- Wulkanizatorzy niechętnie polecają opony całoroczne, bo zarabiają na nich mniej
- To, kiedy założymy opony całoroczne, ma znaczenie. Źle wybrany termin wymian może sprawić, że będziemy na nich jeździli o rok krócej
- Nowe modele opon całorocznych mają bieżnik płytszy niż typowe opony zimowe
- Latem można jeździć na oponach, które mają więcej niż 1,6 mm bieżnika, zimą 4 mm to minimum
Wielu wulkanizatorów niechętnie patrzy na opony całoroczne. Jeśli nie macie naprawdę zaufanego, znajomego fachowca, to w warsztacie nawet nie macie po co pytać o ten typ ogumienia. Dlaczego? Bo wulkanizatorzy, którzy żyją ze sprzedaży opon, ale też z ich bieżącej obsługi, wcale nie mają w tym interesu, żeby takie opony polecać. Pewnie usłyszycie stały argument: "jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego", a do tego jakieś historie o tych, którzy takie opony kupili i byli niezadowoleni. Oczywiście, w wielu takich historiach jest ziarnko prawdy – niektóre to opowieści sprzed lat, kiedy opony całoroczne rzeczywiście wypadały marnie na tle gum sezonowych. Inne mogą dotyczyć wielosezonówek z najniższej półki cenowej, które najczęściej są fatalne.
Gdyby jednak obecnie sprzedawane opony całoroczne były aż tak złe, to moda na nie, zamiast nieustannie rosnąć od kilku lat, dawno by się już skończyła. Niemal co trzecia nowa opona sprzedawana dziś w Europie to model całoroczny, a żaden inny segment rynku nie rośnie tak szybko. Opony całoroczne renomowanych marek uzyskują w testach coraz lepsze wyniki.
To nie znaczy jednak, że opony całoroczne są idealnym rozwiązaniem zawsze, dla każdego i do każdego auta. Tu sprawa jest bardziej skomplikowana i zawsze warto przekalkulować wszystkie wady i zalety takiego rozwiązania, uwzględniając konkretne potrzeby i oczekiwania.
Jeśli już się zdecydujecie na taki rodzaj opon, powstaje jeszcze pytanie, kiedy je kupić i zamontować – ja o opinię spytałem eksperta, który od kilkunastu lat prowadzi serwis ogumienia. Odpowiedział, ale niechętnie i poprosił o anonimowość – po tym, co od niego usłyszałem, wcale się nie dziwię.
Kiedy kupować i montować opony całoroczne?
Wulkanizator: Jeśli już ktoś chce kupować opony całoroczne, to niech zrobi to właśnie teraz, pod koniec lata, przed sezonem jesienno-zimowym. Oczywiście, mówię o planowej wymianie, a nie takiej awaryjnej, bo komuś się uszkodziła jedna czy dwie opony, albo auto nie przeszło przeglądu z powodu "slicków", bo wtedy przecież terminu nikt nie wybiera.
Dlaczego akurat teraz?
To proste. Im wyższy bieżnik, tym opona całoroczna lepiej zastępuje zimówkę. Te nowe modele opon całorocznych, które do nas trafiają, mają bieżnik znacznie płytszy niż typowe opony zimowe. Przed zimą chciałbym mieć na kołach mojego samochodu jak najświeższe opony, z jak najwyższym bieżnikiem. Jak sobie takie opony założę wiosną, to do zimy ten milimetr, dwa czy nawet trzy milimetry gumy się zetrą, a to może mieć znaczenie.
To może lepiej jeszcze trochę poczekać, aż będzie bliżej zimy?
Nie, to nie ma sensu, bo za kilka tygodni, kiedy zacznie się ochładzać, w serwisach opon zrobią się kolejki. Jest też kwestia dostępności towaru i jego cen, przed szczytem sezonu jest łatwiej i czasem trochę taniej. Mogą się na przykład jeszcze trafić jakieś opony całoroczne z ubiegłego roku. To nie jest towar, który aż tak szybko się starzeje, żeby koniecznie kupować tylko opony prosto z fabryki. Nie ma co ukrywać, że przed sezonem jakość usługi też może być lepsza. Nie ma cudów, jak wulkanizator w szczycie sezonu ma pod warsztatem kolejkę samochodów, a w kalendarzu zajęte terminy na tydzień czy dwa do przodu, cięgle dzwonią telefony, to jest pośpiech, a w pośpiechu może się zdarzyć jakiś błąd czy niedopatrzenie. Wtedy nie ma co liczyć na to, że fachowiec podpowie, że np. hamulce warto by zrobić, bo to widać po zdjęciu kół, albo że trzeba zrobić geometrię, wymienić sworznie czy końcówki, bo to tylko wstrzymałoby robotę, a inni klienci się denerwują, trudno niektórym wytłumaczyć, że wymiana opon musi swoje trwać. Czasem nawet moich mechaników łapię na tym, że zapominają o kluczu dynamometrycznym, a udar przez cały dzień jest ustawiony na taki sam moment dokręcania, bo nie ma czasu patrzeć w tabelki.
Co zrobić z oponami, które były dotychczas na aucie, jeśli np. miałem dwa komplety opon sezonowych?
Jeśli są stare albo zużyte, to oddać do utylizacji. Niekoniecznie w warsztacie. Większość warsztatów nalicza za pozostawienie zużytych opon jakieś pieniądze, ale szczerze mówiąc, wielu z nas woli, jak klient sobie te opony zabierze, szczególnie w sezonie, gdzie się ich dużo zbiera. Dla tych paru złotych nie warto sobie robić bałaganu na podwórku.
