- Prototypowa, cywilna odmiana Stara 244 (4x4) powstała już w 1970 roku
- Jelcz 005 był podstawowym pojazdem polskich jednostek straży pożarnej jeszcze w latach 90.
- Dziś sprawne auto można kupić nawet za 10-15 tys. zł
- Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu
- Przeczytaj też:
- Jelcz 005/Star 244 — ciężarówka z napędem na obie osie
- Jelcz 005/Star 244 — wóz bojowy z Sępólna Krajeńskiego
- Jelcz 005/Star 244 — uciekł spod palnika złomiarzy
- Jelcz 005/Star 244: prawie 45 lat służby i tylko 25 tys. km przebiegu
- Jelcz 005/Star 244: plus/minus
- Jelcz 005/Star 244 — części zamienne
- Jelcz 005/Star 244: sytuacja rynkowa
- Jelcz 005/Star 244 — dane techniczne
- Jelcz 005/Star 244 — nasza rekomendacja
- Jelcz 005/Star 244 — rys historyczny
Dlaczego o widocznej na zdjęciach ciężarówce piszemy Jelcz? Niczym strażacy wezwani do pożaru szybko wyjaśniamy: decyzją władz państwowych produkcją zabudów do samochodów gaśniczych już od końca lat 50. zajmowały się w Polsce wyłącznie Jelczańskie Zakłady Samochodowe. Pojazdy powstawały zarówno na podwoziach ciężarówek Stara, jak i większych Jelczy, ale ze względu na znaczący zakres prac związanych z powstaniem specjalistycznej zabudowy przyjęto, że niezależnie od zastosowanego podwozia za ostatecznego producenta aut należy uznać Jelcza – taką oficjalną nazwę otrzymywały więc opuszczające fabrykę koło Oławy wozy bojowe straży pożarnej.
Przeczytaj też:
- Star 200 — klasyk, który tworzył historię
- O "mocnych" polonezach do dziś krążą legendy, jednak większość miała słaby silnik. Dlaczego?
- Ustanowiła rekord, który pobił dopiero Polski Fiat
Pożarnicze Jelcze na kabinach miały jednak wyraźne emblematy Stara (prawie niewidoczny emblemat Jelcz był montowany z tyłu lub z boku), więc nic dziwnego, że w powszechnej świadomości funkcjonowały właśnie pod tą marką. Ale oficjalna, pełna nazwa samochodu brzmi: Jelcz 005 GBA-2,5/16, czyli średni samochód gaśniczy ze zbiornikiem na wodę o pojemności 2500 litrów i autopompą o wydajności 1600 l/minutę.
"Staro-jelcze" były jednak popularnie nazywane przez strażaków Coca-Colą. Dlaczego? W 1972 roku, w ramach prozachodniego kursu gospodarki ekipa Edwarda Gierka zadecydowała o kupnie licencji na produkcję tego popularnego na całym świecie napoju. Służące do przewozu skrzynek z Colą biało-czerwone Stary 28/29 (pomalowane w barwy amerykańskiej firmy) miały po bokach przestrzeni ładunkowej odsuwane do góry plandeki przypominające aluminiowe rolety z późniejszych aut pożarniczych – zewnętrzne podobieństwo pojazdów było uderzające. A że Cola gasiła pragnienie, nazwa pasowała jak ulał i przydomek ten na stałe przywarł do pożarniczych Jelczy na bazie Starów.
Prace nad podwoziem, czyli posiadającym napęd na obie osie Starem 244, rozpoczęły się równolegle z pracami nad zwykłą 200-tką już w połowie lat 60. Pierwszy prototypowy egzemplarz modelu 244 powstał na początku 1970 roku, miał kabinę Stara 28/29 (z pojedynczymi reflektorami nad zderzakiem) i od razu trafił do testów do Wojskowego Instytutu Techniki Pancernej w podwarszawskim Sulejówku – nie było wątpliwości, że głównym zainteresowanym w powstaniu średniej wielkości ciężarówki z napędem na obie osie było wojsko. Także nie przez przypadek z budżetu MON pochodziły pieniądze na opracowanie nowego, 150-konnego diesla, który oprócz modelu 200 znalazł zastosowanie w Starach 244 i 266.
