- Arteon w wersji Shooting Brake to największe kombi Volkswagena
- Auto wyróżnia się niezwykle obszernym wnętrzem, pojemnym bagażnikiem oraz ciekawą linią nadwozia
- Arteon jest dostępny z silnikiem benzynowym, z dieslem oraz jako hybryda plug-in
- Testowana wersja to R-Line wyposażona w benzynowy silnik 2.0/190 KM
- Samochód został wypożyczony do testu od importera, a po teście zwrócony
W pośpiechu nie sprawdzałem nawet, jaki dokładnie samochód na mnie czeka. Arteon – duże, wygodne, poprawne auto, ale w sumie nic nowego – taki trochę większy Passat. Tak go zapamiętałem z czasów sprzed face liftingu, który miał miejsce w 2020 r.
Na parkingu stał jednak Arteon kombi, auto w wersji, którą w tłoku setek innych samochodów najwyraźniej przeoczyłem. Zresztą chyba nie ja jeden. Kombi – dawniej podstawowa wersja nadwoziowa samochodu rodzinnego – dziś jest na wymarciu. Główną wadą kombi jest to, że nie jest SUV-em. Połowa samochodów kupowanych dziś w Europie (w Polsce też) to SUV-y, choć nie ma to w sumie praktycznego uzasadnienia. W środku przeciętny SUV wcale nie ma więcej miejsca niż przeciętne kombi, wolniej jeździ i więcej pali, ale to SUV jest modny, a z modą nie ma dyskusji.
W każdym razie zauważyłem to od razu: to, co ma Arteon Shooting Brake, a czego nie ma zwykły Arteon, to świetna linia nadwozia, pięknie narysowany jest zwłaszcza tył. Zwykłego Arteona z daleka łatwo pomylić z Passatem, Arteona kombi z niczym nie pomylisz.
Volkswagen mistrzem ergonomii? To już było
Otwierasz drzwi i od razu widzisz, że okna nie mają ramek, a zatem ktoś się starał. Z bezramkowych drzwi nie wynika żaden praktyczny sens, taki zabieg pozwala jedynie zaprojektować nieco lżejszą z wyglądu, bardziej minimalistyczną linię dachu. No i brak ramek utrudnia, tu nie ma żadnych wątpliwości, wygłuszenie kabiny. Podnosi koszty.
Poza tym kokpit Arteona jest schludny, elegancki, przestronny i nowoczesny. Ze środka deski rozdzielczej wraz z face liftingiem zniknął charakterystyczny zegarek z analogową tarczą ale to niejedyne zmiany. Do wnętrza Arteona cyfryzacja i nowoczesność wkroczyły, nie biorąc jeńców. To jest ten moment, gdy muszę się nad tym autem powyżywać.
Oto jedną z nowinek wprowadzonych w Arteonie wraz z face liftingiem (to już trzy lata temu) są wirtualne suwaki służące m.in. do sterowania temperaturą wnętrza. Suwak zazwyczaj jest mniej wygodny niż pokrętło, a wirtualny suwak, czyli szklana płytka, po której przesuwasz palcem, to rozwiązanie gorsze niż każde inne. To czyste zło, zwłaszcza gdy wsiada się do samochodu przy 20 stopniach mrozu i gdy działa to, delikatnie mówiąc, nieoptymalnie. Zresztą to zawsze jest niewygodne i nieprecyzyjne, korekta temperatury wnętrza zawsze wymaga oderwania wzroku od drogi, skupienia się na wyświetlaczu i na krótkiej, nieprecyzyjnej, wirtualnej skali. Masakra. Na szczęście można w to także stukać palcem, to daje więcej precyzji, a w ogóle to po jakimś czasie po prostu odzwyczajamy się od ciągłego majstrowania przy temperaturze wnętrza. Inżynierowie VW, aby uniknąć wystających pokręteł, nawet na kierownicy zainstalowali gładzik od korekty głośności – na szczęście jest on jednocześnie przyciskiem. Jeśli na tym polega nowoczesność, to ja dziękuję.
