- W jednym śląskim mieście na dwóch konkurencyjnych placach znaleźliśmy kilkanaście egzemplarzy interesującego nas modelu chińskiego hybrydowego SUV-a
- Jako że samochody te, przynajmniej w pierwszym okresie użytkowania, bardzo mocno tracą na wartości, za pół ceny nowego samochodu można kupić młode auto z niewielkim przebiegiem reklamowane jako bezwypadkowe
- Wszystkie oglądane przez nas samochody to najwyżej wyposażone wersje "wszystkomające"
- Za podobną kwotę można kupić 5-letni europejski albo japoński odpowiednik, jednak z uboższym wyposażeniem. Gdzie zatem jest haczyk?
- Używanych chińskich samochodów jest więcej, niż się wydaje. Zalewają nas używane "chińczyki" z Zachodu
- MG HS srebrny, biały, a może czerwony? Wybór jak w salonie
- Całkiem bezwypadkowe auto z Włoch. No to wyciągamy miernik
- Czerwone MG EHS z nowymi oponami za 83 tys. 900 zł. Lepsze?
- 3-letni chiński SUV po leasingu. Czego się spodziewać?
- Używane sprowadzane MG. A co z gwarancją?
- Reasumując...
Gdy szukasz na portalu aukcyjnym MG HS – średniej wielkości chińskiego SUV-a odpowiadającego wielkością mniej-więcej Toyocie RAV4 – w pierwszej chwili możesz pomyśleć, że tych aut jest w Polsce bardzo dużo, ok. 150 sztuk. Większość ofert w ogłoszeniach dotyczy jednak samochodów nowych albo podemonstracyjnych. Wystarczy zawęzić kryteria wyszukiwania do samochodów z przebiegiem, dajmy na to, 20 tys. km, by liczba ofert w całej Polsce spadła do 11. Z tej liczby część ofert okazuje się już nieaktualna. Nie ma tematu? Oj nie. Temat dopiero się zaczyna.
Dodajcie jednak do poszukiwanych aut model MG EHS – to jedna z nazw obowiązująca w Europie, pod którą kryje się pierwsza generacja tego samego auta z napędem hybrydowym – i sytuacja się zmieni. Takich samochodów oferowanych na sprzedaż jest w Polsce – jeśli sądzić na podstawie liczby ogłoszeń w Internecie – kilkadziesiąt. Ta wersja wyposażona jest w baterię trakcyjną o pojemności 16 kWh, dzięki której na prądzie można przyjechać ok. 50 km. Mniejsza o zasięg na prądzie – istotną zaletą wersji Plug-in jest o wiele niższe zużycie paliwa niż benzynowego, niehybrydowego MG HS z silnikiem 1.5. No i lepsze osiągi.
Używanych chińskich samochodów jest więcej, niż się wydaje. Zalewają nas używane "chińczyki" z Zachodu
Jednak ogłoszenia internetowe zupełnie nie oddają sytuacji rynkowej, która jest o wiele ciekawsza. Okazuje się bowiem, że ogłoszenia stały się tak drogie, że handlarze, nawet jeśli mają w ofercie kilkadziesiąt podobnych samochodów, wystawiają na sprzedaż jeden lub dwa i tylko w treści ogłoszeń wspominają, że mają ich więcej. No bo po co kupować kolejne ogłoszenia, skoro do sprzedania są identyczne auta, różniące się najwyżej minimalnie przebiegami? Tak naprawdę tych samochodów na sprzedaż są w Polsce setki, bo w Niemczech, w Belgii, w Austrii, we Włoszech i w innych krajach UE pokończyły się pierwsze wynajmy długoterminowe i leasingi flotowe tych samochodów. Auta te sprzedawane są przez floty za ułamek pierwotnej wartości i znaczna ich część trafia do Polski. I, co ciekawe, znajdują u nas nabywców.
"Wszystkie srebrne już wyszły, ale mam jeszcze biały, przyślę zdjęcia" – zakomunikował nam pracownik jednego z komisów na Podlasiu. Zanim jednak przysłał zdjęcia, po podobny samochód jechaliśmy już do śląskiego Rybnika.
MG HS srebrny, biały, a może czerwony? Wybór jak w salonie
Wybrany przez nas do obejrzenia MG EHS w kolorze srebrnym to hybryda Plug-in na bazie silnika spalinowego 1.5 o mocy systemowej 258 KM. Auto z 2022 r. z przebiegiem 61 tys. km miało kosztować 83 tys. 900 zł. To wersja Luxury – wszystkomająca, z elektryką, skórzaną tapicerką, zestawem multimedialnym z Android Auto i Apple CarPlay, szklanym dachem, elektryczną tylną klapą i wszystkim, o czym zwykle nabywca budżetowego SUV-a nawet nie myśli.
