Pora pożegnać się z tradycyjnymi autobusami z silnikami Diesla czy odmianami hybrydowymi. Już w 2027 r. powinny one na dobre zniknąć z oferty producentów. Ich miejsce naturalnie zajmą autobusy zeroemisyjne — postulują sygnatariusze listu do władz UE. W liście organizacji Transport & Environment, przedstawicieli 11 miast (m.in. Barcelona, Kopenhaga, Hamburg, Malaga, Mediolan, Paryż, Sewilla) oraz organizacji ekologicznych wspomniano nie tylko o autobusach elektrycznych, ale i wodorowych.

Zgodnie z propozycjami autorów listu miasta w Europie powinny zamawiać wyłącznie zeroemisyjne pojazdy dla komunikacji miejskiej. Nie kryją przy tym obawy, że ambitny plan jest zagrożony ze względu na skromną podaż. Okazuje się bowiem, że producenci nie tylko nie nadążają z produkcją. Na przeszkodzie stoją także wysokie ceny i ograniczenia związane z dostępnością podzespołów. To oznacza wysokie ryzyko, że "miasta będą zmuszone do kupowania autobusów spalinowych", a wedle ekologów samorządy intensywnie dążą do przejścia na zerową emisję.

Przeczytaj także: Autobusy z dieslem tańsze w eksploatacji od trolejbusów. Lublin wstrzymuje część kursów

Według wyliczeń sygnatariuszy w ciągu kilku lat (do 2025 r.) już ponad 40 dużych europejskich aglomeracji będzie inwestować wyłącznie w autobusy o zerowej emisji (zapewne liczba będzie rosnąć). Wspomniano również o inicjatywach takich producentów jak Daimler czy MAN, którzy zobowiązali się do skupienia na produkcji tylko pojazdów bezemisyjnych (cel powinien być osiągnięty do 2030 r.).

Elektromobilność z kolejnym wsparciem na szczeblu UE

Ambitne plany nie obędą się jednak bez stosownego wsparcia. Stąd apel do Komisji Europejskiej, by już na szczeblu władz UE wspierać przejście na transport zeroemisyjny, poprzez dopłaty lub różne ulgi podatkowe. Uznano bowiem, że przy obecnym tempie wzrostu sprzedaży autobusów bezemisyjnych (16 proc. wśród wszystkich zarejestrowanych autobusów w 2020 r. i 21 proc. w 2021 r.) działania UE są "pilne i niezbędne". I tak oto jakże szczytną ideę elektromobilności znów próbuje się wcielać siłą w kolejnym segmencie unijnego rynku transportowego.

Naturalnie nie sposób zapomnieć, że przy obecnych cenach energii przejście na elektromobilność wiąże się z dodatkowymi wydatkami z samorządowych budżetów. Otwartą kwestią pozostaje zatem, czy samorządy udźwigną ciężar zeroemisyjnej komunikacji miejskiej. Na październikowym warszawskim Kongresie Transportu Publicznego przedstawiciele miast nie kryli obaw nie tylko o dalszy rozwój komunikacji miejskiej, ale także o wymianę taboru na nowy, kosztów pracy czy konsekwencji podwyżek cen biletów. Anulowane przetargi (jak m.in. w Gdyni, Tychach, Zgorzelcu) czy decyzje wycofaniu części trolejbusów w Lublinie nie napawają optymizmem w kwestii rozwoju zeroemisyjnego transportu w ciągu najbliższych miesięcy.