• Zestaw dokumentów niezbędnych do otrzymania dotacji do zakupu samochodu elektrycznego w programie "Mój elektryk" składa się z umowy, nawet dziewięciu innych poświadczeń lub ich kopii oraz nawet 16 oświadczeń beneficjenta
  • Osoba, która chciałaby dostać dotację na zakup samochodu elektrycznego, musi obiecać, że "pojazd objęty dofinansowaniem będzie oznakowany logotypem NFOŚiGW co najmniej w okresie trwałości przedsięwzięcia"
  • Jeśli w ciągu dwóch lat beneficjent złamie któryś z punktów umowy, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej może zerwać umowę i zażądać zwrotu dotacji
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

"Kontrolują i wypowiadają dotacje. Znajomy dostał list, w którym nakazują mu zwrócić dotację w pełnej kwocie z uwagi na złamanie warunków umowy, a mianowicie posiadania odpowiednio przyklejonej naklejki informacyjnej. Zrobiliśmy małe dochodzenie i zgłosiła to prywatna osoba, która fotografowała każdego elektryka bez naklejki, jak leci, do weryfikacji. Tak samo, jak chodzą i robią zdjęcia źle zaparkowanym autom na chodnikach (...)".

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Pod postem na Facebooku zamieszczonym na zamkniętej grupie zrzeszającej kierowców samochodów elektrycznych pojawiło się blisko 200 komentarzy i kilka udostępnień. Niektórzy w stresie od razu zamówili naklejkę i pojechali po jej odbiór. Nic dziwnego: jednym z punktów umowy dotacji jest obowiązek oznakowania samochodu naklejką "chwalącą" NFOŚiGW jako darczyńcę. Złamiesz umowę – zwracasz pieniądze. Proste?

Naklejka Wspieramy elektromobilność Foto: NFOŚiGW
Naklejka Wspieramy elektromobilność

Z dopłatami nie ma żartów

Choć na pozór wydaje się, że uzyskanie dopłaty z NFOŚiGW w przypadku dofinansowania zakupów samochodów elektrycznych powinno być formalnością (być może nawet przyznawaną automatycznie na jedno oświadczenie zawierające kilka możliwych opcji), to tak wcale nie jest. Kto nigdy nie korzystał ze "szczodrości" NFOŚiGW rozdzielającego publiczne pieniądze, często pochodzące od instytucji zagranicznych, ten nie może uwierzyć, że na wypłatę dotacji niektórzy czekają miesiącami, że są wzywani do poprawiania wniosków pod rygorem odrzucenia... Będąc kiedyś beneficjentem innego niż "Mój elektryk" programu NFOŚiGW, wierzę, że dofinansowanie samochodu to nie jest prosta sprawa. Trzeba złożyć wniosek, dostarczyć szereg skanów, dokumentów i oświadczeń (w sumie ponad 20), kupić auto, zapłacić za nie, a potem czekać.

W tej sytuacji łatwo uwierzyć i w to, że NFOŚiGW odbiera dotacje tym, którzy zapomnieli o "naklejce wstydu". Ale zaraz: tak bez żadnego upomnienia, bez choć jednej szansy na poprawę?

"Naklejka wstydu" na aucie elektrycznym – o co chodzi?

Z jakichś, trudnych do wytłumaczenia, względów beneficjenci programu "Mój elektryk" niechętnie umieszczają regulaminową naklejkę na swoich samochodach. Tymczasem nie jest ona ani duża, ani brzydka... zasada jest taka sama jak w przypadku inwestycji finansowanych przez UE – w okresie "trwałości przedsięwzięcia" sponsorowany przedmiot czy nieruchomość ma być oznaczony – i już!

Jeśli chodzi o naklejkę NFOŚiGW, to ma ona być umieszczona na pojeździe przez dwa lata – tyle wynosi "trwałość przedsięwzięcia". Przez taki też okres nie można samochodu sprzedać czy oddać pod rygorem zwrotu dotacji. Co zaś do wypowiedzenia umowy... cywilizacyjnym standardem jest przynajmniej ostrzeżenie drugiej strony umowy, która nie wywiązuje się z niej, że jeśli się nie poprawi, to... Trudno sobie wyobrazić, aby NFOŚiGW odbierał dotację na podstawie czyichś donosów bez wysłuchania zainteresowanego. Na tej zasadzie można by każdemu naklejkę zerwać, zrobić zdjęcie, a potem napisać donos. Ma to sens?

Zabierają dotację? Sprawdzam!

Na początek w prywatnej wiadomości proszę autora posta, którego znajomy musiał oddać dotację: czy mógłbym zobaczyć skan decyzji? Piszę, że nie mogę niczego obiecać, jednak jeśli to prawda, to odpowiednie nagłośnienie sprawy czasem może pomóc. To nie byłaby pierwsza cofnięta decyzja, którą wydano z naruszeniem przynajmniej zdrowego rozsądku... Autor posta obiecał, że zapyta znajomego, dodał przy okazji, że to nie pierwszy taki przypadek opisywany "na grupie", jednak w poprzednim przypadku "tylko mu kazali poprawić naklejkę, bo była przyklejona, ale nie w tym miejscu".

Na tym nasz kontakt się urywa.

Pamiętam dyskusję na temat koloru tła naklejki: podobni NFOŚiGW jedne kolory akceptuje, innych nie. Oddajmy głos rzecznikowi prasowemu NFOŚiGW:

Po naszemu: po pierwsze, każdy jest uprzedzany przed kontrolą przeprowadzaną z jakiegokolwiek powodu, a po drugie, kontroli nie ma. Dodam trzecie: urzędnicy NFOŚiGW są tak zakopani w dokumentach, regulaminach i oświadczeniach, które tworzą pod presją nieprawdopodobnie kreatywnych zwierzchników, że o kontrolach naklejek czy innych rzeczy mowy być nie może. NFOŚiGW dzieli pieniądze w wielu programów, "Mój elektryk" to jeden z wielu...

Reasumując...

Aby nie łamać umowy przyznającej dotację, regulaminową naklejkę należy przykleić na dotowany samochód, po dwóch latach można ją zdjąć. Nie ma o co kopii kruszyć. Natomiast chyba sam NFOŚiGW nie przykłada specjalnej uwagi do kwestii poprawności naklejki, gdyż jak się zdaje, nie ofiarowuje gotowego oznakowania beneficjentom programu "Mój elektryk", tylko udostępnia plik umożliwiający wyprodukowanie go we własnym zakresie.

Kto dostał dotację, a naklejki nie ma, może odetchnąć z ulgą. Potem jednak powinien zamówić naklejkę i umieścić ją tam, gdzie każą.