Gdy tylko dotarliśmy na plac, okazało się, że wcale nie musimy ograniczać się do srebrnego koloru nadwozia. Miły sprzedawca, który wyrósł jak spod ziemi, stwierdził, że wybór jest duży – mają MG EHS czarne, srebrne, białe, jest też czerwony. Jak w salonie z nowymi! Wszystkie w tej samej, najwyższej wersji, z różnymi przebiegami, ale wszystkie poniżej 100 tys. km. Jeśli chcemy auto w limitowanej wersji z dwukolorową tapicerką i z niskim przebiegiem, to będzie o 1000 zł droższe. Cóż… obejrzyjmy coś droższego, zwłaszcza że różnica w cenie symboliczna, a srebrne MG stało pod płotem pokryte warstwą pyłu, który utrudnia oglądanie.
"Z chińskich aut sprowadzamy na razie właśnie tylko MG. Ludzie chętnie kupują, bo one już się u nas przyjęły. Sporo już tego sprzedaliśmy. W okolicy są dwa serwisy autoryzowane, więc z częściami i obsługą nie ma problemu. Cenowo, w porównaniu z europejskimi, wiadomo, są nie do pobicia. Za podobne pieniądze mogę zaproponować BMW X1, ale będzie starsze, z dwa razy większym przebiegiem, no i środek ma taki bardziej skromny" – zachwala swój towar sprzedawca, pokazując też niemieckiego konkurenta z szarą, szmacianą tapicerką i bez połowy opcji, które ma MG.
"Ewentualnie są też Toyoty C-HR w podobnej cenie, ale też trochę starsze no i dużo mniejsze. Z podobnej wielkości samochodów mogę zaproponować jeszcze trochę starsze Volvo XC30. Też hybryda. No i też chińczyk, bo Volvo jest teraz chińskie" – uprzejmy sprzedający przedstawia nam alternatywy dla chińskiego auta. Volvo faktycznie jest, ale nie dość, że starsze (2020 rok, ponad 160 tys. przebiegu), to jeszcze wyraźnie droższe, bo nie nie za 83 tys. zł, a za 95 tys. Chodzimy po dużym placu pełnym samochodów, co rusz napotykając kolejne MG – niektóre jeszcze najwyraźniej nieprzygotowane do sprzedaży, pokryte kurzem, ale też bez widocznych na pierwszy rzut oka uszkodzeń. Ciekawych czasów doczekaliśmy. Kto jeszcze kilka lat temu pomyślałby, że w komisie, mając do wydania wcale nie takie małe pieniądze, będzie się można zastanawiać, czy lepszym wyborem będzie "chińczyk", czy może lepiej kupić BMW, Toyotę albo Volvo? I trzeba przyznać, że na pierwszy rzut oka, a nawet przy bliższych oględzinach, chińskie auto (choć MG to marka, która powołuje się na brytyjskie korzenie), wcale nie odstaje od stojących wokół aut renomowanych europejskich czy japońskich marek.
Ostatecznie poprosiliśmy o kluczyki do białego MG EHS z 2022 r. i z przebiegiem 38 tys. km. Auto kusiło bardzo fajną, czarno-czerwoną skórzaną tapicerką. Skóra, wiadomo, sztuczna, ale z tych lepszych. Teraz pora zadać sobie pytanie: czy bezwypadkowy samochód z 2022 r. z przebiegiem 38 tys. km może mieć jakieś braki?
Całkiem bezwypadkowe auto z Włoch. No to wyciągamy miernik
Pewnie, że 2,5-roczny samochód może mieć jakieś problemy. To, czego nie dało się ukryć, to brak lakierowanej zaślepki na klamce od strony kierowcy. Podobno – tak twierdził miły sprzedawca – te hybrydy miewają problem z akumulatorem 12 V: gdy akumulator padnie, to aby dostać się do samochodu, trzeba zdjąć tę zaślepkę i otworzyć drzwi normalnym, "analogowym" kluczykiem. To ponoć się całkiem często zdarzało, no i ktoś w tym egzemplarzu zgubił zaślepkę zamka. Skąd wziąć nową? Tak na szybko, to nie wiadomo, ale można przecież tak jeździć.