Jelcz 005/Star 244 — ciężarówka z napędem na obie osie
Oczywiście, armia nie była jedynym beneficjentem powstania nowej rodziny ciężarówek. Star 244 był idealnym wręcz pojazdem, na którym można było nareszcie zabudować nowoczesny sprzęt gaśniczy z wydajną autopompą. A tragiczny w skutkach pożar rafinerii w Czechowicach-Dziedzicach w 1971 roku uzmysłowił władzom PRL, że w obliczu katastrof o takich rozmiarach mizernie wyposażona straż, zarówno ta zawodowa, jak i ochotnicza, nie jest w stanie skutecznie działać – do opanowania żywiołu trzeba było ściągnąć m.in. 11 sekcji gaśniczych dysponujących ciężkimi samochodami pożarniczymi z Czechosłowacji. Decyzję o doposażeniu straży pożarnej podjęto jeszcze w 1971 roku i już kilka miesięcy później powstała prototypowa zabudowa pożarnicza Jelcza 005 (na równie prototypowym Starze 244). Seryjna produkcja starachowickiej ciężarówki i bazującego na nim Jelcza 005 rozpoczęła się jednak dopiero w 1975 roku – powodem były przedłużające się prace nad nowym silnikiem z bezpośrednim wtryskiem, przy których ostatecznie pomogli Austriacy.
Strażacy bardzo dobrze przyjęli nowy samochód, który w porównaniu z wcześniejszymi pojazdami pożarniczymi był zupełnie nową jakością – 150-konny silnik S359 rozpędzał gotowy do akcji wóz bojowy do ponad 80 km/h (oficjalnie, bo nieoficjalnie strażacy mówili nawet o licznikowej "setce"), a dzięki napędowi 4x4 sprawdzał się szczególnie w pożarach lasów czy wiejskich zabudowań, do których dojazd musiał odbywać się często po nieutwardzonych drogach (co po wiosennych roztopach wcale nie było takie proste). Na pokładzie znajdował się zbiornik na wodę o pojemności 2,5 tys. litrów, zbiornik na środek pianotwórczy (250 l) i napędzana przez silnik pojazdu (za pośrednictwem przystawki do skrzyni biegów) autopompa o wydajności 1600 l/minutę. Działko gaśnicze o takiej samej co autopompa wydajności umieszczono na dachu. Oprócz tego na pokładzie Jelcza znajdowało się wszystko to, co w akcjach gaśniczych niezbędne: węże, rozdzielacze, drabina, maski tlenowe itd. Kabina zabudowy (przeznaczona dla 4-osobowej drużyny) miała nawet własne, paliwowe ogrzewanie! W wielu publikacjach na temat polskich pojazdów pożarniczych powtarza się opinia, że ze względu na możliwości zarówno trakcyjne, jak i pożarnicze Jelcza 005 należy uznać za pierwszy pełnowartościowy krajowy samochód tego typu.
Jelcz 005/Star 244 — wóz bojowy z Sępólna Krajeńskiego
Prezentowany na zdjęciach samochód składa się z podwozia Stara 244L, które opuściło starachowicką fabrykę w 1977 roku. Zabudowa gaśnicza trafiła na nie w jelczańskich zakładach w 1978 roku, a gotowy do służby pojazd – wodno-pianowy Jelcz 005 – został po raz pierwszy zarejestrowany 10 kwietnia 1978 roku. Co ciekawe, w dokumentach auto figuruje jako… Star 005 – jak widać, z właściwą terminologią mają problemy nie tylko osoby niezbyt ściśle związane z motoryzacją…
Pierwszym przydziałem naszego zdjęciowego bohatera była jednostka zawodowej straży pożarnej w Sępólnie Krajeńskim, gdzie pojazd dzielnie służył do 1986 roku (to właśnie tu otrzymał widoczny z boku numer operacyjny 05-09-73). Następnie "Cola" została przydzielona do oddziału ochotniczej straży pożarnej w niedalekim Sypniewie (gmina Więcbork), gdzie samochodu używano aż 23 lata, do 2009 roku. To właśnie będąc w tej jednostce bohater naszego artykułu, wraz z obsługującą go załogą, został zadysponowany do największego pożaru, jaki miał miejsce w Europie Środkowej po II wojnie światowej – palącego się lasu w Kuźni Raciborskiej (zauważono go 26 sierpnia 1992 roku). Już drugiego dnia akcji gaśniczej zgromadzone na miejscu siły okazały niewystarczające, zdecydowano się więc na wezwanie do pomocy jednostek z całego kraju. Strażakom-ochotnikom z Sypniewa powiedziano jedynie, że jadą gasić ogień na terenie gminy, by później skierować ich do Bydgoszczy. Dopiero tam, jak wiele innych drużyn, strażacy dowiedzieli się, że przed nimi 500 km drogi na Śląsk. A przecież zazwyczaj strażak-ochotnik wyrusza na akcję tak jak stoi w chwili usłyszenia syreny z remizy…
Po latach biorący udział w tamtych wydarzeniach wspominali, że najgorszy w tym wszystkim nie był brak picia czy jedzenia, ale możliwości powiadomienia rodziny, co się z nimi dzieje – telefonów komórkowych przecież jeszcze nie było. Akcja w Kuźni okazała się dla drużyny z Sypniewa szczęśliwa i bez strat w ludziach i sprzęcie po kilku dniach pożarniczy Jelcz znów zaparkował w macierzystej remizie.
