Do Aventadora nie można tak po prostu wsiąść i odjechać nim. Ten samochód wymaga celebracji. Najpierw uchylasz drzwi, które wyglądają jak skrzydła. Dach sięga wysokości twojego pasa, a przednia szyba jest tak mocno pochylona, że wsiadanie przypomina wsuwanie się do wnętrza zawalonego domu. Kiedy uda ci się pokonać szeroki próg, wśliznąć do skrojonego na miarę środka i zamknąć drzwi, poczujesz się jak za sterami myśliwca z „Gwiezdnych wojen”. Nie oznacza to, że w Aventadorze brakuje miejsca. Zmieścisz się tu nawet wtedy, gdy masz 190 cm wzrostu.
Odchylasz czerwoną klapkę, która przypomina zabezpieczenie przed przypadkowym odpaleniem rakiet w samolocie, i wówczas zyskujesz dostęp do wybuchowego V12 o mocy 740 KM. Lamborghini to obecnie ostatni producent sportowych samochodów, w których emocje płynące z silnika nie są filtrowane ani nieprzewidywalnymi turbosprężarkami, ani beznamiętną energią elektryczną. W Aventadorze mamy soczysty silnik w naturalnej wolnossącej postaci. To chyba najważniejszy element, który tworzy jeden z najbardziej emocjonalnych samochodów na Ziemi. Projektanci Lamborghini nie poprzestali na motorze i zrobili wszystko, żeby odciąć się od przeciętności. Może niektórzy sądzą, że Aventador jest zbyt wulgarny, ale nie zmienia to faktu, że z wyjątkową intensywnością i precyzją dociera do receptorów każdego. Kiedy pojawia się na ulicy, obraca głowy nie tylko w czapkach z daszkiem, lecz nawet te w moherowych beretach.
Lamborghini Aventador S Coupé - dane techniczne
Silnik | benz. V12 |
Pojemność | 6498 cm3 |
Moc maksymalna | 740 KM/8400 obr./min. |
Maks. moment. obr. | 690 Nm/5500 obr./min. |
Napęd | na cztery koła |
Skrzynia biegów | automatyczna 7-biegowa |
Dł./szer./wys. | 4797/2030/1135 mm |
Masa własna | 1575 kg |
Prędkośc maks. | 350 km/h |
Przysp. 0-100 km/h | 2,9 s |
Średnie spalanie | 16,9 l/100 km |
Emisja CO2 | 394 g/km |
Cena | 2 300 000 zł |
Superauta kupujemy po to, żeby się pokazać, i po to, by czerpać radość z prowadzenia. Do tej pory w Aventadorze przeważała pierwsza cecha, ale w nowej wersji S kryje się teraz porcja zaawansowanej techniki, wycelowanej w stronę kierowców delektujących się kontrolą nad maszyną. Nadszedł czas, żeby ruszyć z miejsca to emocjonalne dzieło sztuki. Sięgam do czerwonego jak usta Angeliny Jolie przycisku z napisem „start”, a za moimi plecami budzi się wyglądający tak, jakby właśnie został wypuszczony z więzienia, wulgarny motor V12. Jest niczym Mike Tyson na ringu. Głośny, wielki, odstraszający, muskularny i łamiący zasady gry.
Na nowym ciekłokrystalicznym zestawie wskaźników podskakuje elektroniczna wskazówka obrotomierza, a z układu wydechowego wydobywa się dziki ryk, który po chwili się uspokaja. W zależności od trybu jazdy zmienia się grafika zegarów. Choć obecnie Lamborghini należy do koncernu Volkswagena, jestem przekonany, że to Włosi wymyślili nazwę „Ego”. Pod nią kryje się tryb jazdy, który kierowca może dowolnie konfigurować. Jeden z najokazalszych samochodów sportowych rusza, węsząc rekinim nosem tuż nad ziemią. Gdy wyjeżdża się nim z parkingu, lepiej podnieść za pomocą przycisku przód, żeby nie przeszlifować wystającego zderzaka.
Dźwięk silnika, wydobywający się z trapezoidalnej końcówki wydechu, jest tak zestrojony, żeby stymulować ludzkie zmysły bez względu na obroty i wychylenie pedału gazu. Kiedy jeździsz wolno, pojawia się głęboki, jakby wydobywał się z jaskini, jęk bestii, który tak uzależnia, że z uporem muła dodajesz gazu i odpuszczasz, powtarzając proces przejścia wskazówki obrotomierza przez granicę 2 tys. obrotów. Może nie jest to do końca naturalne, ale tak przyjemnego efektu nie uświadczysz nawet w Porsche 918. Jeśli mówimy o koncertach w wydaniu samochodów, to z Lamborghini konkurować może chyba tylko Ferrari.