"Te akumulatory 12 V to jedyne, z czym na razie mieliśmy problem w tych MG, a trochę ich już u nas było. W tym już zamontowaliśmy nowy akumulator, trzeba było po tym jeszcze pokasować błędy, teraz wszystko działa." – uspokaja pracownik komisu. W końcu nie chodzi o drogi akumulator trakcyjny hybrydy, tylko o zwykły akumulator kwasowo-ołowiowy. Niewykluczone, że auto po zakończeniu kontraktu leasingowego, przed podróżą do Polski, kilka tygodni bezczynnie postało – to często wystarczy, żeby wykończyć akumulator.
Dalej: w tym egzemplarzu opony były już dość zużyte, to całoroczne Micheliny – włoskie czy niemieckie floty domyślnie jeżdżą teraz na całorocznych.
Ogólnie to MG HS robi niezłe wrażenie – po 2,5-roku eksploatacji auto wygląda bardzo świeżo, poza oponami i kierownicą, z której złazi farba. Na pierwszy rzut oka nie widać śladów zużycia. Aż chce się zapytać: po co kupować nowy samochód za dwa razy wyższą kwotę? Ale – przy pełnym zaufaniu do twierdzeń sprzedawcy, że samochody te są bezwypadkowe – bierzemy do ręki miernik grubości lakieru. A wyniki pomiarów… takie jakieś dziwne. Jakby w fabryce to auto zostało nierówno polakierowane – niby szpachli nie ma, ale w jednym miejscu lakier grubszy, w innym cieńszy. Ale która grubość jest prawidłowa, fabryczna? W ostrym słońcu mało widać, ale jak się patrzy, to się zobaczy: auto musiało przeżyć jakąś "obcierkę", a potem wylakierował je jakiś… Włoch. Ciekawe, kim był z zawodu. Pizzaiolo? Lakiernikiem raczej nie był, lakiernik nie zostawia tak strasznych zacieków na błotniku!
Postanowiliśmy: dalej tego auta nie oglądamy, skoro jest taki wybór. Może więc czerwony?
Czerwone MG EHS z nowymi oponami za 83 tys. 900 zł. Lepsze?
Przebieg trochę wyższy (71 tys. km), ale cena trochę niższa i nowiutkie opony. Taka sama, całkiem ładna tapicerka, wnętrze równie dobrze utrzymane co w przypadku białego MG – oto samochód wyceniony wywoławczo na 83 tys. 900 zł. Na oko niczego nie brakuje, zaślepki klamek są na swoim miejscu… A jednak po otwarciu tylnej klapy (oczywiście sterowanej elektrycznie) widać brak jednej zaślepki przy tylnej lampie. Wypadła? Niestety, nie wypadła – tu też działał Pizzaiolo (wciąż nie wierzymy, że taki jest profesjonalny włoski standard lakierniczy), też polakierował nierówno i też zostawił swój "podpis": z zewnątrz nie widać, ale po otwarciu klapki wlewu paliwa straszy plastik wylakierowany na czerwono, bo nie chciało się go zakleić choćby taśmą…
Ale żeby nie było: nie twierdzimy, że samochód jest powypadkowy. Powypadkowe MG najczęściej sprzedawane są tak, jak stoją – bardziej na części niż do odbudowy, pewnie naprawa poważnie rozbitego HS-a się nie opłaca. W przypadku naszego MG mamy do czynienia ze śladami naprawy po jakiejś "obcierce", szkodzie parkingowej albo niewielkiej kolizji, która po włoskiej naprawie wygląda, jak wygląda.
Auto nadaje się do jazdy i – naprawdę – nie straszy wyglądem. Plus za książeczkę przeglądów wypełnioną do końca. Czy samochód był rzetelnie serwisowany? Nie wiemy, ale pieczątki (ostatni serwis kilkaset km temu) ma.
Teraz wracamy do srebrnego MG, zaczynając od pomiaru lakieru i cóż… też coś tu się działo. Wszystkie MG HS po włoskim leasingu, które oglądaliśmy, miały za sobą naprawy lakiernicze. Wszystkie. I jednocześnie żaden nie miał śladów porządnego wypadku. W sumie nie ma się czego czepiać – najlepiej przyjąć pod tym pretekstem rabat i cieszyć się nowym-używanym samochodem.
3-letni chiński SUV po leasingu. Czego się spodziewać?