Jelcz 005/Star 244 — uciekł spod palnika złomiarzy
W 2009 roku auto po raz ostatni zmieniło swój przydział służbowy i trafiło do OSP Radzim (gm. Kamień Krajeński). W tym roku 44-letnia "005-tka" miała po prostu zakończyć służbę i trafić na złom. Na szczęście losem "Coca-Coli", która swoją zawodową karierę rozpoczęła w Sępólnie Krajeńskim, już od jakiegoś czasu interesował się właściciel Pomorskiego Okręgowego Muzeum PRL z tego miasta – Marcin Gulka. Udało mi się pozyskać Jelcza do naszego muzeum dosłownie w ostatniej chwili, bo złomiarze już niemalże odpalali palniki, by go pociąć. Dla mnie to kawał historii mojego miasta, bo auto zaczynało tu swoją służbę i bardzo się cieszę, że do Sępólna po tylu latach wróciło.
Mimo blisko pół wieku na karku nasz bohater miał najwyraźniej szczęście do właścicieli – strażacy dbali o swój sprzęt, bo samochód znajduje się w naprawdę dobrej kondycji. Na liczniku ma co prawda niecałe 25 tys. km przebiegu, ale nie zawsze w autach tego typu przekłada się to na stan. Tak naprawdę największa bolączka naszego "Staro-jelcza" towarzyszyła mu już od wyjazdu z fabryki – w aucie nie ma wspomagania kierownicy, o czym mamy okazję przekonać się manewrując nim na placu przed muzeum (montowano je dopiero od 1978 roku). A przecież na pokładzie nie ma ani wody, ani środka pianotwórczego, ani załogi – nie wyobrażamy sobie nawet, z jaką siła trzeba było kręcić kierownicą gotowego do akcji auta. Ale poza tym wszystko działa bez zarzutu – hamulce są jak "brzytwy", nawet mechanizm zmiany biegów nie jest wyrobiony i obsługi skrzyni nie trzeba się uczyć, ona po prostu działa jak należy. Niestety, nie mieliśmy okazji pojechać 244 w teren, ale Marcin Gulka zapewnia nas, że zarówno skrzynia redukcyjna, dołączanie przedniego napędu, jak i blokada tylnego mostu działają bez zarzutu. To właśnie prosta budowa i dzielność terenowa Jelcza 005 sprawiała, że cieszył się on tak dobrą opinią wśród strażaków – w końcu mieli oni do dyspozycji odpowiednio wyposażony samochód, którym mogli dojechać prawie wszędzie.
Jelcz 005/Star 244: prawie 45 lat służby i tylko 25 tys. km przebiegu
Pierwsze archiwalne zdjęcia z końca lat 70. pokazują pożarniczego Jelcza z Sępólna (o numerze operacyjnym 05 09 73) jeszcze z czarnymi nadkolami i zderzakami – jak wszystkie 005-tki w tym czasie w takim malowaniu pojazd opuścił oławski zakład w 1978 roku. Nie wiadomo, kiedy samochód zmienił barwy, ale ponieważ górne zdjęcie także zostało wykonane w Sępólnie, stawiamy, że było to na początku lat 80.
Jelcz 005/Star 244: plus/minus
Nie ma się co oszukiwać: posiadanie własnej zabytkowej ciężarówki to wyższy poziom kolekcjonerstwa niż w przypadku motocykli czy osobówek. Posiadanie wozu straży pożarnej – to już "level master", bo oprócz ogólnego dbania o samochód trzeba jeszcze zwracać uwagę na kompletność i stan wyposażenia specjalistycznego (a gdy pojazdy tego typu kończą służbę, zazwyczaj jest z tym problem). Poza tym musimy mieć prawo jazdy kategorii C i dużo miejsca do parkowania (oczywiście najlepiej pod dachem), przy którym towarzyszące uruchamianiu zimnego silnika dymienie nie będzie nikomu przeszkadzało. Poza tym przy panującym w kabinie Stara/Jelcza hurgocie wypad na jakiś dalszy zlot staje się poważną wyprawą. Tyle minusów, a plusy? Jeśli już pojawimy się "Colą" na rajdzie klasyków, puchar mamy w kieszeni, wszyscy chcą zobaczyć, jak wygląda wóz bojowy straży od środka, słowem – nuda nam nie grozi.