Jak są niezłe, to czasem chętnie przyjmę bezpłatnie, bo na takich też mogę coś jeszcze zarobić. Czasem jest klient, na przykład emeryt czy rencista, którego na nowe nie stać, a takie mu jeszcze posłużą, to przynajmniej za wymianę zapłaci. Ja jako firma, za odbiór i utylizację opon muszę też zapłacić specjalistycznej firmie, a klient, właściciel samochodu może to zwykle zrobić za darmo. Nie mówię tu o wyrzucaniu opon do lasu, bo to robią idioci, ale w każdej gminie musi być gminny punkt zbiórki odpadów [tzw. PSZOK – punkt selektywnej zbiórki odpadów komunalnych – red.], gdzie raz czy dwa razy do roku komplet zużytych opon od mieszkańca za darmo przyjmą. A ode mnie z warsztatu nie przyjmą, ja muszę płacić.
A co z oponami, których jeszcze żal wyrzucić?
Jak opony się nadają na sezon czy dwa, szczególnie jak to są jakieś markowe modele, to zwykle wystarczy dać ogłoszenie na OLX czy nawet na Facebooku i zaraz znajdzie się ktoś, kto przyjedzie, odbierze i jeszcze zapłaci. Jeśli to zimówki, to wystawiać na sprzedaż już teraz, ale jeśli letnie, to lepiej przechować do wiosny i wtedy puścić do ludzi. Przed zimą za znośne używane opony zimowe można dostać dobrą cenę. Czasem się dziwie, po co ludzie takie opony kupują, jak za niewiele więcej można mieć nowego "chińczyka" z gwarancją.
Montujesz używane opony?
No przecież większość klientów przyjeżdża na wymianę opon, z oponami czy kołami, na których jeździli w poprzednich sezonach. Ale co innego takie opony, a co innego kupione od handlarza czy przez internet. Ja moich pracowników od dawna uczulam, że jak klient przyjeżdża z używanymi oponami, to żeby najpierw zobaczyli, czy jest co montować, zanim się zabiorą za robotę. Często mam sytuacje, że ktoś przyjeżdża najpierw do mnie, dowiaduje się o cenę nowych opon, narzeka, że drogo, a później przyjeżdża z oponami, które sobie "załatwił". No i czasami niby ładne, niby markowe, niby bieżnik wysoki – a później, jak się im przyglądam, to się okazuje, że na przykład mają 15 lat. Rekordzista w tym roku przywiózł mi wiosną opony nie tylko letnie, ale nawet pełnoletnie, ale faktycznie prawie nieużywane. Świetne, żeby sobie klomb zrobić na działce.
Jak się takie już założy, to przy pompowaniu nagle wychodzą na nich spękania ze starości. Albo są wyząbkowane, a to trzeba być fachowcem, żeby zauważyć. Najgorzej, jak już się takie opony założy, a później się okazuje, że nie ma ich jak wyważyć, albo są tak krzywe, że biją przy każdej prędkości. Czasem są takie przypadki, że opony mają naderwaną stopkę. No i później jest awantura, że to my takie dobre opony źle założyliśmy, albo uszkodziliśmy. A poprawki, przekładki, reklamacje to jest czas, za który nam nikt nie płaci, więc jak tylko na pierwszy rzut oka widzę, że opony są słabe, to wolę z góry odmówić. Efekt jest taki, że mam już w internecie opinię o moim serwisie, że niemiła obsługa i że chce naciągać na wymianę opon, bo ja odmówiłem, a warsztat ulicę dalej nie widział problemu i założył. A ja nie chcę odpowiadać za to, że ktoś się zabije, bo strzeli opona, którą u mnie zakładał.
Jak bardzo odradzasz opony całoroczne?
Kiedyś odradzałem, teraz tego nie robię, niech każdy jeździ sobie na takich oponach, na jakich chce, mnie na razie pracy nie brakuje. Ci, co myślą, że jak sobie kupią te opony całoroczne, to przez długie lata nie dadzą mi zarobić, czasem mogą się zdziwić. Bo to, że opona jest całoroczna, to nie znaczy, że po założeniu, przez następnych kilka lat nie trzeba nawet do niej zaglądać. Jak ktoś raz na jakiś czas takich opon nie dopompuje, nie wyważy, nie przełoży z tyłu na przód, to szybciej niż myślał, pojawi się po co najmniej dwie nowe opony, a czasem i po komplet. Bo jednak przy sezonowej wymianie ten podstawowy serwis się wykonuje, a jak wymian nie ma, to się o tym zapomina. Tu plus jest taki, że tego serwisu nie trzeba robić wtedy, kiedy w warsztatach kolejki są największe. No i ludzie się czasem dziwią, jak szybko te opony całoroczne muszą wymieniać. Bo letnie i zimowe wymieniali np. co 5 lat, a tu wymiana jest potrzeba już po dwóch. Potrafią nawet reklamacje do producenta zgłaszać, że przedwczesne zużycie. Zapominają, że przebieg rozkłada się nie na dwa komplety, a na jeden, no a latem nie ma cudów, całoroczne ścierają się szybciej od letnich. Lepszy klient, który kupi całoroczne od takiego, który na zimowych jeździ przez kilka lat.