Na kolejnym placu znów znajdujemy MG EHS i tym razem nawet bez miernika widzimy ślady napraw blacharskich. W tym przypadku malowane były drzwi i widać źle dobrany kolor. Tym razem auta nie zepsuł Pizzaiolo, bo samochód nie jeździł we Włoszech. Może piekarz dorabiający po godzinach? Ale znów: drzwi i nic więcej, progi cale, szyby oryginalne. Na pięknym i uporządkowanym placu rybnickiego komisu, w którego reklamach występuje Włodzimierz Zientarski, mówiący o „Wyższej Kulturze Motoryzacji”, aut marki MG też jest kilka. Są w różnych kolorach, niektóre mają za szybą kartkę "Rezerwacja". Tu również obsługuje nas sympatyczny i elegancki sprzedawca, znów mamy wrażenie zbliżone do zakupu nowego auta w salonie. "Klienci już się tych MG przestali bać. To normalne samochody. Inne chińskie auta to jeszcze bardziej propozycja dla tych, którzy może sami będą coś chcieli porobić przy samochodzie, bo mogą być problemy z serwisem. A tu nawet ASO mamy blisko." – zachęca.
Jeśli chcecie samochód z oryginalnym lakierem na całym nadwoziu, zalecamy cierpliwość w poszukiwaniach.
- Widać wyraźnie, że do uszkodzonego MG lakiernicy na Zachodzie podchodzą bez specjalnego nabożeństwa. Ma być zrobione tanim kosztem, bo i samochód budżetowy. W sumie ma to sens – od wydania paru tysięcy euro na doskonałą naprawę lakierniczą wartość samochodu nie wzrasta.
- Po 2-3 latach i przejechaniu kilkudziesięciu tys. km auta te mają albo zużyte opony, albo całkiem nowe. Większość stoi na oponach całorocznych – to w niemieckich czy włoskich flotach nowy standard.
- Ceny są podobne u konkurujących ze sobą handlarzy. Hybrydowe MG HS z 2022 roku kosztuje 78-84 tys. zł.
- Nie widać korozji – przynajmniej o tyle, ile można zobaczyć bez podnośnika. To mila niespodzianka, ale nie gwarantujemy, że po polskiej, "posolonej" zimie to się nie zmieni.
- Samochody te są z reguły serwisowane w ASO – bo nie ma innego wyjścia.
- Bez trudu znajdziemy ofertę sprzedaży z "pełną" fakturą VAT 23 proc.
Używane sprowadzane MG. A co z gwarancją?
Kupując nowe MG, można liczyć na 7 lat gwarancji – taka oferta to jeden z poważniejszych argumentów chińskiej marki w przekonywaniu europejskich klientów do swojej oferty. Sprzedawca z Rybnika optymistycznie zapewnia, że gwarancja jest honorowana. Na innym placu handlarz ostrożnie radzi, aby za każdym razem, wybierając samochód, upewnić się, że będzie on naprawiany w ramach gwarancji w Polsce, bo różnie może być.
Zadzwoniliśmy więc do autoryzowanego serwisu MG w Dąbrowie Górniczej, aby się upewnić. Dowiedzieliśmy się, że:
- tak, MG udziela na swoje samochody europejskiej gwarancji, samochody z innych rynków mogą liczyć na obsługę gwarancyjną w Polsce
- warunkiem jest zachowanie ciągłości serwisowania samochodu w autoryzowanej sieci dilerskiej
- rada: zanim kupisz, weź nr VIN i upewnij się u autoryzowanego dilera, że wybrane przez ciebie auto podlega gwarancji. Warto być ostrożnym, bo jest możliwe, że samochód, owszem, był serwisowany, ale poza autoryzowanym serwisem, mogło też się zdarzyć, że ktoś nie wpisał przeglądu do systemu – wtedy będzie problem.
Reasumując...
Jeśli ktoś chciałby kupić dobrze wyposażonego, kompaktowego SUV-a przy budżecie ograniczonym do 85 tys. zł, powinien używane MG HS przynajmniej obejrzeć. Zaletą tej oferty jest potężna utrata wartości nowych aut. Ten koszt poniósł już pierwszy właściciel – jego strata, nasz zysk. O ile kupno nowego "chińczyka" za kwotę 160-170 tys. zł niekoniecznie jest optymalną decyzją, to obcięcie tej ceny o połowę zmienia postać rzeczy, nawet jeśli auto nie jest całkiem nowe.
Ważne: w przypadku używanego MG (i każdego innego "chińczyka") obowiązuje ta sama zasada co w przypadku nowego: jeśli nie macie w rozsądnym zasięgu serwisu, to być może taki nabytek nie jest najlepszym pomysłem. Jeśli serwis nie za daleko, to nie ma sprawy.
Tylko nie wierzcie na słowo, że samochody te są bezwypadkowe i w związku z tym nie ma co się przyglądać karoserii. Praktyka pokazuje, że może i są bezwypadkowe, ale lakiernicy-partacze potrafią lekko draśnięte auto przerobić na powypadkowe... Ale wybór jest duży, warto być cierpliwym i uważnym.