Już w latach 60. pojawiały się pierwsze próby budowania aut z nadwoziem kombi, które nie miały służyć do przewożenia ciężkich pakunków, a bardziej towarzyszyć swojemu właścicielowi podczas weekendowych wypadów za miasto – na polowania, wycieczki itd.
Wtedy jednak firmy samochodowe nie podjęły ryzyka, by ciekawe propozycje stylistów zrealizować i rozpocząć seryjną produkcję tego typu pojazdów. Pozostały ciekawe prototypy i pojedyncze egzemplarze aut przebudowywanych przez firmy karosujące, ale w świadomości ogółu przez długie lata pojazdy kombi uchodziły za auta dla rzemieślników.
Zmianę nastawienia przyniósł na dobre dopiero przełom lat 80. i 90. Wtedy to na rynku pojawiły się pierwsze wielkoseryjne lifestylowe kombi, które szybko zaskarbiły sobie sympatię kupujących. Prezentujemy wybrane modele z tego okresu, które naszym zdaniem są najciekawszymi przedstawicielami nowego trendu. Pamiętajmy też, że auta wyprodukowane przed 1989 rokiem mogą ubiegać się już o "żółte tablice". Zapomnieliśmy o jakimś ciekawym modelu?
Galeria zdjęć
Samochód który może wiele znieść. Silniki nie były może specjalnie wyrafinowane technicznie, ale mogły wiele wytrzymać. Zerwanie paska rozrządu w jednostce 2.3/131 KM nie powodowało żadnych poważnych konsekwencji (zawory nie wchodziły w kolizję z tłokami).
Pierwsze przednionapędowe Volvo w tej klasie zbudowano z myślą zapewnienia kierowcy i pasażerom maksimum bezpieczeństwa. Najatrakcyjniejsza jest wersja R o mocy 250 KM.
Tym autem Ingolstadt udało się na dobre wejść do klasy premium. Avant nawet dziś może się podobać, a w wersji RS4 (380 KM) jest do tego piekielnie szybka.
We wnętrzu drewno, a pod maską 3-litrowe V6 o mocy 211 koni – taka Omega kombi podobała nam się najbardziej. Do tego tylny napęd!
Kombi od Mercedesa nie mogło służyć tylko do wożenia ziemniaków! Zaprezentowane w 1985 roku S124 miało wyłożony wykładziną dywanową bagażnik, a na życzenie klienta auto mogło być wyposażone w domykanie tylnej klapy i skórzaną tapicerkę. Do tego Mercedes oferował auto także z mocnymi silnikami, które miały za zadanie zanegować postrzeganie S124 jako woła roboczego.
Gdy po raz pierwszy pokazano to auto dziennikarzom, ci spytali czy to żart i model koncepcyjny zrobiony przez studentów. Dziś Scorpio kombi nie budzi już takich emocji, a z racji rzadkości występowania jest ciekawą propozycją, zwłaszcza z 207-konnym silnikiem Coswortha pod maską.
Najdłuższe kombi tamtego okresu przekonuje do siebie komfortem jazdy, choć z tyłu auto ma sztywną oś. Najlepszy silnik: 5.7 V8.
Nasi koledzy z Auto Bilda rozłożyli silnik 525 tds, który miał milion kilometrów „na zegarze”. Wniosek: układ napędowy był w dobrym stanie. Recepta na sukces to dbanie o regularny serwis i wymianę oleju.
Doładowany silnik o mocy 315 KM rozpędza kombi do 262 km/h.
Zbudowano tylko 31 305 sztuk wersji Break. Najbardziej pożądana jest odmiana z V6 pod maską, ale także turbodiesel jest bardzo żywotny.
Ponadczasowy design autorstwa Paula Bracqa, twórcy m.in. Mercedesa Pagody.
To jest w ogóle klasyk??? Opinie środowiska są podzielone, ale wersje AMG lub w oryginalnej stylizacji AMG już dziś drożeją w szybkim tempie. A kombi jest do tego superfunkcjonalne.
Otwierana szyba tylnej klapy i podwójny szyberdach. Poza tym Touring jest po prostu ładny.
Samochód budowano od 1982 roku i jako jedyne kombi w Europie zapewniało aż 8 miejsc. Ostatni Peugeot z tylnym napędem.
Do jego projektowania posłużono się badaniami nadwozia w tunelu aerodynamicznym. Widać też wyraźne wpływy Pininfariny. W wersji SRI silnik osiągał 121 KM.
Moc do 200 KM, napęd na obie osie – żadne warunki drogowe nie mogły zatrzymać tego auta. A i poza drogami było to raczej trudne.
Jedna baza, cztery samochody: Saab 9000, Fiat Croma, Alfa 164 i Lancia Thema. W 1986 roku, dwa lata po limuzynie, pojawiło się kombi Station Wagon.
Większe kombi = większa przyjemność. To samo tyczy się też silnika: 4.2 V8 o mocy 300 KM, napęd 4x4 – czy można chcieć więcej?
Niezawodność, wielkość, wyposażenie – tak brzmiała recepta na sukces. Auto zadebiutowało w 1996 roku, ale sprzedaż w Europie nie była oszałamiająca.
Trzecia generacja była mocno zaokrąglona, co nie każdemu się podobało. Dziś jednak taka stylistyka ma coś w sobie.
Choć w 1982 roku pojawił się następca (seria 700), seria 200 pozostała w produkcji aż do 1993 roku. Odmiana kombi (245) przeżyła zarówno limuzynę (koniec produkcji w 1991 roku) jak i… serię 700 (wycofano ją w 1992 roku).
Auto znacznie solidniejsze niż obiegowa o nim opinia. Do tego z hydropneumatycznym zawieszeniem.
Dziś rzadkość, kiedyś ulubione auto taksówkarzy. Niestety, populację zdziesiątkowała korozja. Najciekawsza wersja Station Wagon miała napęd na obie osie.
No dobrze, trochę przesadziliśmy – z lifestylem Wartburg ma niewiele wspólnego, ale nawet odmiana 1.3 jest dziś rzadkością. Większość aut została zajeżdżona i zezłomowana.
Skoro jest Wartburg, nie mogło zabraknąć Trabanta. Wersja 1.1 (z silnikiem z półki VW) była w Niemczech nazywana „mumią z rozrusznikiem serca”. Ze względu na małe zainteresowanie w byłej NRD większość „trampków” 1.1 wyeksportowano, m.in. do Polski i na Węgry.