Wśród przestronnych, 7-osobowych vanów Lodgy jest najtańszą ofertą; samochody o porównywalnych gabarytach kosztują z reguły co najmniej 15-20 tys. zł więcej – w przypadku aut rodzinnych taka różnica ma znaczenie! No ale to w końcu „tylko” Dacia – tania marka koncernu Renault stworzona z myślą o nabywcach, którym nie zależy na prestiżu, elegancji czy najnowszych rozwiązaniach – tu liczą się przede wszystkim walory praktyczne i niska cena.
Na wielu rynkach taka recepta sprawdza się doskonale, np. we Francji, gdzie samochody traktowane są przede wszystkim jako przedmioty użytkowe, na równi z pralką czy lodówką. W Polsce jest nieco inaczej – dla większości nabywców samochód wciąż stanowi symbol pozycji społecznej, a auta kupuje się nie tylko dla siebie, ale i po to, żeby pokazać się przed sąsiadami.
Pod tym względem Dacia Lodgy wypada – delikatnie mówiąc – słabo. W końcu za porównywalną kwotę da się kupić wciąż świetnie wyglądające, 7-8-letnie luksusowe auto jednej z prestiżowych niemieckich marek, np. BMW serii 5 czy Audi A6. Sąsiedzi będą zazdrościć, bo przecież gołym okiem nie widać, że samochód miał skręcony licznik albo że złożono go z dwóch rozbitków, za to każdy odróżni „ubogą”, rumuńską Dacię od pożądanego przez wszystkich BMW.
Czym jeździsz? Mam Dacię – taka odpowiedź wciąż brzmi dla wielu jak przyznanie się do życiowej porażki. Jeżdżę BMW – brzmi lepiej. Jeśli ktoś potrzebuje auta praktycznego, to za równowartość nowej Dacii na rynku wtórnym może wybierać np. spośród 3-5-letnich kompaktowych vanów w rodzaju Renault Scénic, Peugeota 3008 czy Opla Zafira, nieco starszych pełnowymiarowych vanów (np. Ford Galaxy) czy nawet sporych busów (VW Transporter, Mercedes Vito lub Sprinter). Dla niektórych interesującą opcją może być też używany 7-miejscowy SUV.
Na pierwszy rzut oka najciekawszą alternatywą dla nowej Dacii Lodgy wydają się kilkuletnie kompaktowe vany. Żaden z nich nie będzie wprawdzie ani znacznie przestronniejszy, ani bardziej praktyczny – ich przewaga leży głównie w dopracowanych wnętrzach (np. trzeci rząd siedzeń chowany w podłodze bagażnika, a nie ustawiany do pionu, tak jak w Dacii) i większej ilości dodatków uprzyjemniających jazdę.
Takie auta będą też prawdopodobnie nieco bezpieczniejsze od rumuńskiego vana, który słabo wypadł w testach EuroNCAP (3 gwiazdki). A co z niezawodnością i kosztami eksploatacji? Tu wszystko zależy od konkretnego egzemplarza, a w szczególności od jego wersji, wieku i przebiegu. Na rynku dominują diesle – tu warto mieć świadomość, że większość z nich po przebiegu rzędu 100-150 tys. km może wymagać już bardzo poważnych i kosztownych napraw, np. wyeksploatowane mogą być: wtryskiwacze, turbosprężarka, sprzęgło z kołem dwumasowym czy filtr cząstek stałych.
Jeśli chodzi o solidność mechaniki, to fabrycznie nowa Dacia nie ma się czego wstydzić – te same silniki trafiają również pod maski aut bardziej prestiżowych marek (Renault, Nissan, Mercedes). Rumuńskie auta konstruowane były z myślą o eksploatacji w krajach, w których drogi są gorsze niż u nas. Ich zawieszenia są konstrukcyjnie proste, względnie solidne i tanie w naprawach, czego o wielu używanych konkurentach powiedzieć się nie da.
Skromne wyposażenie to paradoksalnie atut Dacii – jeśli czegoś w aucie nie ma, to na pewno się to też nie popsuje.
Pełnowymiarowe vany, busy i 7-miejscowe SUV-y, nawet w przypadku trafienia rzeczywiście dobrego egzemplarza, są znacznie droższe w codziennej eksploatacji – więcej palą, droższe są ich ubezpieczenie, części, podzespoły eksploatacyjne (np. opony). W tym zestawieniu Dacia Lodgy nie jest może najciekawszą, ale za to najmniej ryzykowną ofertą. Obiektywnie rzecz biorąc, da się z jej wadami żyć.