odstać w kolejce.

Co do braku opłat za ładowanie samochodów, to – wyjaśnia mi Katarzyna Budzyńska-Tobiś z UM Legionowo – wynika to z faktu, iż ładowarki zostały kupione i zamontowane z wydatnym wsparciem funduszy unijnych. W okresie trwałości projektu zgodnie z umową sprzęt ma być udostępniany za darmo, właściciel nie może pobierać opłat. A brak opłat spowodował, jak się okazało, niekontrolowane powodzenie tej inwestycji i nieprzewidziane obciążenie liczników energii. A tymczasem 10 października prezydent Andrzej Duda dostał do podpisu ustawę, którą podpisał trzy dni później i która "załatwiła" temat bezpłatnych samorządowych ładowarek do samochodów elektrycznych na zasadzie: "nie ma i nie będzie".

"Ustawa o zwijaniu elektromobilności", czyli...

Chodzi o "Ustawę o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców energii elektrycznej w 2023 roku w związku z sytuacją na rynku energii elektrycznej", która ostatecznie weszła w życie 18 października 2022 r., a przez niektóre osoby z branży moto nazywana jest "ustawą o zwijaniu elektromobilności". To ta ustawa, która m.in. przewiduje "dodatek elektryczny" dla osób ogrzewających się prądem, ale oprócz tego nakazuje różnym jednostkom, pod groźbą surowych kar, oszczędzać energię. To – jak twierdzi Katarzyna Budzyńska-Tobiś z legionowskiego urzędu miasta – podstawowy problem, który wymusił wyłączenie publicznych ładowarek aut elektrycznych. W art. 36 tej ustawy czytamy:

"Kierownicy jednostek sektora finansów publicznych (...) od dnia 1 grudnia 2022 r. do dnia 31 grudnia 2022 r. podejmują działania w celu realizacji obowiązkowego celu zmniejszenia całkowitego zużycia energii elektrycznej w zajmowanych budynkach lub częściach budynków oraz przez wykorzystywane urządzenia techniczne, instalacje i pojazdy (...). Dalej dowiadujemy się, że trzeba obniżyć zużycie energii o 10 proc., ale uwaga – w odniesieniu do średniorocznego zużycia energii w latach 2018-2019. Kara, na którą personalnie narażone są wymienione w ustawie osoby odpowiedzialne za wdrożenie planów oszczędności, wymierzana jest w trybie administracyjnym przez prezesa URE (Urząd Regulacji Energetyki) i może wynieść 20 tys. zł.

To już definitywny koniec samorządowych ładowarek?

Jeśli chodzi o darmowe ładowanie bez sztucznego ograniczania mocy urządzeń, to koniec. W tym zakresie nie należy mieć wątpliwości. Osoby odpowiedzialne za legionowski projekt "ładowarkowy" mają nadzieję, że uda się je przywrócić do życia, ale to skomplikowane. Trzeba ograniczyć zużycie energii – to pewnik, a zatem należałoby wprowadzić jakąś formę odpłatności za ładowanie samochodów, choćby taką, która tylko pokrywa bieżące koszty eksploatacji urządzeń. By móc ten plan wdrożyć, urząd zamierza wystąpić o zmianę warunków dofinansowania projektu i jeśli to się uda, to w przyszłości ładowarki znów zaczną działać.

Stacja ładowania w Legionowie przy węźle przesiadkowym Foto: Robert Rybicki / Auto Świat
Stacja ładowania w Legionowie przy węźle przesiadkowym

Jednak takich przepływów energii, jakie wystąpiły w ciągu dwóch pierwszych i na razie ostatnich tygodni działania urządzeń, już nie będzie.