Jelcz 005/Star 244 — części zamienne
Choć Stary 200/244 są wykorzystywane do pracy już bardzo rzadko, zaopatrzenie w części jest całkiem niezłe – wiele firm nadal specjalizuje się w elementach do ciężarówek z dawnych "demoludów" – Starów, Jelczy, Liazów czy Kamazów. Ceny są zazwyczaj niższe niż w przypadku części do Polonezów, czy Fiatów 125p. Przykłady: panewki wału korbowego (90-250 zł), łożysko piasty przedniego koła 60 zł, rozrusznik 497 zł, kompletny przedni resor 550 zł, uszczelka głowicy 60 zł, pompa wody 350 zł, cylinderek hamulcowy przód 115 zł. Oprócz tego na portalach aukcyjnych i w ogłoszeniach można znaleźć wiele elementów używanych — przedni most 1200 zł, reduktor 3000 zł, przedni zderzak (450 zł), szyba czołowa 300 zł, błotnik przedni 150 zł.
Jelcz 005/Star 244: sytuacja rynkowa
Wbrew pozorom Jelcze 005, 005M i 008 (z uproszczoną zabudową pożarniczą) nie są wcale tak rzadkimi pojazdami, w internetowych ogłoszeniach jakby mogło się wydawać. Ku naszemu zdziwieniu przy przygotowywaniu tego materiału znaleźliśmy kilkanaście (!) ofert sprzedaży pożarniczych "Staro-jelczy". Ceny określilibyśmy jako umiarkowane – najtańsze auto kosztowało 10 tys. zł, najdroższe 22 tys. i oglądając zdjęcia, nie mogliśmy się dopatrzeć jakichś większych różnic w stanie pojazdów. Dominują auta z drugiej połowy lat 80. Wszystkie samochody miały deklarowane niskie przebiegi, z kilku ściągnięto już tylną zabudowę (oferowano samo podwozie z kabiną). Za to cywilnego Stara 244, z mniejszym niż przy pożarniczych rozstawem osi, znaleźliśmy tylko jednego (wywrotka za 13 tys. zł).
Jelcz 005/Star 244 — dane techniczne
Silnik | diesel R6, oznaczenie S359, umieszczony z przodu wzdłużnie • wałek rozrządu w bloku napędzany kołami zębatymi, dwa zawory na cylinder, wtrysk bezpośredni |
Pojemność skokowa | 6840 ccm |
Moc maksymalna | 150 KM przy 2800 obr./min. |
Maksymalny moment obrotowy | 432 Nm przy 1600 obr./min. |
Prędkość maksymalna | 82 km/h |
Napęd | 5-biegowa skrzynia manualna, reduktor terenowy (2 przełożenia), napęd na tylne koła (dołączany przód), blokada mechanizmu różnicowego tylnej osi |
Masa własna | 6810 kg |
Dopuszczalna masa całkowita | 10580 kg |
Długość/szerokość/wysokość | 6930/2490/3320 mm |
Rozstaw osi | 3900 mm |
Cena nowego auta | bd. |
Jelcz 005/Star 244 — nasza rekomendacja
Czy można komuś polecić kupno zabytkowego, bojowego wozu straży pożarnej? Jeśli jak Marcin Gulka jesteście właścicielami muzeum zbierającego pamiątki z czasów PRL, to taki pojazd w swoich zbiorach mieć po prostu musicie! Wszystkim innym, którzy patrząc na umiarkowane ceny części i samych pożarniczych Jelczy zadają sobie pytanie: "To może zamiast Poloneza kupię Stara Coca-Colę?" radzimy dobrze to jeszcze przemyśleć (i ponownie przeczytać Plusy/minusy).