Lamborghini Aventador S Coupé - dziki uśmiech na twarzy
Dzięki temu precyzyjnie zaprojektowanemu efektowi możesz robić wrażenie, spokojnie sunąc promenadą. Snujesz się więc o wschodzie słońca po centrum Warszawy i mimo że nie wciskasz mocno pedału gazu, masz na twarzy ten dziki uśmiech. O poranku nie wypada hałasować, więc wydostajesz się z objęć przestrzeni o ograniczonym hałasie. Dzięki zmiennemu czasowi otwarcia zaworów, kolektorowi dolotowemu o regulowanej długości, nowemu wydechowi, a poza tym przesunięciu czerwonego pola o 150 obr./min z silnika Aventadora S o pojemności 6,5 l udało się wycisnąć dodatkowe 40 KM. Teraz maksymalna moc 740 KM jest osiągana przy orgastycznych 8400 obr./min.
Lamborghini Aventador S Coupé - łapczywość piranii
Lamborghini wystawia twoją psychikę na poważną próbę, bo kiedy przyspieszasz do „setki” w 2,9 sekundy, przeciążenie jest tak duże, że tracisz kontakt z ośrodkiem decyzyjnym w mózgu. A twoje receptory, podlane koktajlem z adrenaliny i endorfin, chłoną wszystkie te przyjemne sygnały z łapczywością głodnej piranii. Jednak nawet tak intensywne doznania nie przesłonią niedoskonałości zautomatyzowanej skrzynki z jednym sprzęgłem, która podczas przyspieszania zmienia biegi z potężnym kopniakiem, a w trakcie spokojnej jazdy serwuje denerwujące przerwy w dostawie mocy.
Szkoda, że na liście modyfikacji wersji S nie znalazła się dwusprzęgłowa przekładnia. Pojawiły się za to: regulowane magnetoreologiczne amortyzatory, cztery skrętne koła, układ kierowniczy ze zmiennym przełożeniem oraz nowa elektronika z trybem jazdy Ego. Teraz już nie boisz się szybciej pojechać po nierównym asfalcie. Zawieszenie potrafi skuteczniej wykorzystać znakomitą sztywność karbonowej karoserii i lepiej rozprawia się z przeszkodami. Aventador z literą „S” stał się zwinniejszy i obecnie, szczególnie w pierwszej fazie wejścia w zakręt, nie czuje się już lekkiego przodu.
Nowe Lambo stało się mniej narwane, bardziej naturalne i przewidywalne. Co ciekawe, wcale nie brakuje mocy i momentu obrotowego, pochodzących z turbin czy akumulatorów. Silnik reaguje na dodanie gazu szybciej, niż impuls nerwowy pobudza twoje mięśnie i kiedy tak pędzi się autostradą z pedałem gazu wciśniętym do oporu, trudno zrezygnować z tych intensywnych emocji. A przecież droga rozpędzania kończy się gdzieś daleko, na kosmicznej prędkości 350 km/h.
Lamborghini Aventador S Coupé - naszym zdaniem
Lamborghini Aventador to następca spektakularnych Miury i Countacha i bez dwóch zdań kontynuuje ich wyzywający styl, zwłaszcza tego drugiego. Teraz, z literą „S” w nazwie i nowymi rozwiązaniami, stało się technicznie doskonalsze i zwinniejsze, a dzięki temu bardziej okrzesane i posłuszne kierowcy.
Wersja S zastąpiła LP700-4 i po części jest liftingiem Aventadora.
Lamborghini nauczyło swojego większego byka, jak się tańczy. Wersja S zyskała skrętną tylną oś.
Widoczność z wnętrza jest ograniczona. Jednak Lambo kupujesz nie po to, żeby patrzeć na świat, lecz po to, by świat patrzył na ciebie.
Choć Aventador jest bogato wyposażony, podczas prowadzenia ta bestia tak angażuje kierowcę, że może zabraknąć mu czasu, żeby spoglądać na nawigację.
Choć ten przycisk wzbudza respekt, nie jesteś w stanie się mu oprzeć.
Wulkan mocy jest okryty elementami z włókna węglowego. Czarny kolor dominuje. Proporcje rozkładu masy przód/tył w Aventadorze to 43/57.
Grafika zegarów zmienia się wraz z trybem jazdy: Corsa brzmi najbardziej sportowo, ale my wolimy nowy tryb Ego, który można konfigurować.
Nowy system odchyla w zakrętach tylne koła o 1,5 stopnia. Może się wydawać, że to niewiele, ale potężne Lambo stało się teraz znacznie zwinniejsze.
Począwszy od logo aż po każdy skrawek karoserii, wszędzie są zgromadzone emocje.