I jeszcze jeden drobiazg: z jakichś względów konsola wraz ze środkowym wyświetlaczem przesunięta jest mocno do wnętrza, co jest w porządku, zabrakło jednak sensownego miejsca na telefon. Płytka indukcyjna znajduje się w mini-schowku, do którego dostęp ogranicza przesuwne zamknięcie. Mały telefon – mały problem. Ale włóż tam duży telefon, a potem spróbuj go stamtąd wydłubać...
Poza tym cały interfejs użytkownika, w tym wyświetlacze, są czytelne i łatwe w obsłudze, ich logika w dobie smartfonów nie wymaga nawet czytania instrukcji obsługi. Jakość montażu jest znakomita. Rozmieszczenie urządzeń sterujących – optymalne. Na fotelu kierowcy czujesz się luksusowo i swobodnie, kokpit jest obszerny i jednocześnie przytulny.
Może podobać się dyskretne podświetlenie różnych elementów, w tym listew na drzwiach, przyjemna jest tapicerka foteli, plastik miły w dotyku...
Volkswagen Arteon Shooting Brake – ależ tu jest miejsca...
Arteon kombi to ten rodzaj samochodu, o którym ani nie można powiedzieć, że jest autem zoptymalizowanym pod kątem komfortu kierowcy, ani nie sposób też stwierdzić, że jest to samochód dla prezesa jadącego z tyłu. W tym kombi gdzie nie usiądziesz, będzie ci dobrze. Przestrzeń na nogi pasażerów drugiego rzędu jest wręcz bajeczna, jest też szeroko, a więc podróż w układzie dwa plus dwa będzie komfortowa. Ale i trzecia osoba pojedzie na tylnych siedzeniach bez przykrości.
Tu mała uwaga: z technicznego punktu widzenia Arteon Shooting Brake to nie jest żaden shooting brake. To zwykłe kombi. Historycznie shooting brake to rodzaj nadwozia, które łączy sportową linię nadwozia coupe (dwoje drzwi obowiązkowo) z tyłem podobnym do kombi. Shooting brake miał wozić myśliwego i jego strzelby – stąd nazwa. I wprawdzie w nowym stuleciu pojawiły się nowoczesne pięciodrzwiowe kombi określane przez producentów nazwą "shooting brake", ale to bardziej po to, aby usprawiedliwić skąpą ilość miejsca z tyłu wynikającą z quasi-sportowego wzornictwa.
Arteon nie cierpi na brak miejsca z tyłu czy w bagażniku, nawet jeśli charakterystyczny kąt tylnej klapy nieco ogranicza użyteczność kufra. Tak czy inaczej bagażnik Arteona jest głęboki, szeroki i ogólnie duży, w sam raz na wyjazd z rodziną na wakacje. Na co dzień będziesz w nim woził głównie powietrze, bo skąd wziąć tyle bagaży, aby go wypełnić?
Volkswagen Arteon Shooting Brake: zwykły napęd benzynowy – europejska specjalność
Benzynowy silnik 2.0 TSI o mocy 190 KM to taki dobry standard – nie za dużo, nie za mało. Bez dwóch zdań z takiego silnika dałoby się wykrzesać więcej temperamentu niż mamy do dyspozycji w Arteonie, ale z pewnością odbyłoby się to kosztem średniej emisji dwutlenku węgla. Arteon i tak jest na cenzurowanym, dni takiego zestawu są i tak policzone, w każdym razie obowiązkowa zautomatyzowana skrzynia DSG pilnuje, aby silnik operował na niezbyt wysokich obrotach, co poskramia nieco apetyt na paliwo i uspokaja jazdę. Ten napęd – poza nieco miększym dźwiękiem i nieco niższym niż w dieslu poziomem wibracji – przypomina swoją charakterystyką właśnie jednostki wysokoprężne. Przyspiesza dobrze od samego dołu, rozwija moc niezwykle równomiernie, nie ma w tym aucie kłopotów z trakcją.