Jelcz 005/Star 244 — rys historyczny
Pierwsze seryjne Jelcze 005 GBA-2,5/16 zostały wyprodukowane przez Jelczańskie Zakłady Samochodowe w 1975 roku. Od 1978 roku w autach zaczęto montować hydrauliczne wspomaganie kierownicy. Do 1979 roku na potrzeby straży pożarnych wyprodukowano 937 egzemplarzy Jelczy na podwoziu Stara 244L. Jesienią 1979 roku wprowadzono do produkcji odmianę 005M, przy której główna zmiana polegała na zastąpieniu importowanego sprzętu gaśniczego sprzętem produkcji krajowej. Od 1987 roku auto nie miało też montowanego na dachu działka wodno-pianowego. Z licznymi, ale niezbyt obszernymi modyfikacjami 005M wytwarzano aż do 1995 roku. Łącznie zbudowano ok. 2000 egzemplarzy. Równolegle, od 1983 roku, z Jelcza wyjeżdżała uproszczona wersja 005-tki – odmiana 008 GMB 2,5/8, która nie była wyposażona w autopompę, lecz mniej wydajną motopompę, nie miała też działka na dachu. Samochód ten przeznaczony był głównie dla jednostek OSP i pozostawał w ofercie zakładów aż do 1998 roku. W latach 1983-90 wyprodukowano 731 sztuk tego modelu (późniejsza produkcja była znikoma).
Galeria zdjęć
Cola, Pepsi, koka, tarka – takie pseudonimy nosił Jelcz 005
Powrót do korzeni – Jelcz 005 na rynku w Sępólnie Krajeńskim
Późniejsze Stary 244 miały już wspomaganie kierownicy, co w znaczący sposób ułatwiało jazdę niezbyt zwrotnym ze względu na napęd 4x4 autem
Dłuższa wersja 244 powstała specjalnie dla straży
Opisanie kontrolek ułatwia pracę kierowcy. W celu rozruchu silnika trzeba było najpierw włączyć zapłon kluczykiem, a później pociągnąć włącznik (na prawo od stacyjki)
Przez otwory tylnych szyb kabiny Stara dowódca oddziału porozumiewał się z resztą załogi wozu bojowego – 4 strażakami siedzącymi z tyłu
Zarówno załączanie napędu na przód jak i blokady tylnego mostu odbywało się elektro-pneumatycznie, więc kierowca musiał jedynie zmienić położenie przełączników na desce rozdzielczej
Nasz zdjęciowy bohater ma niemalże pełne wyposażenie strażackie
Jelcz 005 przed jednostką w Sępólnie, w której kiedyś służył
Szperacz pogorzeliskowy – to fachowa nazwa lampy montowanej do szoferki Stara (można ją było zdejmować)
Wodno-pianowe działko austriackiej firmy Rosenbauer ma 45 metrów pionowego zasięgu
Jedną z zalet Jelcza 005 było znormalizowane wyposażenie, które umożliwiało załodze przeprowadzanie samodzielnych akcji gaśniczych
Zestaw płynów eksploatacyjnych pochodzi z okresu, gdy „Cola” regularnie jeździła do pożarów. Zagadka: który olej tu nie pasuje?
Tylna kabina przeznaczona była dla 4 strażaków. Pod ławką umieszczono dodatkowe ogrzewanie paliwowe
Dziwne drążki na środku tylnej ściany zabudowy to elementy blokady pokładowej drabiny, której nasz zdjęciowy bohater niestety nie ma. Marcin Gulka zapewnia: „Jeszcze nie ma”. Tylny ‚kogut” został zamontowany już po służbie w Sępólnie
Obsługa autopompy możliwa jest z rozdzielni z prawej strony pojazdu oraz z kabiny kierowcy. Auto mogło też korzystać z zewnętrznych źródeł wody – zarówno z ciśnieniowych hydrantów jak i ze stojących zbiorników wodnych
Aparat oddechowy jest znacznie nowszy niż nasz Jelcz.
Zbiornik na wodę ma objętość 2,5 tys. litrów (a na środek pianotwórczy – 250 l). Przy maksymalnej wydajności działko na kabinie potrzebowało mniej niż 2 minuty, żeby go opróżnić
Zbiornik na wodę ma objętość 2,5 tys. litrów (a na środek pianotwórczy – 250 l). Przy maksymalnej wydajności działko na kabinie potrzebowało mniej niż 2 minuty, żeby go opróżnić
Jelcz w zasobach muzeum PRL w Sępólnie otrzymał nawet swoje pierwsze tablice rejestracyjne – według wzoru sprzed 1976 roku. Dlaczego pojazd zarejestrowany po raz pierwszy w 1978 roku miał takie numery pozostaje zagadką...
Gość honorowy: na żadnej strażackiej uroczystości w Sępólnie Krajeńskim nie mogło zabraknąć naszego głównego bohatera
Nasz Jelcz 005 w akcji (zdjęcie z przełomu lat 70. i 80.)
Czas na przegląd! Tu nasz Jelcz 005 miał już późniejsze malowanie (z białymi nadkolami)