Arteon przyspiesza bardzo płynnie i choć jego 190-konny napęd nie zapewnia sportowych wrażeń, to jednak gwarantuje komfort i bardzo sprawną jazdę. Cały ten samochód przypomina, dlaczego przez tyle lat chińskie marki nie miały wiele do roboty w Europie: dopracowane niemal do perfekcji napędy spalinowe to europejska specjalność, to na pewno także specjalność VW, którą trudno skopiować.
Spalanie tego benzyniaka w mieście, w niskiej temperaturze i na niezbyt długich trasach oczywiście bardzo niskie być nie może: to 10-12 l na 100 km w zależności od warunków jazdy. W trasie benzynowy Arteon jest wyraźnie oszczędniejszy (w teście ok. 8 l/100 km) – taka uroda aut, które nie są hybrydami.
Volkswagen Arteon Shooting Brake — auto duże, ale tego nie czuć
To, co mi najbardziej podoba się w Arteonie, to ogólny komfort prowadzenia: wsiadasz i niemal od razu czujesz się jak u siebie. Auto jest duże, a zza kierownicy w ogóle tego nie czuć. Widoczność jest znakomita, przyczepność na zakrętach świetna, a komfort tłumienia z grubsza taki, jak sobie ustawisz.
Auto wydaje się przy tym bardziej zwrotne, niż naprawdę jest: średnica zawracania Arteona kombi to nieco ponad 12 metrów, o czym przypominamy sobie dopiero na parkingu, gdy trzeba się dwa razy "poprawić".
Volkswagen Arteon Shooting Brake – dla kogo jest ten samochód?
Chciałoby się powiedzieć: dla każdego... ale. Po pierwsze, by zdecydować się na ten samochód, musisz uwierzyć, że SUV wcale nie jest optymalnym samochodem rodzinnym, a w każdym razie nie dla każdego. Po drugie, chyba musisz odpuścić też pomysły o kupnie auta z nowoczesną, mocną hybrydą. Volkswagen oferuje wprawdzie Arteona z napędem Plug-in, ale 156 KM to w takim aucie trochę mało, za to sporo trzeba dopłacić: hybryda jest o równe 40 tys. zł droższa od wersji benzynowej 190 KM. Nie wiem, czy ma to sens.
Jeśli jednak lubisz naprawdę ładne samochody, które na żywo wyglądają lepiej niż na zdjęciach i na serio wyróżniają się na parkingu, możesz pomyśleć o Arteonie w wersji Shooting Brake. To taki samochodowy dinozaur: auto ładne, ale i do bólu praktyczne, ze zwykłym benzyniakiem albo z dieslem pod maską. To – moim zdaniem – jedno z ładniejszych kombi na rynku. Być może też najlepsze kombi w historii VW.
No i, aby kupić Arteona, warto mieć gruby portfel. Cennikowo to auto zaczyna się od ok. 190 tys. zł (z silnikiem 1.5 TSI), R-line 2.0/190 KM kosztuje nie mniej niż 210 tys. zł, testowa wersja (po doposażeniu) to wydatek aż 270 tys. zł. Sporo, ale teraz zajrzyj do cennika VW Passata: jest tylko troszkę, troszeczkę tańszy...
Volkswagen Arteon Shooting Brake 2.0 TSI 190 KM – dane techniczne
Silnik: typ/cylindry/zawory | t.benz./R4/16 |
Ustawienie silnika | poprzecznie z przodu |
Pojemność skokowa | 1984 ccm |
Moc maksymalna | 190 KM (140 kW) |
Maks. moment obrotowy | 320 Nm/1500-4100 obr./min. |
Skrzynia biegów/napęd | automatyczna dwusprzęgłowa (DSG) 7-stopniowa/przedni |
0-100 km/h; prędkość maks. | 8,0 s/233 km/h |
Zużycie wg WLTP (95 okt.) | 7,3 l/100 km |
Emisja CO2 wg WLTP | 166 g/km |
Poj. bagażnika/zbiornika paliwa | 590 l/66 l |
Cena najtańszej wersji/cena wersji R-Line 2.0 TSI 190 KM/cena testowanego egzemplarza | 189 tys. 490 zł/od 215 tys. 090 zł/270 tys. 110 zł |